W głowie Natusi jest guz, który ją zabija! Musimy ocalić maleńkie życie❗️

Pilna operacja usunięcia guza w Ratyzbonie
Zakończenie: 6 Lutego 2020
Opis zbiórki
NIE MA CZASU DO STRACENIA! Pomóż ocalić życie małego dziecka, póki jest nadzieja...
Natalka ma dopiero 3 latka, a złośliwy nowotwór wybrał sobie właśnie ją, naszą maleńką córeczkę… Lekarze w Polsce mogli usunąć tylko część guza, więcej nie byli w stanie. Jednak Natalka może żyć, może wyzdrowieć! Pilna operacja w Niemczech u najlepszego specjalisty, a potem protonoterapia - to nasza jedyna nadzieja, że nie stracimy córeczki, a Elizka siostry bliźniaczki. Natalka musi żyć! Staramy się o refundację protonoterapii, ale za operację musimy zapłacić sami, dlatego z całego serca prosimy o pomoc...
Już pierwszy jej oddech był rozpaczliwą walką o życie. Natalka i jej siostra bliźniaczka Eliza urodziły się w październiku 2016 roku jako skrajne wcześniaki, to był zaledwie 25 tydzień ciąży… Natalusia ważyła tylko 800 gramów. Nie mogłam uwierzyć, że w takiej maleńkiej istocie tkwi tak ogromna wola przeżycia! Każdego dnia szereg badań i strach, że coś będzie nie tak. Na szczęście po 3 miesiącach byliśmy już wszyscy razem, a dziewczynki rozwijały się prawidłowo. Do czasu…
W lipcu zeszłego roku pojechaliśmy na kontrolę do neurologa. Nie podobało nam się, że córka często otwiera buźkę i wystawia język. Niestety dla lekarza nie był to niepokojący objaw… Może gdybyśmy już wtedy przeszli dokładne badania, dziś byłoby inaczej? Z czasem Natalka zaczęła mieć problemy z chodzeniem. Skarżyła się też na bóle brzuszka. Byliśmy na USG, chirurg również niczego niepokojącego nie stwierdził. Natalka nie chciała chodzić, mówiła, że boli ją brzuszek. Nie mogliśmy czekać.
24.08.2019 roku zostaliśmy przyjęci na oddział neurologii. Badanie RTG i TK głowy nie wykazało zmian, jednak stan córeczki nie poprawiał się. W końcu lekarze zlecili badanie płynu mózgowo-rdzeniowego. Lekarze orzekli, że to wirusowe zapalenie opon mózgowych. Rozpoczęło się leczenie.
Niestety, zamiast poprawy, nastąpiło pogorszenie! Natalka nie miała siły, nie chciała jeść, pić. Ciężko było nawet wywołać uśmiech na tej ślicznej buźce. Uśmiech, za którym tak tęskniliśmy… Pojawił się niedowład prawej rączki i nóżki. W końcu w trybie pilnym lekarze zlecili rezonans magnetyczny główki i szyi. W drodze na badanie z ust mojej małej córeczki usłyszałam: “Mama, będziesz smutna…”.
Potem dostaliśmy wyniki. Ugięły się pode mną nogi, serce rozpadło na tysiące kawałków: guz dużych rozmiarów u podstawy czaszki. Mieliśmy nadzieję na szybką reakcję lekarzy, propozycję leczenia. Nie mogliśmy czekać, musieliśmy walczyć o życie naszego dziecka! Niestety, nie było neurochirurga. Tymczasem każda godzina była na wagę życia…
Gdy w końcu udało nam się dostać na konsultację, lekarz powiedział, że czegoś takiego w życiu nie widział - taki guz w takiej lokalizacji… Nie wiedział, czy ktokolwiek będzie nam w stanie pomóc. Zszokowani wyszliśmy z gabinetu. Łzy bezradności zalały policzki, zaczęliśmy rozpaczliwie szukać ratunku dla Natalki! Zapadła decyzja - chcemy jechać do CZD. Błagaliśmy lekarza dyżurnego, aby zrobiła wszystko, żeby nas przyjęli.
Córka jeszcze tego samego dnia została przeniesiona na Oddział Intensywnej Terapii, a na drugi dzień została przetransportowana helikopterem do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam czekał już tata i lekarze. Wynik rezonansu magnetycznego przed operacją zadał nam kolejny cios. Okazało się, że walczymy z nowotworem złośliwym!
Modliliśmy się tylko o to, by córeczka dotrwała do planowanej operacji. Byliśmy przerażeni ryzykiem skutków ubocznych, ale nie było innego wyjścia. 9 września Natusia trafiła na blok operacyjny. Po najdłuższych w naszym życiu 8 godzinach mogliśmy zobaczyć córeczkę. Widok był straszny… Natalka była cała spuchnięta, nie przypominała siebie. Ledwo ją było widać zza tych wszystkich kabli, rurek… Na szczęście operacja się udała. Lekarze usunęli tyle guza, ile byli w stanie. Zyskaliśmy trochę czasu.
Po kilku dniach przyszło rozpoznanie, że jest to nowotwór złośliwy – niskozróżnicowany struniak. Natalka rozpoczęła chemioterapię, po której jej stan się polepszył, niedowład rączki i nóżki zaczął ustępować. Staraliśmy się o kwalifikację do protonoterapii w Essen. Dostaliśmy odmowę, guz jest nadal zbyt duży. Polecono nam jednak najbardziej doświadczonego neurochirurga, dr med. Adolfa Müllera z Clinique Barmherzige Brüder Regensburg w Ratyzbonie, który specjalizuje się w operowaniu tego rodzaju guzów. Mamy już zgodę na operację!
Natusia jest po 5 seriach chemioterapii. Teraz musimy jak najszybciej pojechać na operację do dra Mullera! Tylko to otworzy nam drogę do protonów, do ratowania życia Natalki. Niestety, cena operacji jest powalająca…
Nie wiemy, skąd mamy wziąć 320 tysięcy złotych, nie mamy takich pieniędzy… Tu liczy się każdy dzień, dlatego z całego serca prosimy o pomoc... Razem z mężem mieszkamy na wsi, jesteśmy rolnikami. Natalka i Eliza kochają naturę, zabawy na świeżym powietrzu, bieganie po ogrodzie… Mocno wierzymy, że naszych córeczek nie rozdzieli nowotwór ani śmierć. Że będą mogły całe życie przejść razem. Długie życie… Prosimy, pomóż. Pomóż ratować Natalkę...
Agnieszka, mama