Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Gosia Kaczyńska
Gosia Kaczyńska , 47 lat

Jedna chwila zabrała mi wszystko! Dzisiaj marzę, abym znowu mogła chodzić!

Małgosia od dawna zmagała się z astmą. Pewnego dnia jeden atak przesądził niemal o wszystkim. Sytuacja była na tyle poważna, że jej bliscy nie wiedzieli, czy kiedyś jeszcze ją zobaczą. Atak astmy skończył sie tragicznie. Małgorzata próbowała sie ratować, sama zeszła z wysokiego piętra w kamienicy i nagle straciła przytomność. Doszło do ustania krążenia i zatrzymania akcji serca. Potem zapadała w śpiączkę, w której spędziła kilka miesięcy! Lekarze właściwie nie dawali nadziei. Twierdzili, że szanse na wybudzenie są znikome. Gosia udowodniła jednak jak bardzo kocha życie. Gdy odzyskała świadomość, zarówno ona, jak i jej rodzina, stwierdzili z przerażeniem, że sytuacja jest bardzo poważna!  Moja przyjaciółka nie mogła już ruszać nogami i rękoma. Straciła wzrok. Pojawiły się także problemy z mową, która stała się bardzo niewyraźna. Jedyny ruch, jaki mogła wykonywać to ten gałkami ocznymi… Ale żyła i to było najważniejsze! Na kilka miesięcy wyjechała do specjalistycznego ośrodka, gdzie została objęta intensywną rehabilitacją. Pojawiły się pierwsze efekty, ale potem wszystko przepadło! Małgosia wróciła do domu, jednak nie miała już dostępu do stałej rehabilitacji. I tak minęło kilka lat… Dzisiaj nadal nie odzyskała wzroku, nie potrafi utrzymać kubka w ręku ani samodzielnie zjeść posiłku. Porusza się tylko na wózku inwalidzkim, ale nie samodzielnie – zawsze potrzebuje pomocy. Małgosia jednak się nie poddaje. Własnymi siłami stara się ćwiczyć i wzmacniać swoją sprawność. W ten sposób potrafi już sama podnieść się z łóżka do pozycji siedzącej oraz siedzieć bez podparcia!  Sytuacja jest naprawdę trudna. Jest sama z mężem, który przeszedł poważną operację serca. Staram się ich wspierać, ale to ciągle za mało! Nie mogę patrzeć, jak Gosia zamknięta jest w czterech ścianach i siłą musi walczyć o każdy, nawet najmniejszy postęp.  Pragnę pomóc i zapewnić jej jak najlepszą i bardzo intensywną rehabilitację neurologiczną, logopedyczną oraz terapię wzroku. Potrzeb jest dużo, bo dochodzą także wszelkie sprawy medyczne. Przez lata razem z mężem radzili sobie sami, ale teraz jest już zbyt ciężko.  W imieniu Małgosi serdecznie proszę wszystkich przyjaciół, znajomych i nieznajomych z wielkim sercem  o wsparcie. Sami niestety nie damy rady… Ewa, przyjaciółka    

644,00 zł ( 0,83% )
Brakuje: 76 165,00 zł
Matylda Porucznik
Matylda Porucznik , 8 lat

