Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adela Wysocka
Adela Wysocka , 3 latka

W każdej chwili Adelka może przestać oddychać! Trwa walka z rzadką chorobą!

Silne emocje dziecka bywają kłopotliwe dla każdego rodzica. Dla nas są czymś więcej. To zwiastun tego, że nasza córka za moment przestanie oddychać… Adelka miała urodzić się zdrowa. W ciągu jej pierwszych dni byliśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie. Perspektywa pięknej, beztroskiej przyszłości nie trwała jednak zbyt długo. Już po kilku tygodniach usłyszeliśmy przerażającą diagnozę. U naszej córeczki wykryto rzadką mutację genetyczną! Po tej wiadomości nasz świat rozpadł się na małe kawałki, które próbujemy sklejać do dziś… Objawami bezdusznej choroby, która prześladuje nasze maleństwo, są m.in. opóźnienie w rozwoju psychoruchowym, dysmorfia, artrogrypoza. Nasza córka nie chodzi, nie mówi, nie wykonuje poleceń. Utrzymuje równowagę jedynie na kilka sekund. Wymaga intensywnej, całodobowej opieki. Największym koszmarem są jednak momenty, kiedy Adelka przeżywa intensywne emocje, lub gdy jej organizm zaczyna atakować infekcja. Wtedy pojawiają się bezdechy, a nasza córka przestaje oddychać i wymaga natychmiastowej resuscytacji! Liczy się wówczas każda sekunda, aby nie doszło do niedotlenienia mózgu. To wielkie obciążenie, na które nie sposób być przygotowanym. Każdy dzień budzi w nas strach i niepewność. Mamy wrażenie, że cały czas balansujemy na granicy życia i śmierci własnego dziecka! Jako rodzice jesteśmy strażnikami jej bezpieczeństwa, o które musimy dbać 24 godziny na dobę! Naszym codziennym obowiązkiem jest walka o lepszą przyszłość Adelki, dlatego nasze maleństwo musiało przejść operacje nóżki i dłoni. Efekty pojawiły się niemal od razu, jednak córcia nadal wymaga intensywnej rehabilitacji. Praca nad uzyskaniem jej sprawności to codzienna, często nierówna potyczka z brutalną chorobą. Chcielibyśmy widzieć, jak nasza córka beztrosko cieszy się dzieciństwem – bawi się na placu zabaw, biega po łące... Rzeczywistość jest jednak inna. Za nami setki godzin zajęć, dających Adelce szansę na sprawność. Barwy przyszłości również nie są kolorowe. Lekarze podjęli decyzję o operacji drugiej dłoni. Przekazali nam, że nasze dziecko będzie potrzebowało dalszej, trwającej latami, rehabilitacji. Bywają momenty, w których czujemy się bezsilni… Trudne chwile wynagradzają nam małe rzeczy. Uśmiech Adelki, jej radość z usłyszanej piosenki, czy z przeczytanej przez nas książki, a także wspólna zabawa z braciszkiem. Wierzymy, że nasze starania przyniosą oczekiwane rezultaty. Nie poddajemy się. Walczymy. Każdego dnia szukamy nowych form pomocy, które mogłyby poprawić jej stan zdrowia. Zdajemy sobie jednak sprawę, że bez dodatkowego wsparcia nie damy sobie rady... Czasami czujemy się, jakbyśmy utkwili w pułapce. Tak bardzo chcemy się z niej uwolnić, jednak ograniczają nas ogromne koszty leczenia i rehabilitacji. Błagamy o pomoc dla naszego dziecka! Rodzice Adelki

1 056,00 zł ( 0,99% )
Brakuje: 105 327,00 zł
Dominik Szalewicz
Dominik Szalewicz , 13 lat

