Daj mi szansę bym mógł chodzić

Roczna rehabilitacja i turnus rehabilitacyjny
Zakończenie: 12 Lutego 2018
Opis zbiórki
To, o co my walczymy z całych sił każdego dnia, dla innych jest normą. Nie doceniają tego, że mogą po prostu wstać i iść, po drodze słysząc dźwięki otaczającego świata. Patryk nie może, ale to nie znaczy, że się poddał. Jego wola życia zadziwia wszystkich już od pierwszych chwil, gdy pojawił się na świecie. Teraz tak bardzo chciałby być samodzielny. Pomożesz?
Starsza siostra czekała ze zniecierpliwieniem na Patryka od chwili, gdy powiedzieliśmy jej, że w końcu będzie miała wymarzonego braciszka. Ciąża przebiegła spokojnie i nic nie zapowiadało tragedii. I chociaż nie mogliśmy się doczekać powitania synka na świecie, nie sądziliśmy, że pojawi się tak wcześnie…
Silny, nagły ból spowodował, że pierwszy raz w życiu naprawdę zaczęłam się bać. Coś było nie tak, coś działo się z moim dzieckiem, które przecież miało być bezpieczne w ciele matki. Później wszystko potoczyło się szybko: szpital, w którym nie umieli pomóc, przenosiny do placówki w Kielcach i kilometry kroplówek mających ocalić mnie i moje dziecko. Lekarze nie mogli pozwolić, by Patryś za szybko się urodził. To był dopiero 28 tydzień! Każdy dzień był na wagę złota, jednak kolejne informacje mnie załamywały. Okazało się, że pękł pęcherz płodowy. Rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem. Niestety, po tygodniu wody płodowe były zielone, a życie mojego synka wisiało na włosku. Leżałam bezradna nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje - jeszcze nawet nie zobaczyłam twarzy Patryka, nie złapałam go za malutką rączkę, nie poczułam ciepła jego ciałka, a już miałambym go stracić? Całą siłą woli starałam się sprawić, by przeżył. W myślach błagałam go, żeby nie umierał, żeby był silny, bo czeka na niego kochająca rodzina.
Jedynym wyjściem było wywołanie porodu. Patryś ważył niewiele ponad kilogram i był malutki jak ptaszek. Nie słyszałam jego głosu, tego pierwszego krzyku, na który czeka każda matka. Jednak żył, oddychał, jego serduszko biło i tylko to miało znaczenie. Kolejne 100 dni spędził w inkubatorze. Nie mogłam go wziąć na ręce, przytulić. Nawet gdybym mogła, bałabym się - był drobny i sprawiał wrażenie, że byle podmuch wiatru może go skrzywdzić. Chociaż lekarze kazali mi przygotować się na to, że moje dziecko umrze, wbrew wszystkiemu Patryk walczył. Był wojownikiem od pierwszych chwil i zadziwiał wszystkich wolą życia.
Gdy najgorsze było już za nami, kilka dni przed wyjściem ze szpitala zdarzyło się to, co do tej pory ciąży jak klątwa na naszym życiu. Po opuszczeniu inkubatora Patryś zachorował na zapalenie płuc i doznał wylewu II stopnia. Musieliśmy pożegnać wizję powrotu do bezpiecznego domu i na kolejny miesiąc zamieszkaliśmy w szpitalu. Lekarze unormowali stan synka i obiecywali, że wystarczy pół roku rehabilitacji i Patryk będzie zdrowy, dogoni swoich rówieśników i szybko zapomnimy o koszmarze szpitala.
Nie zapomnieliśmy. Gdy Patryś był coraz starszy, było widać, że jest daleko za dziećmi w swoim wieku. Jego oczy były cały czas przerażone, a my nie wiedzieliśmy, co się za tym kryje. W końcu trafiliśmy do szpitala z podejrzeniem problemów okulistycznych, następnie do naurologa. Dopiero wtedy okazało się, co dolega synkowi - na skutek wylewu okołoporodowego jest niepełnosprawny, cierpi na dziecięce porażenie mózgowe z aterozą i ma duży niedosłuch. To dlatego nie nauczył się mówić jak inne dzieci, nie może chodzić i nie rozwija się tak, jak powinien. Od chwili diagnozy rozpoczęliśmy walkę o zdrowie Patryka - o to, by był jak najbardziej samodzielny i mógł mieć szczęśliwe życie, mimo swoich ograniczeń.
Syn ciężko pracuje, walczy o każdy, najmniejszy postęp. Od początku szukaliśmy różnych metod rehabilitacji i sposobów na to, by podnieść jakość życia naszego dziecka. Był rehabilitowany metodą Vojta, Bobathów, przeszedł ćwiczenia nierówno uprawniające, miał zabiegi na tkankach miękkich: akupunkturę i osteopatię - wszystkie te zabiegi są bardzo drogie. To, co oferuje NFZ jest jedynie kroplą w morzu potrzeb osoby niepełnosprawnej, dlatego poświęciliśmy całe oszczędności i dzięki wsparciu rodziny i bliskich Patryk doszedł do momentu, w którym jest teraz.
Życie Patryka nie jest łatwe - chociaż wszystko rozumie, stara się nawet mówić, to przez niedosłuch jego mowa jest bardzo ciężka, dla niektórych niezrozumiała. Nie może też chodzić, a to jego największe marzenie. Wieloletnia rehabilitacja zdziałała jednak cuda - dzięki niej syn poszedł do przedszkola specjalnego, potem do szkoły. Obecnie jest uczniem gimnazjum i radzi sobie znakomicie. Jest pogodnym chłopakiem i chociaż porusza się na wózku, wszędzie go pełno. Jak każdy jego rówieśnik, chce poznawać świat, być niezależny od innych - chciałby po prostu móc wstać z wózka i iść przed siebie. Wiemy, że to możliwe - rehabilitanci z Krakowa mają niemal stuprocentową pewność, że Patryk może chodzić, potrzebna jest jedynie dalsza intensywna rehabilitacja.
Jak można podejrzewać, nie należy ona do najtańszych, a nam skończyły się już pieniądze. Obecnie potrzebujemy funduszy na turnusy rehabilitacyjne, neurologopedę i biofeedback. Jesteśmy w stanie poruszyć niebo i ziemię, by nasze dziecko było szczęśliwe - przecież to normalne, każdy rodzic zrobiłby to samo na naszym miejscu. Bardzo prosimy, dajcie Patrykowi szansę. On jest tak bardzo dzielny, stara się każdego dnia, pokonuje swoje słabości, walczy… z Waszą pomocą na pewno mu się uda!