Matylda zaraża uśmiechem, pod którym kryje się ogromne cierpienie ‼️

W ciąży czułam się doskonale, nie było żadnych niepokojących objawów. Do czasu… W 23. tygodniu, podczas kontrolnego badania USG – lekarz poinformował mnie, że moja córeczka jest o dwa tygodnie za mała, względem prawidłowego rozwoju. Zapewnił jednak, że moje dzieciaki wcześniej też rodziły się małe i wszystko jest w porządku…  Niestety nie było. Gdy córeczka po urodzeniu zaczęła mieć bezdechy i sinieć, niezwłocznie udaliśmy się do lekarza. W szpitalu w Łodzi po wielu badaniach okazało się, że moja Matylda urodziła się z wrodzoną cytomegalią. Ten straszny wirus sprawił, że jej życie to ciągła walka, gdyż mózg nie miał szans na prawidłowy rozwój. U mojej córeczki zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, niepełnosprawność intelektualną i ruchową, wadę wzroku, słuchu, epilepsję i problemy z ciałem modzelowatym, które odpowiada za przekazywanie informacji między półkulami mózgu. Te wszystkie diagnozy, które spadały na nas bezlitośnie - były przerażające. Bardzo bałam się o swoje ukochane dziecko. Na szczęście silniejsza od strachu była miłość, która pchała mnie do przodu, abym walczyła o zdrowie Matyldzi.  Moja córeczka jest bardzo radosną dziewczynką. Pomimo swoich problemów, codziennie swoim uśmiechem motywuje nas do działania. Ma starsze rodzeństwo – Zuzię i Łukasza. Matylda, choć nie mówi, zawsze reaguje na nich z entuzjazmem i wyciąga do nich ręce.  Moje starsze dzieci bardzo pomagają mi w opiece nad młodszą siostrą. Niestety ze względu na konieczność całodobowej opieki nad Matyldą – nie mogę podjąć żadnej pracy. Jedyną osobą, która pracuje, jest mój mąż.  Niestety tylko intensywna i systematyczna rehabilitacja, pozwala nam czynić postępy i nie tracić tego, co już uzyskaliśmy. 2 lata temu Matylda potrafiła już zrobić 10 kroków, powiedzieć kilka słów… Niestety przez silne ataki epileptyczne i infekcje – córeczka traci nabyte wcześniej umiejętności. Nie możemy do tego dopuszczać… Powrót do nich zajmuje nam 2 miesiące. Co jakiś czas jeździmy na kontrolny rezonans, który wykazuje, czy mózg Matyldzi czyni postępy… I czyni! Dzięki temu wiemy, że idziemy w dobrym kierunku. Nie możemy pozwolić, aby brak możliwości finansowych sprawił, że nasza córeczka straci możliwość rehabilitacji. A ta, choć bardzo kosztowna, jest naszym jedynym ratunkiem! Proszę, pomóżcie nam, wesprzyjcie w walce o ukochane dziecko! Rodzice ➡️ Matylda Radosna Wojowniczka – Facebook 💚 ➡️ Instagram Wojowniczki 💚 ➡️ Mati Radosna Wojowniczka – Tik Tok 💚

659,00 zł ( 0,72% )
Brakuje: 90 831,00 zł
Ania Drońska
Ania Drońska , 15 lat

Od tak wielu lat walczy o zdrowie... Proszę, pomóż Ani!

Moja droga córeczka Ania przyszła na świat 7 września 2007 roku. Od tego czasu minęło już tak wiele lat, a jej życie ciągle wypełnione jest cierpieniem. Czasami ciężko mi uwierzyć, jak dużo musi znosić mojego kochane dziecko... Ania choruje na polineuropatię ruchowo-czuciową, epilepsję, nadciśnienie tętnicze, tachykardię, astmę oskrzelową. Ma torbiele w mózgu i niedoczynność tarczycy. Często występuje u niej zakażenie układu moczowego. Cierpi też na alergię pokarmową. 15 maja wydarzyła się tragedia. W trakcie ataku padaczki, Ania uderzyła głową o ścianę tak mocno, że wylądowała w szpitalu. Diagnoza: uraz kręgosłupa szyjnego. Na oddziale przebywała prawie 3 tygodnie… Ale to na nic! Ania pomimo długiego pobytu w szpitalu, dalej musi nosić kołnierz ortopedyczny. Jej głowa po jego zdjęciu opada do przodu. Obecnie szukam sposobów na pomoc córce, odwiedzając wielu lekarzy… Jej stan bardzo się pogorszył, obecnie porusza się na wózku. Ania uczęszcza do szkoły branżowej – uczy się na kucharza. Niestety, częste pobyty w szpitalu utrudniają jej zdobywanie wiedzy. Wielka szkoda, bo bardzo lubi się uczyć. Moja kochana córka jest pod stałą opieką specjalistów i jak wspomniałam, często musi być hospitalizowana. Potrzebuje też stałej rehabilitacji i specjalistycznych butów ortopedycznych, które musimy często wymieniać. Wszystko to generuje ogromne koszty... Bardzo proszę o wsparcie dla Ani. Na polineuropatię chorują też moje dwie starsze córki, więc nasza sytuacja nie jest łatwa. Wierzę, że wspólnymi siłami zawalczymy o zdrowie i sprawność Ani! Zuzanna, mama

