Podaruj mi życie

Skarbonka została założona z inicjatywy organizatora, który odpowiada za jej treść.
Nasz koszmar zaczął się rok temu. Tylko 12 miesięcy temu, a ja już niemal zapomniałam, jak wyglądało nasze życie, w którym nie było nowotworu! W lutym Sergiej nagle źle się poczuł, zaczął wymiotować krwią. Zdiagnozowano u synka zapalenie błony śluzowej żołądka, jednak leczenie nie pomagało... Wystąpił silny obrzęk i przerażeni lekarze wysłali nas do innego szpitala.
W Krasnodarze wysłali nas USG i tam zaczęło się moje piekło… Wokół monitora maszyny USG zebrało się kilku lekarzy, dyskutując po cichu, uważnie patrzyli na monitor. Nie rozumiałam, co się dzieje. To tylko początek horroru. Stan synka zaczął gwałtownie pogarszać się, lekarze wykonali tomografię komputerową z kontrastem. Zapadła straszna diagnoza - chłoniak rozlany z dużych limfocytów B IV stopnia ze zmianami ośrodkowego układu nerwowego. Sergiej był w bardzo ciężkim stanie!
Po drugim cyklu chemioterapii synek zaczął wracać do zdrowia, przybierać na wadze, stan zdrowia wyraźnie się poprawił. Przygotowywał się do ostatniego bloku chemioterapii i wypisu, ale nagle zachorował, zaczął wymiotować. Lekarz zlecił badania, których wyniki wykazały, że Sergiej ma wznowę. Wszystko zaczęło się od nowa! Ale teraz ciało Sergiejka nie reagowało tak dobrze na leczenie, więc podawano mu celowaną chemioterapię. Organizm synka był tak wyczerpany, że spał on całą dobę, budząc się tylko po to, by pójść do toalety i coś zjeść. Dokumenty na przeszczep szpiku kostnego zostały wysłane do wszystkich specjalistycznych szpitali kraju. Odpowiedź nadeszła z Petersburga, czekali tam na nas 7 października.
Niestety w Petersburgu musieliśmy znowu czekać kolejny tydzień, zanim przystąpiliśmy do przygotowań do przeszczepu. Po pierwszej analizie płynu mózgowo-rdzeniowego usłyszałam, że jest bardzo źle, trzeba natychmiast zrobić przeszczep, to może już być koniec... Po przeszczepie, mimo że stan synka się pogarszał, lekarze kontynuowali „leczenie” przez miesiąc, do momentu kiedy punkcja wykazała, że szpik kostny jest całkowicie zajęty przez komórki rakowe! Wtedy kazano mi przygotować się na najgorsze... Ziemia osunęła mi się spod nóg, ból i rozpacz ścisnęły mnie jak imadło, byłam po prostu sparaliżowana bezradnością. Wiedziałam, że nie mogę się poddać! Że muszę zrobić wszystko, by uratować moje dziecko! Dlatego dziś jesteśmy w Turcji i błagam - pomóż nam!
Wszystkie środki zebrane na skarbonce trafiły
bezpośrednio na subkonto Podopiecznego:
Nasz koszmar zaczął się rok temu. Tylko 12 miesięcy temu, a ja już niemal zapomniałam, jak wyglądało nasze życie, w którym nie było nowotworu! W lutym Sergiej nagle źle się poczuł, zaczął wymiotować krwią. Zdiagnozowano u synka zapalenie błony śluzowej żołądka, jednak leczenie nie pomagało... Wystąpił silny obrzęk i przerażeni lekarze wysłali nas do innego szpitala.
W Krasnodarze wysłali nas USG i tam zaczęło się moje piekło… Wokół monitora maszyny USG zebrało się kilku lekarzy, dyskutując po cichu, uważnie patrzyli na monitor. Nie rozumiałam, co się dzieje. To tylko początek horroru. Stan synka zaczął gwałtownie pogarszać się, lekarze wykonali tomografię komputerową z kontrastem. Zapadła straszna diagnoza - chłoniak rozlany z dużych limfocytów B IV stopnia ze zmianami ośrodkowego układu nerwowego. Sergiej był w bardzo ciężkim stanie!
Po drugim cyklu chemioterapii synek zaczął wracać do zdrowia, przybierać na wadze, stan zdrowia wyraźnie się poprawił. Przygotowywał się do ostatniego bloku chemioterapii i wypisu, ale nagle zachorował, zaczął wymiotować. Lekarz zlecił badania, których wyniki wykazały, że Sergiej ma wznowę. Wszystko zaczęło się od nowa! Ale teraz ciało Sergiejka nie reagowało tak dobrze na leczenie, więc podawano mu celowaną chemioterapię. Organizm synka był tak wyczerpany, że spał on całą dobę, budząc się tylko po to, by pójść do toalety i coś zjeść. Dokumenty na przeszczep szpiku kostnego zostały wysłane do wszystkich specjalistycznych szpitali kraju. Odpowiedź nadeszła z Petersburga, czekali tam na nas 7 października.
Niestety w Petersburgu musieliśmy znowu czekać kolejny tydzień, zanim przystąpiliśmy do przygotowań do przeszczepu. Po pierwszej analizie płynu mózgowo-rdzeniowego usłyszałam, że jest bardzo źle, trzeba natychmiast zrobić przeszczep, to może już być koniec... Po przeszczepie, mimo że stan synka się pogarszał, lekarze kontynuowali „leczenie” przez miesiąc, do momentu kiedy punkcja wykazała, że szpik kostny jest całkowicie zajęty przez komórki rakowe! Wtedy kazano mi przygotować się na najgorsze... Ziemia osunęła mi się spod nóg, ból i rozpacz ścisnęły mnie jak imadło, byłam po prostu sparaliżowana bezradnością. Wiedziałam, że nie mogę się poddać! Że muszę zrobić wszystko, by uratować moje dziecko! Dlatego dziś jesteśmy w Turcji i błagam - pomóż nam!
Wpłaty
- Wpłata anonimowa10 zł
Walcz kochany 😓
- Wpłata anonimowaX zł
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa10 zł
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
