To nie koniec świata! Operacja Anki

To nie koniec świata! Operacja Anki
Operacja uwolnienia zakotwiczenia rdzenia kręgowego i zamknięcia przepukliny w Barcelonie
Zakończenie: 12 Listopada 2015
Rezultat zbiórki
To już miesiąc od operacji minął, a jeszcze nie mogę uwierzyć, że mam to za sobą :) Strasznie szybko czas leci. Czuje się o niebo lepiej niż przed operacją, chociaż boleśnie gojące się rany pooperacyjne nadal dają się we znaki.
Sama operacja to jeden wielki cud, który zgotowali dla mnie lekarze w Barcelonie. Myślę że to Siła Wyższa wraz z Waszą pomocą maczała w tym palce :)
Przed zabiegiem porządnie mnie tam nastraszyli, a wszystko okazało się "pestką". Zabieg był bardzo skomplikowany, ale nie na tyle na ile uważał dr Royo. Jeszcze na wizycie przed operacją dr mówił, że nie obiecuje mi nic, że nie wie które nerwy zlokalizowane są w przepuklinie. Podpisanie dokumentów dotyczących możliwych powikłań (między innymi nieodwracalne uszkodzenie sprawności w nogach) to jak dobrowolna zgoda na wyrok skazujący, od którego nie sposób się odwołać. Na całe szczęście po uwolnieniu rdzenia, okazało się, że w przepuklinie nie było nic. Ona się po prostu rozpłynęła i wchłonęła. Był to " tylko "płyn mózgowo -rdzeniowy. A nerwy odpowiedzialne za pracę pęcherza były bardzo blisko ale nie w środku. Dzięki Waszej pomocy, lekarzom z Barcelony udało się dokonać prawdziwego cudu, za co każdemu z Was serdecznie dziękuję. Ania
----------------------------------------------------------------------
Wiadomość od Ani: "Chciałabym już teraz wszystkim serdecznie podziękować nie tylko za wsparcie finansowe, ale i te duchowe. Jest mi naprawdę miło że byliście ze mną przez ten trudny czas dodając otuchy i pogłębiając moją wiarę w lepsze jutro. To lepsze jutro nadchodzi wielkimi krokami.
I choć emocje sięgają zenitu ciągle wierzę, że otwiera się przede mną nowe, lepsze życie - bez bólu i cierpienia. Trzymajcie kciuki aby wszystko się udało. Dziękuję!"
Ania 17 listopada przejdzie operację uwolnienia zakotwiczonego rdzenia w Barcelonie i dostanie szansę na pokonanie choroby! Życzymy ogromnej siły i trzymamy kciuki za Ankę!
Opis zbiórki
Opuszczam ponury gabinet lekarski. Na zewnątrz tętni życie. Świeci słońce, radosny śpiew ptaków przekrzykują beztrosko biegające po parku dzieci, a ja nie wierzę. Ostatnie słowa: „Czeka Panią wózek, jeśli choroba nadal będzie postępować, a migdałki nadal będą obniżać się w stronę rdzenia kręgowego może nawet dojść do upośledzenia” to cios prosto w serce, którego żadna młoda dziewczyna nie chciałaby otrzymać.
Z pogodnej nastolatki wraz z wkroczeniem w pełnoletność, otrzymała chorobę, która nieleczona może doprowadzić do kalectwa. Chciała rozwijać swoją pasję, zaczynała dopiero swoje życie. Rozpoczęła studia, wyszła za mąż i podjęła pierwszą pracę na stażu. I to właśnie pierwsza praca, poza miłością do wizażu, odkryła coś więcej. Drgawki do utraty przytomności, zimne niczym lód, zasinione stopy i potworny ból głowy, który mimo odpoczynku, nie mijał. Zaczęła się wędrówka od szpitala do szpitala i poszukiwania przyczyny niepokojących objawów, które zaatakowały ciało Ani.
Oczekiwanie na wyniki to trochę jak czekanie na wyrok za niewinność. Los nie był łaskawy. Obniżenie migdałków w móżdżku, zakotwiczony rdzeń kręgowy. Zespół Arnolda-Chiariego typu II. Opuszczam ponury gabinet lekarski. Na zewnątrz tętni życie. Świeci słońce, radosny śpiew ptaków przekrzykują beztrosko biegające po parku dzieci, a ja nie wierzę. Ostatnie słowa: „Czeka Panią wózek, jeśli choroba nadal będzie postępować, a migdałki nadal będą obniżać się w stronę rdzenia kręgowego może nawet dojść do upośledzenia.” Z ust lekarza brzmiało to porównywalnie do „No przecież nic się nie stało”. Groteskowa sytuacja, podobna do znanego obrazu Upadku Ikara. Promienna wiosna, ludzie pochłonięci codziennościami nie dostrzegają tonącego Ikara. Trochę drobiazg. Trochę koniec świata.
Cierpienie, które nie pozwala normalnie funkcjonować. Zwleczenie się z łóżka z drętwiejącymi nogami i podniesienie ociężałej od bólu głowy, to dopiero początek choroby. Dla lekarzy jestem trudnym przypadkiem. Dalszego sposobu na ratunek polscy lekarze nie znają. W poszukiwanie szansy po zdrowie – bo chyba jakiś sposób istnieje, wierzyłam od początku. Aż do czasu, kiedy od jednego z lekarzy usłyszałam coś, co brzmiało niczym dobra wróżba „Tylko w Barcelonie znajdziesz pomoc”.
Dwa lata szukałam ratunku i do tej pory ani razu nie usłyszałam dobrych wieści, nie wierzyłam więc, że coś się zmieni. W grudniu otrzymałam odpowiedź. Czas działa na niekorzyść, a każdy kolejny atak choroby może doprowadzić do nieodwracalnych zmian - paraliżu, który z kolei może doprowadzić do kalectwa. Poza operacją uwolnienia zakotwiczenia rdzenia kręgowego, konieczne jest również usunięcie przepukliny oponowej w rejonie krzyżowo-guzicznym. Radość wyparł strach zebrania pieniędzy. Kosztorys. Tak wysoki, że aż zabawny. 72 000 euro.
Operacja w Barcelonie, w Institut Chiari & Syringimielia & Escoliosis rozpaliła we mnie nadzieję. Groźba kalectwa rozbudziła moją chęć do walki. Chwytam swoje życie w garść. Nie chcę się poddać bez walki, by pewnego dnia po prostu nie wstać z łóżka.
Wyjazd na operację to szansa na to, aby wózek i kalectwo nie stały się moją przyszłością. W najgorszym wypadku, choroba zatrzyma się i nie będzie dalej postępować. W najlepszym, wszystkie dotychczasowe zmiany cofną się.
Gdyby nie stos dokumentacji medycznej, zapewne nikt nie podejrzewałby, że piękna i dopiero co rozpoczynająca przygodę z życiem dziewczyna, w swoim ciele skrywa bestię, która może zniszczyć jej życie na zawsze. W naszych rękach spoczywa jej przyszłość. Ania kocha swoje życie i wierzy, że się uda. Podobnie jest z pomaganiem. Tylko wtedy, gdy wierzymy w jego sens, możemy zdziałać cuda.
AKTUALIZACJA 27.11.2015r.
Kochani, termin operacji Ani został przyśpieszony z 24 na 17 listopada. Nie ustawajmy w pomocy i rozkręćmy machinę pomagania. Nie pozwólmy by brak pieniędzy zniszczył przyszłość Anki.