1 355,00 zł ( 12,73% )
Brakuje: 9 284,00 zł
Alicja Warcaba
Alicja Warcaba , 9 lat

Alicja choruje na SMA! Dzięki Twojej pomocy ma szansę na sprawność!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie Alicji! To wiele dla mnie znaczy! Niestety muszę jeszcze raz prosić Was o pomoc... Chcemy zebrać środki na zakup specjalnej platformy wibracyjnej, która pomoże mojej córce w skuteczniejszej walce o sprawność! Nasz historia: Choroba Alicji zabrała już tak wiele. Dziecięca radość i możliwości przeplatają się z wieloma ograniczaniami. Córka choruje na SMA — rdzeniowy zanik mięśni.  Problemy z chodzeniem, mniejsza sprawność rąk i problemy ze słuchem to jej codzienność. Jej nadzieją na lepszą przyszłość jest ciągła rehabilitacja i wsparcie rozwoju oraz funkcji życiowych, dzięki którym mogłaby się poruszać. Alicja jest pogodnym i bardzo zdeterminowanym dzieckiem. Chociaż ma dopiero 9 lat, stara się być jak jej rówieśnicy. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Pęka mi serce, gdy widzę, że nie może czegoś zrobić. Myślę o jej przyszłości i chcę, by nie musiała kiedykolwiek rezygnować z marzeń i była jak najbardziej samodzielna. Codzienne zmagania z chorobą wiążą się z rehabilitacją i wieloma wizytami u specjalistów. Mimo to Ala dzielnie radzi sobie. Jeździ na rowerku trójkołowym oraz, kiedy jest taka potrzeba, na wózku aktywnym. Jest nam szczególnie przydatny, gdy mamy do pokonania dłuższy dystans albo po prostu Alicja ma gorszy dzień.  Gdy córka jest w kiepskim stanie psychicznym, mówię jej wtedy, że choroba nigdy z nami nie wygra! Będzie to możliwe jedynie wtedy, gdy nie przerwiemy rehabilitacji. A ona kosztuje niezwykle dużo! Do rehabilitantów musimy pokonywać 70-kilometrową trasę, a zabiegi muszą odbywać się regularnie, dlatego staramy się korzystać z każdego możliwego sposobu, żeby wspomagać Alicję. Nauczyłam się rehabilitować ją sama w domu i planuję dalszą edukację w tej dziedzinie, aby pomóc mojej córce i innym dzieciom! Do tego potrzebny jest specjalistyczny sprzęt, który również wiele mnie kosztuje.  Mamy w domu różne sprzęty, które mniej lub bardziej są pomocne w poprawianiu sprawności mojej córki. Jednak bardzo chcę zaopatrzyć Alicję w fantastyczny sprzęt: platformę wibracyjną Galileo. Niestety cena jest ogromna, dlatego prosimy Was o pomoc! Jest to szansa dla Alicji na większą sprawność, więcej radości i uśmiechu na jej ślicznej buzi. Bardzo proszę o wsparcie. Zawalczmy razem o lepszą przyszłość dla mojej wojowniczki! Monika, mama

850,00 zł ( 1,6% )
Brakuje: 52 257,00 zł
Nikola Zebrala
Pilne!
Nikola Zebrala , 13 miesięcy

Ja chcę żyć❗️Krytyczna wada serca i tylko jedna szansa!

