❗️"Mam 16 lat i walczę z bardzo złośliwym nowotworem!" – pilnie potrzebna pomoc!

Zakup nierefundowanego leku, aby pokonać nowotwór
Zakończenie: 30 Czerwca 2020
Opis zbiórki
Pamiętacie Natalię? Jeszcze niedawno cieszyliśmy się, że mamy środki na leczenie nowotworu. Niestety – życie znowu rzuca nam kłody pod nogi. Wrócił strach i pytanie o to, czy zdążymy…
Otrzymaliśmy bardzo przykrą informację. Okazało się, że ten lek, na który zbieraliśmy obecnie nie jest dostępny w Europie, a tylko w USA i z tym wiąże się tak radykalna zmiana ceny! Suma, która miała wystarczyć na 3 miesiące leczenia, wystarczy zaledwie na miesiąc. Przerwanie leczenia będzie tragiczne w skutkach, dlatego potrzebujemy pełnej mobilizacji!
Przeczytaj dramatyczny apel dziewczyny:
Mam dopiero 16 lat, a już przekonałam się, jak wygląda walka o życie. U progu dorosłości stałam się pacjentką oddziału onkologii. Boję się. Każdego dnia boję się tego, że rak może wygrać… Moją nadzieją jest lek, który nie jest refundowany w Polsce. W marcu rozpoczynam leczenie – niestety wystarczy tylko na pierwszy cykl. Przez to, co się wydarzyło, na kolejne już nie mam. Brakuje mi jeszcze niemal 500 tys. zł! Proszę Cię o pomoc, aby moje życie mogło trwać…
Kwiecień 2019 – dwa miesiące przed moimi szesnastymi urodzinami dowiedziałam się, że mam raka. Diagnoza: desmoplastyczny guz drobnookrągłokomórkowy, nowotwór DSRCT, czyli rzadki typ mięsaka o bardzo wysokiej złośliwości. Rokowania są złe…
Wszystko zaczęło się od silnego, nasilającego się bólu brzucha. Pojechaliśmy z rodzicami do lekarza rodzinnego. Myślałam, że to zatrucie albo jakiś wirus. Nigdy nie pomyślałabym, że właśnie jadę usłyszeć najgorsze. W trakcie badania zauważyłam poważną minę lekarki. Zamarłam… Okazało się, że wyczuła guza i w trybie natychmiastowym skierowała mnie do szpitala na badania. Tam wykryto, że w brzuchu zebrała się duża ilość płynu. USG pokazało natomiast guza wielkości grejpfruta!
To, co przekazywał nam lekarz, raziło jak piorun. Rak – zawsze bałam się tego słowa. Teraz cała nasza rodzina odmienia je przez wszystkie przypadki. Guza okazał się rozsiany po całej jamie brzusznej i wątrobie. Jest nieoperacyjny… Od razu dostałam skierowanie na onkologię. Miałam kilka godzin na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i powrót do szpitala. Rozpoczynałam najtrudniejszą walkę w swoim życiu – walkę z bardzo agresywnym przeciwnikiem…
Od razu rozpoczęto chemioterapię, po której czułam się tragicznie. Do bólu dochodzi też strach przed tym, że rak okaże się silniejszy ode mnie. Po kilku cyklach wypadły mi wszystkie włosy. Niestety nie to było najgorsze – chemioterapia nie zadziałała. Guz nie malał, pozostawał bez zmian.
W sierpniu moja lekarz prowadząca zdecydowała się na zmianę rodzaju chemioterapii na silniejszą. Dopiero to przyniosło w końcu jakiś efekt – guz zaczął się zmniejszać. W międzyczasie wysłaliśmy wycinek guza do kliniki w Niemczech, która specjalizuje się w tego rodzaju nowotworach. Okazało się, że w moim przypadku lekarze mogą w zastosować lek, który niestety nie jest refundowany w Polsce. Usłyszałam cenę za swoje życie – łącznie ponad 700 tys. złotych... Ani ja, ani moi rodzice nie mamy takich pieniędzy, a leczenia trzeba rozpoczynać już teraz – zanim guz znów zacznie rosnąć.
Walczę uciekającym czasem i bardzo złośliwym nowotworem. Nie wiem, co przyniesie jutro, ale jedno jest pewne – jeśli nie zawalczę, stanie się najgorsze. Chociaż trudno jest prosić o pomoc, zdecydowałam się na ten apel. Chcę żyć – pokonać raka i żyć…
Proszę, bądź ze mną w tej walce!
Natalia