Babciu, musisz żyć! Ratunek dla pani Zosi

zabieg NanoKnife
Zakończenie: 13 Grudnia 2015
Rezultat zbiórki
[*] W sobotni wieczór, 12 grudnia 2015 roku, ku rozpaczy rodziny pani Zosia odeszła ze świata żywych. Łączymy się w bólu z najbliższymi, którzy byli przy niej do samego końca. Rodzina dziękuje za wsparcie i dobre słowa każdemu, kogo wzruszył los pani Zosi. Zebrane środki zostaną przeznaczone na pomoc innym podopiecznym Fundacji.
Opis zbiórki
Najgorszy jest ból. Ból, który sprawia, że ciężko iść nawet do kuchni, by zrobić herbatę. Ból, który zabiera radość ze spędzania chwil z bliskimi, z trzymania męża za rękę, z uśmiechów wnuków - Poli, Emilki, Dominiki, Natalki, Alana... Ból, który próbuje odebrać życie, ukraść bliskim mamę i babcię. Jest jednak szansa, że ból można pokonać. Cena za życie bez niego, za życie w ogóle - to około 60 tysięcy złotych.
Pierwszy raz ból pojawił się w sierpniu tego roku. Wcześniej nigdy go nie było. Pani Zosia cieszyła się doskonałym zdrowiem, nigdy nie chorowała. Aktywna, energiczna, pełna optymizmu. Nikt nie dałby jej 65 lat. Dla synowej i córek zawsze była nie tylko mamą, ale i przyjaciółką. Uśmiech nie schodził jej z ust, a szklanka zawsze była do połowy pełna. Najbardziej na świecie lubiła sprawiać, by na dziecięcych twarzyczkach pojawiała się radość - zaplatać wnuczkom warkocze, czytać do poduszki bajki, rozpieszczać prezentami, wypełniać dom zapachem pieczonego ciasta…
W wakacje przyszedł jednak ból brzucha. To pewnie stres albo dolegliwości pogodowe – pomyślała pani Zosia. Ból jednak nie ustępował. Lekarz ogólny podejrzewał piasek w nerkach. Zlecił USG. Jedna chwila, podczas której wszystko się zmieniło… Szpital w Lublinie, a tam potwierdzenie najgorszego – rak trzustki. Szok, niedowierzanie, ale też nadzieja – wystarczy przecież wyciąć zmianę nowotworową, a wszystko będzie dobrze, prawda? Rak brzmi jak wyrok. To złe słowo. Rodzina i pani Zosia go unikają. Po operacji, która miała być szansą na wyzdrowienie, nie da się go już nie używać. Bo rak jest, i to bardzo złośliwy. Guz jest nieoperacyjny. Duży i w trudnym miejscu, w trzonie trzustki. Nie da się go wyciąć. Chemia może go zmniejszyć, ale wcale nie musi. Jest za to ogromnym zagrożeniem dla życia. Tych dni, które jeszcze zostały. Zbyt dużym.
Rozpacz, strach, ale też usilne poszukiwanie ratunku… Rodzina, rozrzucona po Polsce – Stalowa Wola, Lublin, Warszawa – znajduje go w Krakowie. Jest metoda, która może uratować życie pani Zosi – NanoKnife, niszczenie komórek nowotworowych za pomocą prądu o wysokim napięciu. Ten nowoczesny sposób stosowany jest już w Polsce, pozostaje jednak nierefundowany przez NFZ. A to jedyna metoda, mogąca uratować życie pani Zosi. Jedyna dająca nadzieję. Jedyna mogąca pokonać ból, który pogłębia się z czasem – bo największym wrogiem jest tutaj czas. Operacja musi być wykonana jak najszybciej, póki nie ma przerzutów. Pani Zosia jeszcze ich nie ma. Aby jednak NanoKnife się odbył, konieczne są pieniądze. Rodzina robi, co może, żeby zdobyć potrzebną kwotę, która wykracza poza ich możliwości finansowe. Za wszelką cenę chcą uratować życie ukochanej Mamy i Babci…
Pani Zosia jest dzielna. Silna, tak jak była zawsze. Pyta wnuczki, co w szkole. Pociesza zapłakaną rodzinę, zamiast samej szukać pocieszenia. I stara się cały czas uśmiechać, mimo że coraz częściej na jej twarzy pojawia się grymas bólu. Nie wyobraża sobie jednak, że może nie doczekać maja i nie być na komunii wnuczek, Emilci i Polci. Że nie przytuli już Dominisi i Natalki. Nie będzie widzieć, jak Alanek dorasta. Tak bardzo jej na tym zależy… Wnuczki wiedzą, że babcia choruje i że jest to choroba nieuleczalna. Emilka mówi rodzicom, że mają nie płakać. Babcia jest przecież najlepszą osobą na świecie, a dobro zawsze wraca. Dzięki dobrym sercom ludzi na pewno uda się ją uratować. Wierzy, że babcia będzie żyć.