Lekarze po wykonaniu rezonansu w kwietniu nie pozostawili żadnych złudzeń, w Polsce czeka naszą córeczkę leczenie paliatywne – leczenie które tylko przedłuży życie... my nie chcemy go przedłużyć, chcemy je uratować! Istnieje jednak szansa na serce dwukomorowe. Po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną naszej córeczki, lekarze z kliniki w Bostonie zgodzili się wykonać skomplikowaną operację. To szansa na uratowanie serduszka Nikoli!  Nikola przyszła na świat 22.04.22 r., dopiero co się urodziła, a już musiała walczyć o życie! Wiedzieliśmy o wadzie serca, jak byłam jeszcze w ciąży, a i tak nie mogliśmy w to uwierzyć, bo przecież nasza mała kruszynka wyglądała jak zdrowe dziecko. Szybko pojawiły się u niej problemy z natlenieniem organizmu. Początkowo wymagała wsparcia oddechowego.  Po niecałych dwóch tygodniach z powodu niskiej saturacji lekarze przeprowadzili próbę balonikowania przez cewnik do serca w celu poszerzenia zastawki płucnej, jak się okazało po zabiegu – nieskuteczną.  Tydzień później stan Nikoli się pogorszył i ze względu na bardzo niską saturacje która wynosiła poniżej 60% lekarze zdecydowali o przeprowadzeniu operacji – zespolenia systemowo-płucnego.  Musieliśmy im zaufać i oddać nasz cały świat w ich ręce... Po trudnym, prawie dwumiesięcznym pobycie w szpitalu, mogliśmy wreszcie wrócić do domu, gdzie czekał starszy brat, aby w końcu zobaczyć i cieszyć się ukochaną siostrą. Życie Nikoli po operacji na chwilę było bezpieczone i mogliśmy spędzić ten czas razem, jednak wiedzieliśmy, że kolejna operacja odbędzie się za kilka miesięcy. W sierpniu córeczka przeszła cewnikowanie serca, które zakwalifikowało ją do kolejnej operacji na otwartym sercu operacji Glenna. Operacja w kierunku serca jednokomorowego, jest to niestety leczenie paliatywne... Żaden polski lekarz nie dał nam nadziei na serce dwukomorowe. Przecież nie możemy patrzeć, jak nasza córeczka umiera! Ratunku zaczęliśmy szukać poza granicami kraju, wyniki badań wysłaliśmy do klinik w europie i na świecie. Przyszło nam czekać z nadzieją, że ktoś da naszej córeczce szansę na życie.  Los jednak nie szczędził Nikoli i we wrześniu trafiliśmy do szpitala. Okazało się, że ma Covid-19. Mieliśmy spokojnie czekać na operację, a tymczasem drżeliśmy znów o jej zdrowie i życie... Pokazała nam, że jest prawdziwą wojowniczką, dała sobie radę i wróciliśmy w miarę szybko do domu. Kolejne trzy miesiące staraliśmy się cieszyć każdą chwilą, lecz im bliżej terminu operacji tym stan Nikoli się pogarszał. Saturacja spadała, szybciej się męczyła, rączki, nóżki i usta coraz mocniej siniały...  Nadszedł 12 stycznia, kolejny raz musieliśmy oddać naszą córeczkę w ręce lekarzy. Patrząc na zamykające się drzwi bloku operacyjnego to nie do opisania strach... Po 7-godzinnej operacji Nikola wróciła na OIOM, gdzie kolejne dni walczyła – dla nas! Nasza dzielna dziewczynka szybko wracała do zdrowia i mogliśmy odetchnąć z ulgą. Nasz skarb jest bardzo wesołym i uśmiechniętym dzieckiem jednak każdy niewielki wysiłek daje o sobie znać. Ile to małe serduszko jeszcze wytrzyma? Dlatego potrzebujemy waszej pomocy, bo to jedyna droga, by ratować życie córeczki! Wiemy jednak, że koszty leczenia zagranicznego będą ogromne, dlatego rozpoczynamy zbiórkę mimo braku kosztorysu, bo liczy się każdy dzień, nie możemy zmarnować ani jednego! Nie możemy patrzeć jak kolejny raz Nikolka gaśnie, nie możemy czekać, bo śmierć też nie poczeka… Potrzebujemy ogromnych pieniędzy i gigantycznej ilości dobrych serc, które nam pomogą. Tylko wspólnymi siłami uda nam się ocalić córeczkę...

