Nowotwór zabija Gabrysię! Wyrwijmy ją z jego szponów...

immunoterapia anty-GD2 w Krakowie
Zakończenie: 8 Maja 2019
Rezultat zbiórki
Dzisiaj (19 czerwca 2019 roku) o godzinie 11:30 Gabrysia powiększyła grono Aniołków.
Gabrysia odeszła we własnym domu, w ramionach mamy. Jeszcze chciała wyjść na dwór, zobaczyć słoneczko. Wszyscy się z nią pożegnali, mama wzięła ją na ręce i poszły zobaczyć niebo. Chwilę później zasnęła, na zawsze. Stała się częścią tego nieba, które jeszcze niedawno oglądała...
Śpij Aniołku, byłaś taka dzielna. Teraz już czas odpocząć...
Rodzicom i wszystkim bliskim wojowniczki Gabrysi składamy najszczersze wyrazy współczucia. Nigdy nie zapomnimy o tej wspaniałej dziewczynce.
*********
Gabrysia nie zdążyła wykorzystać środków, które zebraliśmy na jej leczenie. Zostaną one przekazane na ratowanie życia innego dziecka — jak tylko będziemy znać szczegóły, dodamy tę informację tutaj. Dziękujemy wszystkim, którzy każdego dnia dawali siłę i nadzieję.
********
Aktualizacja 09.07.2019:
Część środków decyzją rodziców Gabrysi zostaje przekazana na ratowanie życia Rubika, kolegi Gabrysi z działu onkologii: KLIK
Opis zbiórki
Gdyby Gabrysia podczas zabawy nie nabiła sobie guza, do dziś nie wiedzielibyśmy o raku. Lekarz powiedział, że któregoś dnia by zasnęła i już się nie obudziła… Dzisiaj walczymy o życie naszej ukochanej córeczki i bardzo prosimy Cię o pomoc. Gabrysia nie może umrzeć....
Tak trudno uwierzyć, że tkwimy w środku piekła onkologicznego! Litry chemii, ciężkie operacje, złote kędziorki, które już dawno wypadły i ogromna blizna na środku główki - zniesiemy to wszystko, jeśli tylko będziemy mieli nadzieję. Niestety, ostatni etap leczenia - immunoterapia - nie jest refundowany. Bez Twojej pomocy nie uratujemy naszego dziecka…
Pięć lat czekaliśmy, aż w naszym życiu pojawi się upragnione drugie dziecko. Gdy urodziła się Gabrysia, nasze szczęście nie miało granic. Rozwijała się wspaniale, była zdrowa i piękna - oczko w głowie całej rodziny. Tamtego dnia tańczyła. Straciła równowagę, uderzyła się główką o futrynę. Kilka łez, mama pocałowała i miało być dobrze - przecież takie małe wypadki zdarzają się często. Niestety, nasz oznaczał początek horroru, chociaż dziś mówimy, że to było szczęście w nieszczęściu.
Na główce córeczki pojawił się ogromny guz, który nie chciał się wchłonąć. Po kilku dniach miał wielkość dziecięcej piąstki! Pojechaliśmy do chirurga. W szpitalu od razu wzięli Gabrysię na tomograf - chcieli sprawdzić, dlaczego guz jest tak ogromny. Po badaniu wzięłam córeczkę na ręce, wtedy podszedł do mnie lekarz. Miałam od razu podpisać zgodę na operację…
Już dwie godziny później lekarze wiedzieli, że w główce córeczki jest guz - przerzut nowotworu. 2 października 2018 roku poznaliśmy przerażającą diagnozę… Gabrysia ma neuroblastomę w IV stopniu złośliwości, z przerzutem do kości czaszki!
Musieliśmy błyskawicznie otrząsnąć się z szoku. Z Piły trafiliśmy na oddział onkologiczny szpitala w Szczecinie, gdzie jesteśmy do dzisiaj. Zaczęła się walka na śmierć i życie…
W tej całej tragedii cieszymy się z jednego - że tamtego dnia córeczka upadła i uderzyła się w główkę. Lekarz powiedział nam, że to było szczęście w nieszczęściu. Gdyby nie ten niefortunny wypadek, nasze dziecko by umarło! Wcześniej rak nie dawał żadnych objawów, a tymczasem straszliwy potwór zagnieździł się w organizmie Gabrysi i powoli wysysał z niej życie!
Mamy wspaniałą rodzinę i cudownych ludzi wokół, którzy dają nam sił w tych strasznych chwilach. Nie poddajemy się, nie mamy ani chwili zwątpienia. Sytuację bardzo przeżywa Maja, nasza starsza córeczka. Musieliśmy jej wyjaśnić, że jej kochana siostrzyczka ma raka, ale wkrótce wyzdrowieje i wrócimy do domu. Przecież nie może być inaczej!
Leczenie trwa. Przed nami mnóstwo badań, operacja wycięcia nadnercza, megachemia i autoprzeszczep. Te wszystkie etapy leczenia są refundowane. Walkę z neuroblastomą kończy leczenie przeciwciałami ANTY GD-2. To daje większe szanse przeżycia i zmniejsza ryzyko, że rak wróci. Niestety, właśnie ten etap nie jest refundowany…
Za 3 miesiące rozpoczyna się immunoterapia. Gdy dostaliśmy jej wycenę, grunt usunął się spod naszych stóp - to ok. 700 tysięcy złotych! Życie naszej Gabrysi ma swoją cenę, której nie jesteśmy w stanie zapłacić. Mamy jednak wiarę, że córeczka pokona tego potwora, że jeszcze będzie tak pięknie, jak przed chorobą… Gdy jeździmy na kolejne podania chemii, Gabrysia jest bardzo grzeczna. Choć ma dopiero 1,5 roczku, dzielnie i cichutko znosi wszystkie wkłucia i badania. Zupełnie jakby wiedziała, że tak trzeba, by w końcu wróciła do domku… Bardzo prosimy, pomóżcie naszej córeczce żyć...
Sylwia, Tomasz, Maja i Gabrysia
****************
Zobacz także:
radioszczecin.pl