Nasz syn od urodzenia walczy o zdrowie i sprawność! Pomóż❗️

Chyba każdy świeżo upieczony rodzic marzy tylko o tym, by jak najszybciej zabrać swoje maleństwo ze szpitala do domu. Podobnie było w naszym przypadku. Gdy Dominik przyszedł na świat, byliśmy przeszczęśliwi! Jednak szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię…  Po porodzie lekarz oznajmił, że u synka istnieje podejrzenie Zespołu Downa. Byliśmy w szoku! Niespodziewanie, z każdą kolejną dobą zaczęły dochodzić nowe diagnozy! Dominik niedługo po urodzeniu musiał przejść operację serduszka i kilka innych zabiegów. Do tej pory pamiętam to przerażenie, które czuliśmy czekając na szpitalnym korytarzu... Dopiero co cieszyliśmy się z przyjścia naszego dziecka na świat, a już baliśmy się o jego życie! Po pewnym czasie dostaliśmy wyniki badań – potwierdziło się, że synek urodził się z Zespołem Downa. Ciężko nam było się z tym pogodzić… Przecież badania prenatalnie nie wykazywały żadnych nieprawidłowości! Obecnie Dominik pozostaje pod opieką wielu specjalistów. Stwierdzono u niego także autyzm, obniżone napięcie mięśniowe oraz problemy ze wzrokiem. Nasz synek wymaga regularnej rehabilitacji i leczenia. Ponadto jest w trakcie diagnozy i kwalifikacji do operacji kolan – ich stan w ostatnich miesiącach znacznie się pogorszył. Dominik nie mówi, ale stara się komunikować na swój sposób. My go rozumiemy, ale ciężko mu porozumieć się z otoczeniem. Ta bariera komunikacyjna jest bardzo przytłaczająca dla naszego synka. Nam też jest trudno patrzeć na jego cierpienie. Los dał mu już wystarczająco dużo przeszkód! Myśleliśmy, że w tym wieku będziemy mierzyć się z młodzieńczym buntem, a tymczasem to nasze dziecko musi walczyć z tyloma problemami! Nasz syn jest w okresie dojrzewania, kumuluje się w nim wiele emocji. Przez to często ucieka w swój świat i zamyka się w nim. W tych trudnych momentach pomagają mu ulubione zajęcia. Dominik uwielbia chodzić na basen, a także brać udział w rajdach rowerowych. To pozwala mu nie tylko rozładować napięcie emocjonalne, ale także wzmacnia jego mięśnie. Dominik rośnie, a my każdego dnia walczymy o jego rozwój. Staramy się zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje. Lubi ruch, więc nie odczuwa przymusu do zajęć, które wzmacniają jego mięśnie. To daje nam wielką nadzieję na poprawę jego stanu zdrowia. Dzięki aktywności fizycznej widzimy znaczne postępy w funkcjonowaniu Dominika! Ogromną rolę w walce o sprawność naszego dziecka odgrywa jazda na rowerze trójkołowym, która znacząco wspomaga rehabilitację. Niestety, synek wyrósł już z obecnego rowerka. Nowy, bezpieczny i stabilny jest jednak bardzo drogi. Stale ponosimy koszty związane z leczeniem Dominika, dlatego taki wydatek jest dla nas nieosiągalny. Chcemy jak najlepiej dla naszego dziecka, nie możemy dopuścić do regresu! Prosimy, wspomóżcie nas w tej trudnej i długiej walce o jego sprawność! Z Waszą pomocą przyszłość Dominika może być lepsza! Rodzice

1 520,00 zł ( 17,85% )
Brakuje: 6 991,00 zł
Dorota Machała
Dorota Machała , 38 lat

Jako pielęgniarka niosła ratunek – Teraz sama go potrzebuje❗️Błagamy o pomoc❗️

Błagam Was o pomoc dla mojej ukochanej przyjaciółki. Jej życie zostało zniszczone przez okrutną chorobę, która uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Dorota jako pielęgniarka ratowała życie innych, aż sama padła ofiarą wirusa, który rozpoczął jej batalię. To trwa już rok. Choć nigdy nie miała łatwo, Dorota zawsze angażowała się w pomoc innym. Wychowuje syna, przeszła przez liczne operacje, wykryto u niej guz... Mimo to zawsze była silna i niezłomna. Teraz choroba rzuciła ją na kolana i uniemożliwia nawet wyjście z domu. Chroniczne zmęczenie, inaczej ME/CFS to bardzo uciążliwa choroba neuroimmunologiczna. Często lekceważona, ale wypływa na cały organizm. Choremu towarzyszy ogromna senność, ból i brak sił, by chociaż podnieść rękę. Są dni, że Dorota nie jest w stanie nawet przez kilka dni wstać z łóżka. Jako pielęgniarka jest świadoma działania choroby i niestety, całkowicie bezsilna. Obecnie kasa chorych pokrywa jedynie leczenie przeciwbólowe, które niestety nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Rehabilitacja jest bezowocna z powodu nietolerancji wysiłku. Jedyną nadzieją są terapie immunologiczne, mitochondrialne oraz płukania krwi, które są prowadzone obecnie w Niemczech.  Niestety, koszty tych terapii są ogromne, a kasa chorych nie refunduje ich w żadnym kraju. A są kluczowe dla poprawy stanu zdrowia Doroty, bo choroba wciąż jest badana i nie ma jeszcze skutecznego leku. Ciężka sytuacja i koszty sprawiają, że Dorota nie poradzi sobie sama. Dlatego apeluję do Waszej wielkiej dobroci i życzliwości – pomóżmy Dorocie odzyskać normalność w życiu. Zawsze była silna i wciąż stara się taka być, ale teraz potrzebuje naszego wsparcia. Nie pozostawiajmy jej samej w walce z tym potworem. Bardzo proszę o wpłacanie choćby małych kwot. Kinga