5 531,00 zł ( 0,51% )
Brakuje: 1 058 298,00 zł
Dorota Krawczyk-Nagłowska
Dorota Krawczyk-Nagłowska , 45 lat

Moja przyjaciółka walczy z nowotworem... Dorotka, nie martw się, wygramy to❗️

Poznałyśmy się przypadkowo i przypadkowo znalazłam też informacje o tym jak bardzo Dorotka jest chora. Zobaczyłam licytacje jej dzieł z ceramiki i wiadomości o nowotworze spadły na mnie jak grom...  Nowotwór złośliwy mózgu — strach o Dorotę był nie do opisania. Mieszkam daleko od Polski, wszystkiego dowiedziałam się od jej męża. Dorotka pewnego dnia dostała ataku epilepsji. Lekarze już po pierwszych szczegółowych badaniach zauważyli dużego guza w jej głowie, którego trzeba było koniecznie zoperować.  Po operacji już nic nie było takie same. Dorota straciła możliwości swobodnego poruszania, mówienia, wszystkiego uczy się na nowo. Jej mąż coraz mniej pracuje, by móc się nią zająć, a Dorota  z oczywistych względów jest całkowicie niezdolna do pracy.  Środków na życie nie starcza, a dochodzą wydatki związane z leczeniem. Jak znaleźć siły i nadzieje, jak na głowę sypie się cały świat? Chciałabym mimo odległości postarać się im pomóc. To ludzie, którzy nigdy nie oczekiwali pomocy, to małżeństwo, które miało ogromne opory przed tym, by przyjąć pomoc. Dzisiaj? Nie mają już wyjścia.  Leczenie, nauka mowy, logopeda, fizjoterapia, specjaliści, środki higieny, leki... To ogromne koszty, których sami nie są w stanie pokryć.  Jeśli czytasz ten apel — proszę, nie zostawiaj obojętny. Tylko z Twoją pomocą uda im się walczyć o Dorotkę...  Przyjaciółka Karolina

2 070,00 zł ( 1,94% )
Brakuje: 104 313,00 zł
Łukasz Curyło
Łukasz Curyło , 42 lata

Jedna chwila zmieniła wszystko - Pomóż Łukaszowi uwierzyć w lepsze jutro! Proszę...

Nieszczęśliwy wypadek, a właściwie ‚‚upadek" trwający kilka sekund odebrał mojemu bratu panowanie nad własnym życiem. Łukasz od tego momentu jest uzależniony od pomocy innych, a my walczymy o każdy, nawet najmniejszy cień nadziei!  Nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji — szóstka rodzeństwa, tylu nas było w domu. Dzisiaj rozrzuceni po całej Polsce... Jedynie Łukasz został w domu, ze schorowaną mamą. Rolę w kilka sekund się odwróciły, dziś On potrzebuje pomocy. Brat podczas pracy, nieszczęśliwie zsunął się z balkonu o wysokości około 4 metrów. W wyniku wypadku złamał kręgosłup, a żebro przebiło mu płuco! Dzięki Bogu żyje!Lekarze są zgodni — trzeba liczyć na cud. Skala zniszczenia rdzenia jest ogromna. Oczywiście nigdy nie przestaniemy wierzyć, że organizm Łukasza wywalczy regenerację i jeszcze kiedyś stanie o własnych nogach!  Do tego jednak potrzeba środków, rehabilitacji i regularnego leczenia! Niestety, brat nie ma nikogo bliskiego, żony, dzieci. Mieszka na wsi, na której nie ma nawet sklepu. Ośrodki są oddalona o wiele kilometrów.  Brat został zatrudniony 18.05, a 22.05 zdarzył się wypadek! Nie możemy liczyć na żadne środki, które zapewnią mu powrót do zdrowia. Niestety, z każdym dniem trudne informacje spadają na nas, a szczególnie na Łukasza jak lawina... Nie sposób stracić nadzieję, siły i chęci.  Zrobimy jednak wszystko, by mu pomóc — by nigdy nie zwątpił i by nigdy nie przestał walczyć!  Brat jest budowlańcem, ale przecież nie miał potrzeby przystosowywania swojego domu np. do poruszania się na wózku. Ma duży taras, ogród, jednak zwykłym wózkiem nie będzie w stanie wyjechać ‚‚do ludzi". Obecny stan zmusza go do długiego leżenia, dlatego musimy prewencyjnie zapobiec odleżynom. Potrzebne będą środki, leki, wizyty u specjalistów i pobyty na oddziałach rehabilitacyjnych.  Choć rodzeństwa jest dużo, sami nie poradzimy sobie z wydatkami...  Prosimy Państwa o każdą pomoc, nawet najmniejszą. Bo nawet ta, przywróci nam nadzieję!  Edyta, siostra   

