Nasze wielkie ❤️ pomagają Marcelkowi
Skarbonka została założona z inicjatywy organizatora, który odpowiada za jej treść.

Jeszcze dwa miesiące temu Marcelek był pogodnym i pełnym energii chłopcem. Dziś swój kolorowy pokoik musiał zamienić na szarą szpitalną salę, by walczyć o życie z najgroźniejszym przeciwnikiem, jakiego można sobie wyobrazić – NOWOTWOREM!
Nasza historia zaczęła się całkiem niepozornie. W połowie września synek zaczął uskarżać się na silne bóle głowy. Gdy objawy nie ustępowały, zaniepokojeni udaliśmy się do lekarza. Tam usłyszeliśmy, że takie dolegliwości spowodowane są zwykłym przeziębieniem lub po prostu chorymi zatokami. Przez chwilę te słowa nas uspokoiły...
Wszystko zmieniło się, gdy Marcelek pewnego dnia obudził się z jeszcze silniejszym bólem głowy. Po chwili zaczął też wymiotować. Nie wiedzieliśmy, co dzieje się z naszym dzieckiem i dlaczego jego stan tak drastycznie się pogorszył! Pełni obaw natychmiast zabraliśmy, go do szpitala, gdzie wykonano mu tomograf. Niestety prawda okazała się szokująca i bardzo bolesna – "W głowie Marcelka jest guz o średnicy 5 cm! Trudny do wyleczenia...”.
Nasz świat w jednym momencie runął... Rozpacz i żal rozrywały mnie od środka, a łzy same spływały po policzkach. To nie mogła być prawda!
Jeszcze tego samego dnia zostaliśmy przyjęci na oddział neurologii dziecięcej. Szereg badań, rezonans magnetyczny i konsultacje przyniosły kolejne tragiczne wieści. Naciekający guz robi ogromne szkody w głowie Marcelka. W dodatku lekarze podejrzewają, że to nowotwór złośliwy. W ciągu następnych dni wykonaliśmy biopsję i mieliśmy już pewność. Potwór, który zabiera nam syna to złośliwy mięśniakomięsak prążkowany IV stopnia, w dodatku z przerzutem do płuc!
Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje… Jeszcze wczoraj, niczego nieświadomi bawiliśmy się razem z synkiem, teraz siedzieliśmy na szpitalnym korytarzu, zadając sobie pytanie, czy dożyje kolejnego dnia!
Wiedzieliśmy, że liczy się czas, a my musimy być silni i zacząć jak najszybciej działać. Początki leczenia były dla nas niezwykle trudne. Po pierwszej dawce chemii synek dostał hipotermii i ataku padaczki, przez co kolejne dni spędził na intensywnej terapii, walcząc o życie. Trudno opisać słowami, jak bardzo baliśmy się wtedy, że go stracimy…
Na szczęście po kilku dniach ciężkiej walki lekarzom udało się ustabilizować jego stan i dostosować kolejne dawki chemii tak, by przyniosły, jak najlepsze efekty i były bezpieczne dla Marcelka.
Obecnie synek jest w trakcie kolejnego cyklu. Po jego zakończeniu zostanie także poddany radioterapii. Jeśli guz zmniejszy swoje rozmiary, jest szansa, że za kilka miesięcy synek przejdzie operację. To nasza ostatnia nadzieja…
Zanim jednak do tego dojdzie, synek będzie potrzebował regularnej rehabilitacji i zajęć z neurologopedą, ponieważ w wyniku choroby doszło u niego do porażenia prawego nerwu twarzy. W dodatku zmiany w mózgu naciekają na język i gardło, przez co Marcelek ma także problemy z mówieniem. Przerzuty na płuca powodują problemy z oddychaniem i kaszel...
Wydatki rosną z każdym dniem. Koszty leczenia i rehabilitacji są ogromne, a nam powoli zaczyna brakować pieniędzy, dlatego nie mamy innego wyjścia – prosimy Was o pomoc!
Nie możemy przegrać tej walki! Nie w taki sposób...