370 zł
Sofia Arakelam
Sofia Arakelam , 9 lat

Rdzeń kręgowy naszej córki w każdym momencie może pęknąć i okaleczyć ją na zawsze! Pomocy!

Nic nie zwiastowało cierpienia, z jakim obecnie zmaga się Sofia. Ciąża przebiegała książkowo, wyniki wszystkich badań były prawidłowe. A jednak… Radość z powitania na świecie naszej córeczki szybko zaczęła ustępować przerażeniu i rozpaczy! Dziś lęk przeszywa nas jeszcze silniej – rdzeń kręgowy Sofii w każdym momencie może pęknąć i okaleczyć ją na zawsze! Wszystko zaczęło się tuż po porodzie, gdy zdiagnozowano u niej rozszczep kręgosłupa. Wtedy świat się dla nas zatrzymał. Po naszych policzkach zaczęły płynąć łzy, a w głowach pojawiały się w kółko te same pytania: „Jak to możliwe?! Dlaczego?!” Cierpienie, jakie towarzyszy do dziś zarówno Sofii, jak i nam, jest nie do opisania… Jednak już od początku wiedzieliśmy, że musimy być silni – dla niej. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić córeczce niezbędną opiekę medyczną. Staraliśmy się, jak tylko mogliśmy, by złagodzić skutki choroby i by uwolnić ją od bólu i dyskomfortu. Niestety, miejscowi lekarze nie dawali Sofii żadnych szans, a podejmowane terapie i rehabilitacje nie przynosiły wystarczająco dobrych efektów... Obecnie stan Sofii z dnia na dzień drastycznie się pogarsza i pogłębiają się deformacje kręgosłupa. Jedynie jak najszybsze przeprowadzenie specjalistycznej operacji jest dla niej RATUNKIEM! Inaczej rdzeń kręgowy ulegnie uszkodzeniu lub całkowitemu przerwaniu! A wtedy cały organizm przestanie poprawnie funkcjonować. Sofia zostanie na zawsze okaleczona. Przed nią całe życie! Nie możemy do tego dopuścić! Niestety, przeprowadzenie zabiegu możliwe jest tylko w zagranicznej klinice. Jednak koszty z tym związane są ogromne. Nie jesteśmy w stanie pokryć ich samodzielnie. Łamią nam się serca na myśl, że pieniądze mogą zadecydować o życiu Sofii! Jednocześnie drżymy ze strachu na myśl, co może się wydarzyć bez tej operacji… Czujemy się jak w pułapce, z której nie możemy się wydostać! Marzymy tylko o tym, by usłyszeć od Sofii, że czuje się dobrze… Że nic już jej nie boli! Patrzenie na cierpienie własnego dziecka to najgorsze, co może spotkać rodzica. Poczucie bezsilności, frustracji i strachu oblewa nas każdego dnia. Widzimy, jak choroba wpływa na Sofię nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Widzimy, jak bardzo chciałaby wrócić do szkoły, do gry na pianinie i do baletu. Jak bardzo chciałaby po prostu cieszyć się dzieciństwem! Od urodzenia Sofii walczymy o jej zdrowie. Do tej pory staraliśmy się radzić sobie sami, jednak nie mamy już wyboru i musimy prosić o pomoc! Kosztowna operacja i rehabilitacja w zagranicznej klinice to jedyny sposób, by zatrzymać chorobę! Każda złotówka jest na wagę złota. Jesteście dla Sofii ostatnią deską ratunku! Rodzice 

101,00 zł ( 0,03% )
Brakuje: 265 034,00 zł
Oskar Barzycki
Pilne!
Oskar Barzycki , 6 lat

W momencie diagnozy złośliwego nowotworu miał zaledwie 5 lat... Razem dla Oskarka❗️

