Trudna ścieżka życia

Operacja kolana
Zakończenie: 15 Lipca 2015
Rezultat zbiórki
Pawełek po operacji czuje się dobrze. Stawia kroki w swoich nowych ortezach, jeździ na trzykołowym rowerku i systematycznie się rehabilituje. Od dzisiaj zaczyna naukę w szkole z oddziałami integracyjnymi, z czego bardzo się cieszy. Pawełek ma niezwykłą łatwość nawiązywania kontaktów, więc na pewno się szybko zaadoptuje i będzie miał mnóstwo kolegów. Dziekujemy bardzo za pomoc, bez was nie byłoby to możliwe.
Opis zbiórki
W dniu narodzin mama Pawełka była bardzo młoda. Zbyt młoda by zapewnić poczucie bezpieczeństwa i przyszłość dla synka. Pawełek nie poznał jej głosu, nie zobaczył uśmiechu. Tuż po narodzinach trafił do rodziny zastępczej, która po kilku latach stała się jego rodzinnym domem. Choć w dniu narodzin został w szpitalnym łóżeczku sam, nie został osamotniony. Być może gdyby nie babcia Basia, po 6 dniach od narodzin straciłby życie…
Tuż po narodzinach Pawełek musiał uporać się nie tylko z brakiem matczynego ciepła, troskliwych uśmiechów rodziców, ale również z śmiertelną bakterią, która zaatakowała już po 6 dniach od narodzin, jego maleńkiego ciało. Podejrzenie padło w kierunku zapalenia opon mózgowych. Do postawienia prawidłowej diagnozy potrzebne było pobranie płynu mózgowo – rdzeniowego. 2 próby bolesnych wkłuć nie powiodły się, za to rozpędziły lawinę zagrażających jego życiu powikłań.
Już po 6 miesiącach, kiedy rodzice zastępczy zaczęli przywracać spokój w życiu chłopca i szpitalny koszmar wspominać jak zły sen, Pawełek zaczął tracić kontakt ze światem. Nieobecne spojrzenie błagające o pomoc. Brak ruchu rączek i nóżek. Karetka. Szpital. I strach o życie niewinnego maleństwa, powrócił ze zdwojoną siłą.
W miejscu wkłuć do pobrania płynu mózgowo-rdzeniowego, utworzyły się ropnie na rdzeniu kręgowym. Ucisk na rdzeniu kręgowym doprowadził do nagłego paraliżu wówczas 6-miesięcznego Pawełka. Bez operacji Pawełek straciłby życie lub w najlepszym wypadku zostałby „rośliną”. Po operacji usunięcia ropni Pawełek rozpoczął rehabilitację. Nie udało się całkowicie zlikwidować niedowładu.
Pawełek był wówczas malutki, nieświadomy jak ogromnie trudną walkę przeszedł. Nie pamięta bólu i cierpienia. Nie pamięta wylanych łez przez Panią Barbarę, która przez długie miesiące wyczekiwała przy szpitalnym łóżeczku. O przebytej tragedii przypominają mu jedynie chore nóżki i nieustająca od 7 lat praca z nimi. Od początku było wiadomo, że sama rehabilitacja to za mało, aby Pawełek mógł samodzielnie chodzić. Choć ciało Pawełka dzięki intensywnej rehabilitacji wzmocniło się, na wykrzywionych stópkach nie dało się stać. W 2012 roku lekarze zdecydowali, że konieczne będą operacje. Pierwsze miały być zoperowane stópki. Na wyznaczony przez NFZ termin operacji stópek, czekaliby po dziś dzień. Największe szanse na powodzenie można było uzyskać przed ukończeniem 3 roku życia. Pomogli ludzie. Operacja odbyła się, a Pawełek z kulami w rękach i ortezkami na nogach zaczął samodzielnie chodzić. Teraz przyszła pora na kolano. Sztywne, nie pozwala porzucić kul i samodzielnie biegać. Termin operacji został wyznaczony na 16 lipca.
Choć w dniu narodzin, został porzucony przez rodziców, nigdy nie zaznał samotności. Od pierwszych dni z największą czułością i całymi pokładami miłości Pani Barbara i Mirek stworzyli dla niego dom, starając się zapewnić mu jak najlepszą przyszłość. Poza Pawełkiem, opiekują się również siedmiorgiem dzieci. Nie stać ich na pokrycie kosztów operacji. Nie chcą też odbierać mu szansy na samodzielność. Możesz wykrzyczeć niesprawiedliwość losu, tylko po co – ścieżki życia nie przekrzyczysz. Możesz też pomóc, podarować swoje dobre serce i szansę na samodzielność. Pawełek prosi o to drugie.