Jest jeszcze jedna szansa bym żył!

Zakończenie: 22 Września 2016
Rezultat zbiórki
Najwięcej łez wylewamy wtedy, kiedy odchodzą dzieci. Oliwier stoczył długą i wyniszczającą walkę o własne życie. Niestety nie zawsze udaje się wygrać. Chłopiec przeszedł długą drogę, podczas której jego ciało buntowało się, oczekując wytchnienia, które nigdy nie nadeszło
Od kiedy u Oliwiera wykryto nowotwór, chłopiec nie zaznał spokoju, każdego dnia walcząc o podtrzymanie płomienia życia. Ten w końcu zgasł, pozostawiając po sobie smutek i cierpienie.
Życie rodziny Olwiera już nigdy nie będzie takie samo. Odszedł ich syn, a my łączymy się z nimi w bólu, składając najszczersze wyrazy współczucia. Wspomnienia chłopca pozostaną z nami na zawsze.
Oliwierze, spoczywaj w pokoju.
Opis zbiórki
Jeśli spojrzysz w oczy dziecka chorego na raka, zdasz sobie sprawę z wartości życia. Jeśli jesteś rodzicem tego dziecka, strach, jaki poczujesz, odbierze ci myśli i uczyni z ciebie tchórza. Najważniejsze to żeby się opamiętać i walczyć o to życie, które ma wartość absolutną. Siła i mądrość przychodzą zazwyczaj wtedy, gdy odchodzi nadzieja.
Podczas przebierania mama zauważa u 3 letniego Oliwiera guzek zlokalizowany między żebrami. Małe zgrubienie, którego tu wcześniej nie było, wzbudza niepokój. Życie całej rodziny za chwilę przyspieszy do granic możliwości i wymknie się spod kontroli. Na razie wyczekiwanie i ściśnięte gardło. Badanie RTG potwierdza przypuszczenia i Oliwier ląduje na stole operacyjnym. Wynik histopatologii, jednoznaczny – nowotwór złośliwy tkanek miękkich. Na szali nagle pojawia się życie dziecka, które do tej pory nie było przywilejem, a czymś zupełnie naturalnym.
Co czują rodzice? Ból prawie że fizyczny, niedowierzanie, szok i ten paniczny, paraliżujący strach. Śmiertelną chorobę u małego dziecka można przyrównać do ataku terrorystycznego, który demoluje życie rodzinne, rozbraja rodziców, zmienia scenerię i wpędza w olbrzymie poczucie niesprawiedliwości. W oczach najbliższych rak nie dzieli się na kategorie. Ten u dziecka zawsze jest złośliwy i zawsze niesamowicie groźny. Nie ma zgody na śmierć! Usunięcie guza rozpoczęło cykl chemioterapii która okazała się dla Oliviera wyjątkowo okrutna. Chłopiec stracił włoski a wraz z nimi zapał i całą chęć do życia. Dom, który żył dzięki niemu, stał się z dnia na dzień jedynie poczekalnią, pomiędzy kolejnymi cyklami leczenia, które i tak nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Zniszczenie odporności dziecka wymusza całkowitą izolację i tego chyba wszyscy bali się najbardziej. Łysa głowa, fatalne samopoczucie i żadnej możliwości, by się od tego oderwać. Szpitalna izolatka stała się domem, a personel szpitala zastępował przyjaciół.
Oliwier każdego dnia pogrążał się w tej beznadziei, a rodzice wierzyli, że wszystko to przyniesie upragniony rezultat. Nie przyniosło. Trzy miesiące, tyle czasu organizm Oliwiera dostał na oddech. Kolejna wznowa i całe to piekło od początku. –Czas, który mój syn dostał na to, by walczyć o życie, ja miałam wykorzystać na to, by urodzić drugie dziecko. Jedno życie dojrzewa we mnie, a drugie ktoś mi chce odebrać – mówi przez łzy mama Oliwiera. Nikt nie ma tyle wiary w sobie, by patrzeć na to, jak konwencjonalne leczenie wymierzone w raka, oszczędza go, zabierając dziecko. Teraz albo nigdy. –Kolejny raz guz oparł się chemii, a my zdobyliśmy się na decyzję, która do dzisiaj wywołuje skrajne emocję. Rezygnacja z leczenia syna w Polsce, na rzecz medycyny naturalnej, traktowana jest jak morderstwo. Szpital przygotowuje dokumenty, traktujące o tym, że zawracasz z właściwej drogi i liczysz się ze śmiercią własnego dziecka. Takich papierów nie podpisuje się bez drżenia rąk i zastanowienia. Nie mogliśmy już patrzeć na zmęczenie naszego Oliviera, na te chudziutkie pokłute igłami rączki, podkrążone oczy, pełne beznadziei. Skoro podjęło się tak wielkie i ryzykowne wyzwanie, trzeba je unieść. Odwrotu nie ma.
Pierwszy cykl leczenia metodami naturalnymi zaowocował zmniejszeniem się guza o 75%, ale nie czas na euforię. Wszystkie nadzieje złożyliśmy na ręce pani doktor Kilarskiej z Niemiec. Leczenie, które zaproponowano Oliwierowi to połączenie medycyny naturalnej z klasyczną. Hipertermia guza, uznawana za czwartą broń przeciw rakowi, polega na kontrolowanym podnoszeniu temperatury wokół guza i niszczenie w ten sposób komórek nowotworowych. Metody od lat z powodzeniem stosowane w niemieckiej klinice, opierają się na wspieraniu i suplementacji systemu immunologicznego by przygotować organizm go do walki z nowotworem. Terapia przewidziana dla Oliwiera obejmuje też cykl wszczepiania bezpośrednio do guza komórek macierzystych, które przynoszą bardzo dobre efekty. Dzięki takiemu leczeniu Olivier ma szanse żyć. Zbawienne działanie terapii, widać każdego dnia. Chłopiec odzyskał radość życia, nabrał rumieńców i apetytu. Wspomagające leczenie kroplówki witaminowe, zrobiły swoje. Gdybyście go teraz zobaczyli. Jest innym dzieckiem, znów ma ochotę żyć, czym udowadnia nam, że podjęliśmy właściwą decyzję. Nie jesteśmy szaleni. Nasz syn jest cały czas pod opieką poradni hematologicznej i stale monitorujemy jego zdrowie. Jeśli nawet choroba wygra kolejne starcie, to będziemy mieli świadomość, że podarowaliśmy Oliwierowi kawałek dzieciństwa i chwilę godności w trakcie tej nierównej walki.
–W leczeniu naturalnym pokładamy olbrzymie nadzieje. Pani doktor dała szanse naszemu dziecku, a my nie mamy już pieniędzy. Dlatego prosimy o każde, nawet najmniejsze wsparcie. Pomóżcie nam uratować to zaledwie sześcioletnie życie naszego synka.