Straciłem nogę, ale nie chcę żeby to był koniec! Pomocy!

Proteza nogi - szansa na większą sprawność
Zakończenie: 24 Września 2020
Opis zbiórki
Cukrzyca to nie wyrok śmierci, ale komplikacje, które z niej wynikają mogą doprowadzić do poważnych konsekwencji, niszczących życie na zawsze…
Na cukrzycę cierpię od 11 lat. Życie w cieniu choroby wiele mnie nauczyło. Dyscyplina, ciągłe bycie pod kontrolą, nie znam już innego sposobu codziennego funkcjonowania. Kiedy dawno temu usłyszałem diagnozę nie spodziewałem się, że takie będą konsekwencje, że ta informacja zmieni wszystko na zawsze. Na początku najgorsze wydawało mi się to, że muszę wciąż sprawdzać, co się dzieje z moim organizmem, niepewność czy nagle nie nastąpi wstrząs albo nagły spadek poziomu cukru.
To właśnie cukrzyca doprowadziła do tego, z czym zmagam się dzisiaj. Pozornie nic groźnego się nie stało, zwykłe skaleczenie w nogę. Dla zdrowego człowieka oznacza to kilka dni noszenia opatrunku, trochę bólu i nieprzyjemne uczucie przy dotykaniu. U mnie mała rana stała się przyczyną wielkiej tragedii, w której tkwię do dziś. I najgorsze jest to, że nic nie jest w stanie zmienić tej sytuacji. Nic mnie nie uratuje, jeśli mi nie pomożesz.
Powiedzieć, że rana na nodze wyglądała coraz gorzej to jak nie powiedzieć nic. Moja noga z dnia na dzień przerażała coraz bardziej. Wokół rany tworzył się obrzęk, a każdy krok sprawiał ból. Początkowo myślałem, że to część procesu, jednak z czasem ból stał się nie do zniesienia… Nie mogłem dłużej czekać. Kiedy zgłosiłem się do lekarza powiedziano mi, że już za późno na ratunek… Pozostała tylko amputacja. Dla mnie, zawodowego kierowcy, brak nogi brzmi jak wyrok. Nagle okazało się, że drogi, którymi jeździłem przez lata, już na zawsze pozostaną dla mnie zamknięte. Nie mogłem się z tym pogodzić. Nie mogłem zaakceptować tego, że już nigdy nie wsiądę za kółko, nie poczuję tych emocji, tego podmuchu wiatru z okna. To, co do niedawna było codziennością zniknęło, a ja kochałem tę zmienność, drogę, pęd i wszystko, co związane z autami.
Po czasie postanowiłem wziąć się w garść, powtarzałem sobie, że amputowana noga to nie koniec świata, ale z każdym dniem jest mi coraz trudniej. Mój dom staje się pułapką, po której nie umiem się wyrwać… Progi pomiędzy pokojami są zbyt wysokie, by się podciągnąć, a drzwi zbyt wąskie, by o kulach swobodnie przejść. Przechodzenie z pokoju do pokoju staje się wyzwaniem, nie mówiąc o wyjściu z domu. Z każdym dniem jestem słabszy, czuję, że moje ręce nie dają rady, niedługo mogę stracić możliwość samodzielnego chodzenia, a raczej kuśtykania. Mam jedną szansę na to, by wrócić, choć do części sprawności, by moje życie już zawsze nie było zdefiniowane przez chorobę. Potrzebuję protezy. To nadzieja na to, że nie stanę się więźniem własnego domu. Kiedy usłyszałem cenę protezy świat zawalił mi się po raz kolejny. Ta kwota to szczyt marzeń, niestety poza moim zasięgiem. Ze skromnej renty nie odłożę takiej sumy nawet przez wiele lat. Jeśli mi nie pomożesz, stracę dostęp do codzienności. Do moich małych rytuałów, które pielęgnuję od lat.
Nie mam nogi dopiero kilka miesięcy, ale już bardzo boleśnie przekonałem się jak ciężko żyć. Świadomość tego, że moje życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, a ja mógłbym zwyczajnie chodzić i pożegnać kule. By własny dom przestał mi się kojarzyć z ograniczeniami. Złotówka do złotówki, a ja znów będę miał nogę i namiastkę sprawności, która na razie pozostaje odległym marzeniem.