Zderzenie z tirem przekreśliło jego przyszłość. Pomóż Patrykowi stanąć na nogi

Roczna rehabilitacja - jedyna szansa na postawienie Patryka na nogi
Zakończenie: 27 Grudnia 2023
Opis zbiórki
Może gdyby tego dnia postanowił spóźnić się do pracy, wszystko wyglądałoby inaczej. Ten wypadek mógł zdarzyć się każdemu. Nasz syn wygrał już walkę o życie, pozostała mu kolejna, niemniej ważna: batalia o sprawność.
Patryk miał zawsze mnóstwo energii. Mógłby ją z pewnością śmiało podzielić na kilka innych osób. Byliśmy dumni, jak świetnie sobie radzi. Już na progu dorosłości potrafił się doskonale dopasować, nauczyć nowych umiejętności. Gdyby nie wypadek dziś z pewnością rozpoczynałby zawodową karierę, pełną mniejszych i większych sukcesów. Niestety, los z nas zadrwił i wystawił nas na próbę. Nie możemy zrezygnować - nasz syn ma przed sobą całe życie.
To nie miało tak wyglądać. Ten grudniowy dzień zapamiętam na zawsze. Wróciłem z nocnej zmiany, zdążyłem się położyć, gdy usłyszałem dźwięk telefonu. Pierwsza myśl: nikt nie dzwoni o tej godzinie, to pewnie pomyłka. Kiedy jednak na ekranie zobaczyłem imię córki byłem pewien, że to zapowiedź czegoś złego… Pierwszy dźwięk, który usłyszałem to płacz. A później te słowa: wydarzył się wypadek, Patryk uderzył w coś samochodem. Wtedy do końca nie wiedzieliśmy, co się stało, jakie będą konsekwencje… Przez 40 minut byłem sparaliżowany. Mój syn i wypadek?! Nie mogłem tego przetrawić… Kiedy tylko się otrząsnąłem, podjąłem decyzję o natychmiastowym powrocie z Niemiec do Polski. Od Patryka, mnie i żonę dzieliło kilkaset kilometrów. Długa droga wiedziona przez zimowe drogi, a ja podtrzymywany przez adrenalinę jechałem na spotkanie, by dowiedzieć się, co dokładnie się wydarzyło. W międzyczasie córka przekazywała nam informacje - o tym, że stan jest ciężki, że Patryk walczy o życie. Tak bardzo chcieliśmy być obok. Kilometry wlokły się w nieskończoność…
Kiedy dotarliśmy na miejsce potwierdziło się to, co najgorsze. Stan Patryka był bardzo poważny, ale kiedy dostawaliśmy te strzępki informacji nie spodziewaliśmy się, że jest tak źle. Lekarze walczyli, a my mogliśmy się modlić i czekać… Mieć nadzieję na to, że Bóg wysłucha naszego błagania. Lekarze nie chcieli mówić nam nic, dawać nam złudnych nadziei. Sami nie byli w stanie przewidzieć, jakie będą rezultaty.
Kiedy Patryk się obudził, był innym człowiekiem. Nasz syn zniknął, jego miejsce zajął ktoś inny - bezwładny, nieobecny. Patrzyliśmy na niego przerażeni. Wszyscy zadawali sobie jedno pytanie “co dalej?”. Mijały miesiące, dostaliśmy informację, że niezbędna jest rehabilitacja. Staraliśmy się o ośrodek i refundowaną opiekę specjalistów. Niestety po wyjściu ze szpitala Patryk miał odleżyny, co zdyskwalifikowało go już na starcie. Powrót do szpitala i malejące nadzieje na powrót do sprawności…
Pojawiła się szansa na sprawność, ale niezbędna jest rehabilitacja. Jej koszt jest ogromny i znacznie przewyższa nasze możliwości. To kwota, której nie jesteśmy w stanie zebrać, nawet w ciągu kilku lat. Potrzebujemy ludzi dobrej woli, którzy nam pomogą. Twoje wsparcie to dla mojego syna nadzieja. Środki można wpłacać w złotówkach i euro.
Nasz syn, jak pokazał w pierwszych godzinach tuż po wypadku, ma ogromną wolę walki. Żyje, bo ta energia nigdy go nie opuściła. Niestety, sam może niewiele. Balansowanie na granicy życia i śmierci odcisnęło na nim bolesne piętno. Niemożliwość ruszenia jedną stroną ciała jest dla niego ogromnym problemem. Samodzielnie przewrócenie się na drugi bok jest nieosiągalne. Młody człowiek, pozbawiony władzy nad własnym ciałem, możliwości decydowania o sobie. Dla którego utrzymanie łyżeczki staje się marzeniem. Wyobrażasz sobie taką sytuację?
Patryk:
Kilka sekund może zmienić twoje życie, nic już nie będzie takie samo… Jeśli będziesz miał szczęście, pozostaną wspomnienia z czasów sprawności, w innym przypadku w głowie zostaje czarna dziura. Jak ją zapełnić, kiedy jedyne, co cię otacza to szpitalne ściany? Notowanie zmian dyżurów, kolejnej rehabilitacji, płacz rodziców i pytanie, które wciąż widzisz w ich oczach “co dalej?”. Nigdy nie chciałem być dla nikogo ciężarem. Plany, marzenia, wszystko rozmyło się tuż po uderzeniu.
Najgorsze jest to, że po wypadku życie toczy się dalej… Nikt z nas nie może rzucić wszystkiego i poświęcić się codziennej opiece. Sami możemy niewiele. Potrzebujemy zaangażowania specjalistów, którzy będą w stanie pomóc Patrykowi. Nasz syn może do nas wrócić… Marzymy o tym, od tego feralnego dnia. Pomóżcie nam spełnić jedyne marzenie.