Zbiórka zakończona
Filip Maciejewicz - zdjęcie główne

Nowotwór wrócił! Chce zabrać wzrok i życie Filipa! Nie pozwólmy na to!

Cel zbiórki: Leczenie wznowy siatkówczaka

Organizator zbiórki:
Filip Maciejewicz, 11 lat
Wolsztyn, wielkopolskie
siatkówczak - nowotwór złośliwy lewego oka
Rozpoczęcie: 21 kwietnia 2020
Zakończenie: 3 maja 2020
630 806 zł(105,3%)
Wsparło 10 687 osób

Cel zbiórki: Leczenie wznowy siatkówczaka

Organizator zbiórki:
Filip Maciejewicz, 11 lat
Wolsztyn, wielkopolskie
siatkówczak - nowotwór złośliwy lewego oka
Rozpoczęcie: 21 kwietnia 2020
Zakończenie: 3 maja 2020

Aktualizacje

  • Mamy dodatkowe kilka dni...

    Kochani,

    otrzymaliśmy właśnie informację z USA, że szpital zgodził się na rozłożenie płatności, dzięki temu zyskaliśmy oddech i kilka dodatkowych dni na uzbieranie całej kwoty. Dziękujemy, że jesteście z nami i nas wspieracie. Bez Was nie dalibyśmy rady!

    Zbiórka zostanie przedłużona do końca weekendu majowego!

Opis zbiórki

We wrześniu 2018 roku dzięki wsparciu prawie 30 tysięcy darczyńców udało nam się w błyskawicznym tempie zebrać ponad milion złotych, które pozwoliły wylecieć do USA, żeby tam u najlepszego specjalisty na świecie ratować oczko Filipka przed siatkówczakiem. Dzięki temu leczeniu udało nam się wygrać wiele bitew z podstępnym nowotworem, a synek ciągle jest z nami i może cieszyć się wzrokiem.

Niestety, podczas rutynowej kontroli pod koniec marca br. okazało się, że potwór powrócił, a my nie mamy już pieniędzy na dalsze leczenie. Jesteśmy od ponad miesiąca w Stanach i nie wolno nam przerwać leczenie. Dlatego musimy ponownie prosić o pomoc… Oto nasza historia: 

Filip Maciejewicz

[Spojrzyj, wysłuchaj…] Zaczyna się niewinnie. Starsza siostra Filipka zauważa u niego asymetrię w lewym oku. Jedziemy do okulisty na, wydawałoby się, rutynową kontrolę. Do gabinetu wchodzimy o własnych siłach, wychodzimy na kolanach… Diagnoza brzmi jak wyrok i w jednym momencie ścina nas z nóg. Rak, nowotwór. Duży guz, który okazuje się siatkówczakiem. Potwór z dziecięcych koszmarów, zwykle chowający się pod łóżkiem, zakrada się do oczka naszego synka i nie da się go przepędzić przytuleniem ani pogłaskaniem po główce. Jest wrogiem prawdziwym i śmiertelnie niebezpiecznym...

Filip Maciejewicz

[Bym nie zasnął snem śmierci…] Anioły w białych fartuchach z oddziału onkologicznego niemal od razu rzucają się do pomocy. Filipek zostaje zakwalifikowany do nowoczesnej i najbardziej skutecznej terapii podania chemii bezpośrednio do guza. Zabieg odbywa się 30 sierpnia 2018r. Trwa 3 godziny i są to 3 najdłuższe godziny w historii wszechświata. Kiedy lekarze walczą o Filipka, my na przemian się modlimy i odchodzimy od zmysłów… Na siedząco, klęcząco, leżąco. Można chronić swoje dziecko wszelkimi sposobami, ale przychodzi taki moment, kiedy pozostaje już tylko wiara i zaufanie do obcych ludzi. Operacja się kończy, ale oni, niestety, nie mają dla nas dobrych informacji...

[By wróg nie mówił: Zwyciężyłem go...] Czujemy się starci z powierzchni ziemi, całkowicie bezsilni. Anatomia filipkowego oczka nie pozwala na podanie lekarstwa bezpośrednio do guza. Trzeba próbować tradycyjną, dożylną chemię. Metoda gorsza, mniej skuteczna i bardziej toksyczna, ale nie mamy wyjścia. To jak szalupa ratunkowa z przeciekającym dnem. Wiemy, że wkrótce i tak zatonie, ale kupujemy sobie w ten sposób chwilę czasu, na znalezienie lepszego ratunku. Ten przychodzi zza oceanu. W Nowym Jorku odnajdujemy najlepszą na świecie klinikę leczenia tak trudnych przypadków jak nasz. Mają ogromne doświadczenie i nie przeraża ich skomplikowana anatomia oczka Filipka. Są naszą jedyną nadzieją…

Filip Maciejewicz

[Niech się cieszy me serce z Twojej pomocy...] Pierwszy wylot do USA jesienią 2018 roku okazuje się początkiem nowego rozdziału walki o zdrowie Filipka. W trakcie półtorarocznego leczenia synek był poddawany narkozie 24 razy. Miał 7 operacji z aplikowaną chemioterapią... 5 zastrzyków w oko i kilka razy użyty laser. Były też oczywiście rezonanse, badania genetyczne i wiele innych medycznych zabiegów, które ciężko zliczyć. W sumie 14 razy przemierzaliśmy trasę nad oceanem. Dochodzi oczywiście do tego kilkadziesiąt dni spędzonych w szpitalach, wiele godzin spędzonych na lotniskach, zmiany strefy czasu i nocne przeprawy z lotniska co daje w sumie 7 miesięcy poza domem. 

Niestety, na ostatniej kontrolnej wizycie lekarskiej usłyszeliśmy kolejny raz, że w oczku Filipka pojawiły się nowe guzy! Całe nasze na nowo zbudowane życie, ponownie runęło w gruzach. To była straszna wiadomość, bo każdy następny raz jest dużo trudniejszy. Po półtora roku walki z nowotworem, milionem wylanych łez, rozłąki i tęsknoty za dziećmi, patrzenia na ból i cierpienie dziecka, znowu musimy wejść na drogę walki. Wyceny ze szpitali nie pozostawiły złudzeń. Środki wyczerpały się dużo szybciej niż powinny, bo leczenie jest o wiele trudniejsze, niż wszyscy myśleliśmy. Dotychczas całość kosztów dodatkowych (w tym drugą wznowę) staraliśmy się dźwigać siłami własnymi, rodziny i przyjaciół. Ale jak widać bardzo uparty i złośliwy trafił się nam przeciwnik i trzeci raz wyzywa nas do walki. Dlatego prosimy o pomoc...

Filip Maciejewicz

Potrzebujemy około 600 tys. zł na szybko - do końca kwietnia, a to na pewno nie koniec. Jesteśmy z Filipkiem po drugiej stronie świata i nie wolno nam teraz przerwać leczenie. Nie potrafię opisać stresu i strachu, który teraz przytłacza i dociska do ziemi. W Polsce czekają na nas starsze córki, a my mamy tu pod opieką mój kochany skarb i proszę Was, żebyście pomogli nam go uratować.

Rodzice Filipa

Ps. Prosimy też o modlitwę, bo wierzymy w jej moc i pomaga nam ona oddychać. Ta zbiórka jest wcieleniem w życie mądrych słów św. Ignacego, który powiedział: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie”. My Wam też swoją modlitwę obiecujemy!

Wybierz zakładkę
Sortuj według

Ta zbiórka jest już zakończona. Zobacz innych Podopiecznych, którzy czekają na Twoją pomoc.

WesprzyjWesprzyj