Wszystkie środki zebrane na skarbonce trafiły
bezpośrednio na subkonto Podopiecznego:

Jeszcze dwa miesiące temu Marcelek był pogodnym i pełnym energii chłopcem. Dziś swój kolorowy pokoik musiał zamienić na szarą szpitalną salę, by walczyć o życie z najgroźniejszym przeciwnikiem, jakiego można sobie wyobrazić – NOWOTWOREM!
Nasza historia zaczęła się całkiem niepozornie. W połowie września synek zaczął uskarżać się na silne bóle głowy. Gdy objawy nie ustępowały, zaniepokojeni udaliśmy się do lekarza. Tam usłyszeliśmy, że takie dolegliwości spowodowane są zwykłym przeziębieniem lub po prostu chorymi zatokami. Przez chwilę te słowa nas uspokoiły...
Wszystko zmieniło się, gdy Marcelek pewnego dnia obudził się z jeszcze silniejszym bólem głowy. Po chwili zaczął też wymiotować. Nie wiedzieliśmy, co dzieje się z naszym dzieckiem i dlaczego jego stan tak drastycznie się pogorszył! Pełni obaw natychmiast zabraliśmy, go do szpitala, gdzie wykonano mu tomograf. Niestety prawda okazała się szokująca i bardzo bolesna – "W głowie Marcelka jest guz o średnicy 5 cm! Trudny do wyleczenia...”.
Nasz świat w jednym momencie runął... Rozpacz i żal rozrywały mnie od środka, a łzy same spływały po policzkach. To nie mogła być prawda!
Jeszcze tego samego dnia zostaliśmy przyjęci na oddział neurologii dziecięcej. Szereg badań, rezonans magnetyczny i konsultacje przyniosły kolejne tragiczne wieści. Naciekający guz robi ogromne szkody w głowie Marcelka. W dodatku lekarze podejrzewają, że to nowotwór złośliwy. W ciągu następnych dni wykonaliśmy biopsję i mieliśmy już pewność. Potwór, który zabiera nam syna to złośliwy mięśniakomięsak prążkowany IV stopnia, w dodatku z przerzutem do płuc!
Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje… Jeszcze wczoraj, niczego nieświadomi bawiliśmy się razem z synkiem, teraz siedzieliśmy na szpitalnym korytarzu, zadając sobie pytanie, czy dożyje kolejnego dnia!
Wiedzieliśmy, że liczy się czas, a my musimy być silni i zacząć jak najszybciej działać. Początki leczenia były dla nas niezwykle trudne. Po pierwszej dawce chemii synek dostał hipotermii i ataku padaczki, przez co kolejne dni spędził na intensywnej terapii, walcząc o życie. Trudno opisać słowami, jak bardzo baliśmy się wtedy, że go stracimy…
Na szczęście po kilku dniach ciężkiej walki lekarzom udało się ustabilizować jego stan i dostosować kolejne dawki chemii tak, by przyniosły, jak najlepsze efekty i były bezpieczne dla Marcelka.
Obecnie synek jest w trakcie kolejnego cyklu. Po jego zakończeniu zostanie także poddany radioterapii. Jeśli guz zmniejszy swoje rozmiary, jest szansa, że za kilka miesięcy synek przejdzie operację. To nasza ostatnia nadzieja…
Zanim jednak do tego dojdzie, synek będzie potrzebował regularnej rehabilitacji i zajęć z neurologopedą, ponieważ w wyniku choroby doszło u niego do porażenia prawego nerwu twarzy. W dodatku zmiany w mózgu naciekają na język i gardło, przez co Marcelek ma także problemy z mówieniem. Przerzuty na płuca powodują problemy z oddychaniem i kaszel...
Wydatki rosną z każdym dniem. Koszty leczenia i rehabilitacji są ogromne, a nam powoli zaczyna brakować pieniędzy, dlatego nie mamy innego wyjścia – prosimy Was o pomoc!
Nie możemy przegrać tej walki! Nie w taki sposób...
Wpłaty
Wygląda na to, że nie było tutaj żadnych wpłat.