13 994,00 zł ( 95,32% )
Brakuje: 687,00 zł
Piotr Bukowski
Piotr Bukowski , 39 lat

Pragnę być zdrowy dla mojej rodziny! Żona i dzieci mnie potrzebują!

Mam rodzinę, o której zawsze marzyłem – cudowną żonę oraz dwóch kochanych synów, Kubusia i Tymusia. Zapewnienie dla nich bezpieczeństwa jest dla mnie najważniejsze. Zawsze bałem się sytuacji, że nie będę w stanie odpowiednio się nimi zaopiekować. Niestety, tak się właśnie stało! Wszystko można jeszcze odwrócić, ale sam zupełnie sobie nie poradzę…  Jestem odpowiedzialny, pracowity i zdeterminowany. Jednak nie na wszystko mam wpływ… Straciłem zdrowie. A koszty jego ratowania okazały się jednak zbyt wysokie. Cała ta historia trwa od prawie trzech lat. Podczas tańczenia z Kubusiem na rękach, poczułem straszny ból kręgosłupa. Jak się później okazało, nastąpiło rozerwanie powłoki krążka międzykręgowego! Z kolei strzęp tego krążka wywiera nacisk na zakończenia nerwowe przy kręgosłupie, co powoduje ból nie do wytrzymania!  Środowisko lekarskie przez większość czasu, bo przez ponad 2 lata, upierało się, że wystarczy rehabilitacja. Dopiero od kilku miesięcy wiadomo, że ta diagnoza była zła i już na początku trzeba było wykonać operację! Ten stracony czas, który upłynął od początku tej historii, spowodował dramatyczne pogorszenie mojego stanu, a operacja musi zostać wykonana jak najszybciej!  Z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej! Boję się, że pewnego dnia będzie już za późno na operowanie i już nigdy nie stanę na własnych nogach! Już teraz nie mam możliwości zapewnienia żonie pomocy przy wychowywaniu dzieci, a synom nie mogę towarzyszyć w codziennych zajęciach. Przez cały dzień muszę leżeć, a ruch ograniczać do niezbędnego minimum. Mocno przeżywam, że nie mogę być wsparciem dla Pauliny, a dla Kubusia i Tymusia tatusiem w pełnym tego słowa znaczeniu...  Nie chodzi mi o moje samopoczucie i o to, co myślę o sobie. Nie! Ściska mnie żal, gdy widzę, że cały ciężar prowadzenia domu spadł na moją ukochaną żonę! Tak bardzo chciałbym jej w tym pomóc, wyręczyć, a ciągle nie mogę!  Z powodu mojej choroby, cała nasza rodzina cierpi. Gdyby chodziło tylko o ból, jakoś bym to zniósł. Ale ja nie mogę wstać z łóżka, utrzymywać rodziny i brać aktywnego udziału w wychowaniu własnych dzieci! Nie przychodzi mi łatwo proszenie o pomoc. Chowam jednak dumę do kieszeni, bo moja rodzina potrzebuje w pełni zdrowego męża i ojca. Proszę, pomóż, aby stało się to możliwe. Wierzę, że razem z Waszą pomocą uda się zgromadzić niezbędne środki, aby opłacić operację kręgosłupa oraz późniejszą rehabilitację. To mój JEDYNY ratunek! Piotr