Nasz synek o zdrowie i życie musiał walczyć już od swoich pierwszych chwil. Przyszedł na świat w ciężkiej zamartwicy, w zaledwie 34. tygodniu ciąży. Nigdy nie zapomnimy, jak bardzo drżeliśmy o nasze maleństwo… Niestety, dziś ten strach powrócił do naszego życia ze zdwojoną mocą – u Oskarka zdiagnozowano złośliwy nowotwór nerki. Wszystko zaczęło się bardzo niepozornie. Parę tygodni przed świętami Bożego Narodzenia Oskarek zaczął bardzo często chorować. Objawy za każdym razem przypominały przeziębienie, co w okresie jesienno-zimowym nie wzbudzało większych podejrzeń lekarzy. Niestety 8 stycznia u synka pojawił się także krwiomocz. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, przerażeni udaliśmy się na SOR. Wyniki badań okazały się być bezlitosne – jeszcze tego samego dnia trafiliśmy na onkologię. U naszego synka zdiagnozowano nowotwór złośliwy nerki. W momencie diagnozy Oskarek miał zaledwie 5 lat. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Patrzyliśmy na naszego małego, bezbronnego synka i zastanawialiśmy się… Dlaczego? Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się załamać. Zaczął się wyścig z czasem o życie Oskarka. Już następnego dnia przez żyły synka popłynęła pierwsza dawka chemii, a równo miesiąc od diagnozy nowotworu przeszedł zabieg usunięcia lewej nerki. Oskarek cały czas stara się być bardzo dzielny. Pomimo tego, że jest dopiero małym chłopcem, wykazał się niespotykaną w tym wieku dojrzałością i zrozumieniem. Nawet gdy bardzo go bolało i źle się czuł – powtarzał, że leczenie jest potrzebne, żeby mógł jak najszybciej wrócić do domu, do swojego młodszego braciszka, Kacperka. Do dziś Oskarek jest bardzo osłabiony, a przed nim jeszcze 18 długich tygodni chemioterapii. Na szczęście synek mógł już opuścić szpital i przyjeżdżamy na oddział jedynie na wlewy i kolejne badania. Staramy się być dobrej myśli, jednak wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że przed Oskarem jeszcze długa droga do odzyskania zdrowia.  Niestety, koszty związane z leczeniem i rehabilitacją są bardzo wysokie. Ciężko jest udźwignąć tak duży ciężar finansowy samodzielnie. Z całego serca prosimy Was o pomoc dla Oskarka. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy pomóc mu wygrać z nowotworem. Wierzymy, że z Waszym wsparciem możemy wyrwać go z onkologicznego piekła i dać szansę na powrót do zdrowego i szczęśliwego dzieciństwa… Rodzina Oskarka

1 146,00 zł ( 1,07% )
Brakuje: 105 237,00 zł
Anna Mrówczyńska
Pilne!
Anna Mrówczyńska , 9 lat

Okrutna choroba odbiera nam córeczkę... Ratunku❗️

Całe życie Ani to nasze czekanie na cud! Długo liczyliśmy na to, że diagnoza lekarzy jest błędna, że to jakaś pomyłka… Dziś, gdy z dnia na dzień jest coraz ciężej, powtarzamy sobie, że „doczekamy tego cudu”, choć naszym marzeniem jest tak naprawdę każdy razem przeżyty poranek… 10 czerwca 2014 r. przyszła na świat Ania. Łzy szczęścia płynęły nam po policzkach! Nasza Kruszynka z cudownymi oczkami, czarnymi jak węgielki i bujną czupryną, była taka piękna!  Niestety w 2. tygodniu życia stan Ani zaczął się pogarszać. Jadła coraz mniej a płakała coraz więcej, praktycznie nie spała… Zaczęliśmy szukać przyczyny – ciągłe wizyty u lekarzy, dziesiątki konsultacji, pobyty w szpitalach i nic! Jako już prawie roczne dziecko nasza córeczka nie raczkowała, nie siadała, nie nawiązywała z nami prawie żadnego kontaktu. W lipcu 2017 roku padła diagnoza, która zwaliła nas z nóg – zespół Leigha. To metaboliczna, ultrarzadka i nieuleczalna choroba genetyczna, niestety destrukcyjna… Dzieci z tą chorobą żyją od kilku miesięcy do kilku lat. Wszystko przez to, że komórki ciała nie otrzymują tyle tlenu, ile potrzeba, co w konsekwencji prowadzi do ich obumierania, a następnie do wyłączania poszczególnych organów i układów z funkcjonowania. Gdy miała 2 latka, trafiła na OIOM z powodu sepsy, która rozwinęła się z ukrytego zapalenia płuc. Gdy doszło do zatrzymania krążenia, lekarze kazali nam się z nią żegnać. Rodzice nieuleczalnie chorego dziecka czują się, jakby większość czasu znajdowali się w jakimś koszmarze – z tą różnicą, że nie da się z niego wybudzić. Nie obudzi nas chichot naszych pociech przybiegających do łóżka i budzących nas, bo czas wstawać do szkoły. Co może nas obudzić w naszej rzeczywistości? Wymioty, dziecko duszące się własną flegmą, pikająca aparatura podłączona do bezbronnego ciała naszego maleństwa, to wszystko może nas wybudzić… Jeśli w ogóle uda nam się zasnąć. Anusia bardzo źle widzi na jedno oko, ma słabe serduszko, a część jej płuc przestała funkcjonować. Prawe płuco jest już zdeformowane i bardzo utrudnia oddychanie. Musimy uważać na każdą infekcję, bo nawet najmniejszy kaszel może doprowadzić do tragedii. Dodatkowo doszła skolioza, która powoduje ogromne cierpienie! Zniekształcenia klatki piersiowej może spowodować ucisk na narządy wewnętrzne, w szczególności płuca i serce, które i tak są bardzo słabe, co z kolei może być przyczyną niewydolności krążenia i układu oddechowego… Choroba zabrała Ani tak wiele i wiem, że niebawem może odebrać jeszcze więcej – przyjemność z siedzenia i poruszania się na wózku inwalidzkim. Pojawiło się jednak światełko w tunelu – specjalistyczny sprzęt, który może wspomóc osiągnięcie optymalną pozycję całego ciała. Dzięki temu Ania będzie mogła kontynuować rehabilitację nie tylko podczas ćwiczeń, ale również podczas samego leżenia czy siedzenia. Niestety, koszty związane z zakupem wózka, sprzętu czy opłaceniem turnusów są ogromne i nie jesteśmy w stanie udźwignąć ich samodzielnie. Prosimy Was o wsparcie dla naszej Gwiazdki w walce o każdy dzień życia. Prosimy, pomóżcie, by Ania mogła być jak najdłużej z nami… Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się nam podarować jej szansę na lepsze jutro. Rodzice Ani, Aneta i Artur

936,00 zł ( 1,75% )
Brakuje: 52 256,00 zł
Ryszard Musialski
Pilne!
Ryszard Musialski , 64 lata

Przerzuty zaatakowały płuca i kręgosłup❗️Ratunku❗️

Moja walka z nowotworem trwa już prawie dekadę. Minęło już prawie 10 lat od momentu, gdy po raz pierwszy wyczułem guzek na swoim udzie i poznałem wstrząsającą diagnozę. Przez cały ten czas walczyłem o życie podczas kolejnych pobytów w szpitalu i cykli chemioterapii.  Niestety, wszystkie dotychczasowe metody leczenia zawiodły, a jedyną szansą na ratunek jest niezwykle kosztowna terapia immunologiczna… W czerwcu 2015 roku zdiagnozowano u mnie włókniakomięsaka. To, co wydawało się niepozornym guzem na nodze, okazało się być śmiertelnym zagrożeniem. Nowotwór rósł w zastraszającym tempie. Nie było czasu do stracenia. Lekarze zdecydowali o operacyjnym usunięciu guza. Myślałem, że koszmar się skończył. Niestety, niedługo później pojawiły się przerzuty do płuc i kręgosłupa.  Przeszedłem piekło chemioterapii, lecz bezskutecznie... Mój świat się zawalił. Pomimo zastosowanego leczenia zmiany w płucach, zamiast się zmniejszać – cały czas rosły. Przerzuty na kręgosłupie odebrały mi sprawność, do tej pory poruszam się o kulach.  Jedyną szansą na ratunek jest nierefundowana i potwornie droga terapia immunologiczna. Wlewy podaje się co 3 tygodnie, a każdy z nich kosztuje aż 17 tysięcy złotych! Do tej pory udało mi się opłacić pierwsze trzy dawki i nowotwór w płucach zaczął się zmniejszać. Terapia działa! Niestety, nie jestem w stanie sam opłacić dalszej kontynuacji leczenia oraz niezbędnej rehabilitacji.  Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń. Jesteście moją ostatnią i jedyną deską ratunku. Możecie pomóc mi zakończyć ten wieloletni horror. Każda wpłata to dla mnie szansa na pokonanie nowotworu. Każda wpłata to dla mnie szansa na życie! Ryszard

211,00 zł ( 0,09% )
Brakuje: 216 811,00 zł
Fabian i Łukasz Korda
Fabian i Łukasz Korda , 23 miesiące

Bracia Korda potrzebują dalszej diagnostyki – Wesprzesz ich?

Dla każdego rodzica jego dziecko jest najważniejsze. Dla nas również i nasi synkowie są najlepszym, co nas w życiu spotkało. Zrobimy dla nich wszystko, ale nie jesteśmy w stanie po prostu podarować im zdrowia. Fabianek ma półtora roku i wrodzoną wadę wzroku, a Łukaszek problemy rozwojowe i wadę serduszka. Bywa, że nowo narodzone dzieci zezują, ale to mija z czasem. Tak niestety nie było w naszym przypadku. Na termin do okulisty czekaliśmy aż 6 miesięcy, a kiedy w końcu się udało, to co usłyszeliśmy, nas załamało. Konieczna była pilna operacja okulistyczna. Kilka miesięcy zwłoki oznaczało dla naszego słoneczka ślepotę! Dziś Fabianek jest po operacji oczka, którą wraz z leczeniem udało nam się sfinansować dzięki wsparciu. Teraz potrzebuje długiej rehabilitacji. Problemy u Łukaszka też pojawiły się z czasem. Obecnie to wada serca, zaburzenia rozwojowe, zaburzenia osobowości, ADHD i zaburzenia hiperkinetyczne. Ale to nie wszystko, oprócz możliwych problemów neurologicznych, tak samo jak u Fabianka, pojawiła się wada wzroku. Łukaszka czeka dodatkowo wizyta u kardiologa oraz terapia logopedyczna, z zaburzeń integracji sensorycznej i wizyta w poradni psychologiczno-pedagogicznej na ponowne badania, ponieważ z wcześniejszych wyszło pogranicze niepełnosprawności. Obaj synkowie wymagają za to ponownej wizyty u neurologa i genetyka. Czeka nas rezonans magnetyczny, by dokładnie zbadać i wykluczyć ewentualne zmiany ogniskowe u chłopców. Najprawdopodobniej wszystko to będziemy musieli opłacić sami. Wiemy, że nie damy sobie rady. Będziemy niezmiernie wdzięczni za wsparcie, wpłatę, udostępnienie… Za każdą pomoc okazaną naszym skarbom. To dzięki Wam już raz się udało i jesteśmy coraz bliżej, by pewnego dnia Fabianek będzie mógł oglądać świat wokół siebie, a Łukaszek bawić się razem z nim bez strachu przed chorobą. Rodzice

150,00 zł ( 0,93% )
Brakuje: 15 808,00 zł
Maria Cherewko
Maria Cherewko , 15 lat

Maria nagle upadła. Wtedy nie miałam pojęcia, że zabija ją nowotwór...

Godzinami jechaliśmy pociągiem. Bez świateł za to z odgłosami wojny blisko nas. Nagle Maria upadła. Myślałam wtedy, że to tylko stres, że tak bardzo się bała. Ale pewnego dnia już w Polsce, na zajęciach w szkole znowu poczuła się źle. Wezwano karetkę, potem badania… I świat nam się zawalił po raz kolejny. Chłoniak Hodgina 4 stopnia szpiku kostnego. Wtedy został tylko ból w sercu. Moje dziecko miało ledwie 14 lat. Kocha malować, rysować, oglądać świat w pięknych barwach… Co to miało znaczyć, że walczy o życie z nowotworem? Dziś na szczęście ta okropna choroba jest w remisji. Maria przebywa w szpitalu już 6 miesięcy i otrzymała chemioterapię. Niestety, ta pociągnęła za sobą poważne konsekwencje. Moja córka już prawie nie chodzi. Szansa w operacji na stawy miednicy, a potem wózku, kulach i rehabilitacji. Niestety, leczenie jest tak kosztowne, że nie dam sobie z nim rady. Dlatego bardzo proszę o wsparcie. Maria ma przed sobą całe życie i nie mogę pozwolić, by pieniądze przekreśliły jej zwycięstwo nad nowotworem. Nawet wpłacona złotówka znaczy bardzo wiele. Mama

340,00 zł ( 0,45% )
Brakuje: 74 129,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki