

5 godzin życia… Tyle dawali lekarze naszej córce, której nerki nie pracowały, tak jak powinny! RATUNKU!
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja, dojazdy, zakup sprzętu, przystosowanie domu
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja, dojazdy, zakup sprzętu, przystosowanie domu
Opis zbiórki
Tych słów nie zapomnę nigdy. W jednej chwili świat, który znałam, rozpadł się na milion kawałków...
Moja córka jeszcze kilka tygodni wcześniej biegała po domu, śmiała się, jak każde inne dziecko. W styczniu zaczęła skarżyć się na bóle nóżek. Lekarz rodzinny powiedział, że to pewnie przez to, że rośnie. W lutym sytuacja się powtórzyła, a my nadal żyliśmy nadzieją, że to nic poważnego. 19 marca dostałam telefon ze szkoły. Wtedy kolejny raz Nikola mówiła, że bolą ją nóżki i wyglądała bardzo źle. Tym razem lekarz skierował nas do szpitala.
To, co usłyszałam po pierwszych badaniach, zmroziło mi krew w żyłach: moja córka była skrajnie zatruta mocznikiem, organizm odmówił posłuszeństwa, a sepsa już siała spustoszenie. Lekarze powiedzieli: „Ona ma pięć godzin życia”! Natychmiast przetransportowano ją helikopterem do szpitala w Łodzi. Tam, w środku nocy, zaczęła się dramatyczna walka o jej życie. Czas zamienił się w chwile najgorsze dla całej naszej rodziny. Nikola miała przeprowadzane dializy, przechodziła zabieg za zabiegiem. Wtedy też operacyjnie założono jej port do dializ. Każda minuta była na wagę złota.

Diagnoza, jaką usłyszeliśmy, brzmiała jak wyrok schyłkowa niewydolność nerek! Od tego momentu nasze życie kręci się wokół szpitali, leków i modlitw. Córka przeszła już bardzo wiele. Codzienne dializy wyniszczają jej organizm i odbierają beztroskie dzieciństwo. Ale najgorsze w tym wszystkim jest poczucie bezsilności...
Dziś najważniejszym celem jest przeszczep nerki, który może uratować jej życie i dać szansę na normalność. Jesteśmy już w kontakcie z lekarzem z Warszawy. Obecnie czekamy na wyznaczenie dokładnego terminu przeszczepu. Badania krzyżowe mamy zaplanowane na czerwiec. To właśnie one zdecydują, czy transplantacja będzie możliwa. Czas ucieka, a my robimy wszystko, by zdążyć...
Jestem oddana wychowaniu córki, ale nie jestem w stanie samodzielnie pokryć kosztów leczenia, dojazdów, opatrunków, leków, badań i opieki pooperacyjnej. Każdy dzień to walka nie tylko z chorobą, ale i z codziennością, którą jest logistyka, zmęczenie, brak środków na podstawowe potrzeby.
Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Pomóżcie mojej córce wrócić do życia. Dajcie jej szansę na dzieciństwo bez bólu, bez igieł, bez szpitalnych ścian. Za najmniejsze wsparcie finansowe, dziękujemy z całego serca.
Mama Nikoli
- Łukasz10 zł
- BiB400 zł
- Marcin Wrotecki50 zł
- Marta Walczak20 zł
- Wpłata anonimowa10 zł
- Wpłata anonimowaX zł