22 102,00 zł ( 115,42% )
Dominik Kałka
Dominik Kałka , 14 lat

Zaczęło się od gorączki – teraz Dominik potrzebuje rekonstrukcji czaszki! Pomóż!

Dominik był zawsze okazem zdrowia. Tak kochał piłkę, że nie odpuścił ani jednego treningu z klubem piłkarskim. Jednak z dnia na dzień jego życie się zmieniło o 360°. Dostał gorączki. Termometr stale pokazywał 40°C. Po nieudanych próbach zbicia temperatury, przerażeni zawieźliśmy spuchniętego Dominika do szpitala.   Po serii badań okazało się, że doszło do poważnych zmian w korze lewego płata czołowego. Ponadto w sąsiedztwie wykryto ropień podtwardówkowy. Skonsultowaliśmy z laryngologiem niedrożność lewej zatoki szczękowej sitkowej i czołowej. Lekarz zdecydował o operacji. Pod koniec marca wykonano Dominikowi endoskopowe otwarcie zatok przynosowych. Wtedy to został przekazany na Oddział Intensywnej Terapii Dziecięcej z podejrzeniem zapalania mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych!  Dominik miał zaburzenia świadomości. Nie poznawał mnie ani naszej mamy. Ciągle  śmiał się bez powodu. Personel szpitala stale kontrolował jego stan zdrowia, lecz wyniki zapalne ciągle były wysoko dodatnie. Na tomografie komputerowym głowy stwierdzono stany zapalne lewego płata czołowego… Sprawą zainteresował się neurochirurg. Zaobserwowano u mojego brata afazję oraz tendencję do barykadi podczas snu, czyli spowolnionego rytmu serca. Badania kontrolne Dominika wykazywały spadek wykładników infekcyjnych. Mimo teoretycznie stabilnego stanu zauważyłyśmy kolejne zaburzenie świadomości, nieskładne, szybkie mówienie i poddenerwowanie. Myślałyśmy, że to są skutki po zabiegu. Lecz po około dwóch godzinach zadzwonił do nas lekarz informacją, że stan Dominika się gwałtownie pogorszył.  Mój brat stracił przytomność, nie władał nad funkcjami fizjologicznymi, krztusił się śliną. Z tego powodu zaintubowano go i podłączono do respiratora. Następnego dnia wykonano kraniektomię dekompresyjną. Nasz mały wojownik bardzo źle znosił tę operację. Przed i w trakcje dostał tak silnych drgawek, że musiał przyjąć lek. Przez osiem dni Dominik leżał w śpiączce na intensywnej terapii. Codziennie przyjeżdżałyśmy do niego z mamą. Mówiłyśmy do Dominika, modliłyśmy się, płakałyśmy. Gdy Dominik się wybudził, płakał razem z nami…  Wtedy przekazano go na oddział chirurgii dziecięcej po rozpoczęciu intensywnej rehabilitacji potrzebnej ze względu na utrzymujące się centralne zaburzenia neurologiczne.  Dominik po operacji był w ograniczonym kontakcie z otoczeniem. Teraz musi regularnie chodzić do logopedy, ponieważ ma problemu z wymową, a nawet wymienieniem miesięcy. Bardzo prosimy o pomoc w uzbieraniu pieniędzy na implant do rekonstrukcji ubytku czaszki, który kosztuje 48 tys. zł. Dzięki niemu Dominik wróci do normalności, codziennego życia nastolatka… Aneta, siostra

17 840,00 zł ( 34,93% )
Brakuje: 33 224,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki