Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tymoteusz i Dawid Franke
Tymoteusz i Dawid Franke , 8 lat

Wesprzyj braci w trudnej walce o sprawność!

Ciążą bliźniacza na początku wywoływała we mnie ogrom pozytywnych emocji, ale również strachu… Wiedziałam, że otoczę chłopców ogromną miłością. Nie spodziewałam się jednak, że nie zdołam ich uchronić przed chorobą i cierpieniem… Nigdy jeszcze nie bałam się tak bardzo, jak wtedy, gdy w 28. tygodniu zaczął się poród moich bliźniaków. Tymuś pierwsze 8 miesięcy życia spędził w szpitalu, Dawidek 2 miesiące. Zbyt wczesne przyjście na świat okazało się piętnem na całe życie… Obaj chłopcy już zawsze będą mierzyć się z jego konsekwencjami. Tymek już w pierwszych dniach swojego życia przeszedł szereg skomplikowanych operacji i zabiegów. Jego codzienność to nieustanna walka, godziny rehabilitacji i stałe wsparcie specjalistów. Dawidek niestety też nie ma łatwo. Ma problemy z agresją, autoagresją i całościowymi zaburzeniami. Nasza codzienność jest bardzo wymagająca… Bracia nie są zdolni do samodzielnego funkcjonowania i potrzebują stałej opieki. Każdego dnia robię wszystko, by mieli szansę na możliwie jak najlepsze funkcjonowanie. Niestety wydatki związane z ich leczeniem i rehabilitacją znacząco obciążają mój budżet… Intensywna rehabilitacja sprawia, że Tymek się nie cofa. Nie mogę z niej zrezygnować, bo bez niej skażę własne dziecko na jeszcze większe cierpienie. Dawidek na szczęście robi postępy, dlatego w jego przypadku zajęcia rehabilitacyjne również są kluczowe. Chłopcy muszą być pod stałą opieką psychologa, psychiatry, pedagoga, uczęszczać na terapię wzroku i turnusy intensywnej rehabilitacji. To jedyna szansa na lepsze życie, ale nie stać mnie na to wszystko… Pomoc i rehabilitacja refundowana przez NFZ to zaledwie kropla w morzu ich potrzeb.  Chciałabym zapewnić im uczestnictwo w turnusach, które przynoszą poprawę. Niestety sama nie będę w stanie pokryć wszystkich niezbędnych kosztów… Wiem, że już kilka razy otworzyliście dla nas swoje serca, jednak Wasza pomoc nadal jest nam potrzebna... Bardzo proszę o dalsze wsparcie. Każda złotówka jest dla nas niezwykle cenna! Gabriela, mama  

738 zł
Grzegorz Cioch
Pilne!
Grzegorz Cioch , 69 lat

Tata walczy z DWOMA złośliwymi nowotworami. PILNE!

Tata całe życie pracował, a w wolnym czasie oddawał się swoim pasjom. Jeszcze do niedawna był tancerzem w grupie obrzędowej. Zawsze wnosił do naszego życia wiele ciepła i radości. Dziś to my chcemy by dla niego wsparciem i pokazać mu, że razem wygramy walkę z bezlitosną chorobą! W styczniu 2024 u taty zdiagnozowano nowotwór złośliwy gruczołu krokowego. Był to dla niego, ale też dla naszej całej rodziny ogromny cios. Mieliśmy jednak nadzieje, że leczenie przebiegnie pomyślnie i tata będzie mógł przejść operację wycięcia guza. Termin został już wyznaczony, jednak nie spodziewaliśmy się, że tuż za rogiem czyha kolejne zagrożenie… Pod koniec marca stan zdrowia taty nagle się pogorszył. Pojawiły się zawroty głowy, zaburzenia równowagi. I wtedy spadł na nas kolejny cios – glejak IV stopnia, duży, nieoperacyjny. Nowa diagnoza wykluczyła tatę z operacji wycięcia guza  prostaty! W jednej chwili nasz cały świat się zawalił… Po biopsji guza mózgu, u taty nastąpił częściowy niedowład lewej ręki i znaczny niedowład lewej nogi. Tata obecnie nie chodzi i nie wstaje samodzielnie z łóżka, wymaga całodobowej opieki. Głównie sprawuje ją mama, która zajmuje się również moją młodszą siostrą, mierzącą się z niepełnosprawnością.  Aby zwiększyć sprawność taty, niezbędna jest stała rehabilitacja. Codziennie opłacamy fizjoterapię. Koszty są duże, a wiemy, że będą jeszcze większe… Środki pielęgnacyjne, leki, dalsze leczenie i kontynuacja rehabilitacji są konieczne, by zapewnić tacie niezbędne wsparcie.  Przed tatą radioterapia – obecnie czekamy na ostateczne decyzje lekarzy. Pomimo trudności, staramy się nie poddawać, walczymy i wierzymy, że uda się pokonać oba nowotwory. Za każdą pomoc będziemy niezwykle wdzięczni.  Córka Katarzyna z rodziną

793 zł
Staś Rahmanov
Pilne!
Staś Rahmanov , 13 lat

Nowotwór powrócił❗️Staś w walce na śmierć i życie z guzem mózgu❗️POMOCY❗️

Staś ma 13 lat. Jeszcze do niedawna odkrywał z pasją świat, jak większość jego rówieśników. Planował, marzył… A teraz chce tylko wyzdrowieć. Tylko żyć… Nasz ukochany synek nagle ciężko zachorował. Diagnoza zburzyła nasz świat – złośliwy nowotwór mózgu! Z całego serca prosimy – pomóżcie naszemu synkowi walczyć i żyć! Jedynym ratunkiem jest drogie leczenie w Niemczech! Dziś czas dzielimy na przed i po. Przed diagnozą było normalne, szczęśliwe i spokojne życie. Po niej jest tylko nowotworowe piekło, a w jego środku nasz nastolatek! Nie był na to gotowy. My też nie byliśmy. Lecz czy ktokolwiek jest gotów zmierzyć się ze śmiercią?! Był już moment, gdy wydawało się, że Stasiowi udało się pokonać okrutnego przeciwnika. Ale niedawno usłyszeliśmy słowo, którego baliśmy się najbardziej… WZNOWA! Niestety, choroba nie chce odczepić się od naszego synka. Znów stajemy do walki. Nie możemy się poddać, nie możemy pozwolić, żeby choroba go nam odebrała. Ale nie mamy pieniędzy na dalsze leczenie… Walka z nowotworem zaczęła się w styczniu 2023. Staś zaczął wymiotować. Wtedy jeszcze nie znaliśmy przyczyny, nikt nawet jej nie podejrzewał… Gdy stan synka się nie poprawiał, poszliśmy do lekarza. Badanie USG nie wykazało niczego niepokojącego. Staś czuł się coraz gorzej. Doszły zawroty głowy i wtedy dostaliśmy skierowanie na rezonans magnetyczny. “Jest duży guz” – gdy to usłyszeliśmy, świat się zawalił… Staś pojechał na pilną operację ratującą życie. Przez 6 godzin na stole operacyjnym lekarze robili, co mogli, by usunąć potwora. Badanie histopatologicznie nie pozostawiło złudzeń – to złośliwy nowotwór, IV stadium! Staś trafił na onkologię, poznaliśmy plan leczenia. Po 3 cyklach chemii rezonans wykazał nowe ogniska… Zmiana chemii na mocniejszą, radioterapia. Powiedziano nam, że obarczone ciężkimi powikłaniami leczenie to jedyna nadzieja! Wtedy dowiedzieliśmy się też, że aby zwiększyć szansę naszego synka na życie, powinniśmy wdrożyć immunoterapię. Okazało się jednak, że NFZ nie refunduje takiego leczenia i musimy sami zapłacić za wyjazd do Niemiec! Nie mieliśmy potrzebnych środków, ale wtedy stał się cud! Z pomocą przyszła niesamowita armia cudownych aniołów! Dzięki dobrym, empatycznym ludziom udało się uzbierać potrzebną kwotę w ramach zbiórki na Siepomaga. Mogliśmy wyjechać i kontynuować walkę w Niemczech! Leczenie przyniosło ogromne zmiany. Guzy w głowie się nie zwiększały, a po 2 cyklach immunoterapii lekarz powiedział nam, że szpik jest czysty! Polepszył się apetyt syna, w końcu przebrał na wadze, zaczęły odrastać włosy. Nasza radość nie znała granic! Niestety, ten względny spokój trwał zaledwie 2 miesiące! Przyszedł kolejny tragiczny dzień… Rezonans wykazał, że jeden z guzów się podzielił i choroba znów zajęła szpik kostny! Stasiu znów przyjmuje chemię, trwa też immunoterapia. Nasz syn jest bardzo dzielny, ale po tym, jak okazało się, że choroba znów postępuje – strasznie płakał. Takie wiadomości potrafią zwalić z nóg najsilniejszych… Walka odciska straszliwe piętro nie tylko na psychice Stasia, ale też jego organizmie. Syn stracił włosy, a jego waga spadła w pewnym momencie do 21 kilogramów! Obecnie waży już około 28 kilogramów, ale skutki uboczne leczenia dalej dają się mu we znaki…  Koszt dalszego leczenia będzie niewyobrażalnie wysoki. Jak duży? Poinformujemy Was, gdy sami się tego dowiemy po kolejnym rezonansie. Będzie to przynajmniej pół miliona złotych! Nie mamy takich pieniędzy, a nie możemy przerwać leczenia... Wtedy Stasiu umrze! Błagamy! Bez Was nasze dziecko nie ma szans! Jego życie nie może zakończyć się już teraz, przecież przed Stasiem jest całe życie! Dopiero co zaczął je poznawać. Znowu razem możemy dokonać czegoś niemożliwego – uratować życie! Prosimy, liczy się każda wpłata! Stasiu nie zasłużył, by tak cierpieć. Żadne dziecko nie powinno bać się śmierci… Rodzice Stanisława ▶️ Zobacz apel Stasia:

1 526,00 zł ( 0,28% )
Brakuje: 530 389,00 zł
Mariusz Nowakowski
Pilne!
Mariusz Nowakowski , 47 lat

Chcę być tatą, a nie wspomnieniem...❗️Ratunku❗️

Jestem Mariusz. Mam 48 lat, jestem z Pułtuska. Strach paraliżuje mnie każdego dnia... O chorobie dowiedziałem się w listopadzie 2023 r. Zaczęło się od krwotoku z nosa, skoków ciśnienia i problemów z poruszaniem się. Najpierw szpital w Ciechanowie, gdzie zapadł wyrok: ostra białaczka limfoblastyczna. Świat runął... Po 10 dniach trafiłem do Kliniki Onkologii w Olsztynie, gdzie zostałem poddany leczeniu chemioterapią. Ale sama chemia nie wystarczy, aby zwalczyć tego potwora, jakim jest rak. Chemia za chemią, toczenie krwi, badania i kolejne dni, tygodnie, miesiące spędzone na oddziałach onkologicznych. Tylko przeszczep szpiku dawał szansę na przeżycie. Na szczęście znalazł się dawca. Już jestem po przeszczepie. Obecnie jestem leczony w Katowicach na Oddziale Hematologii i Transplantacji Szpiku. Liczę na to, że za kilka tygodni opuszczę szpital i wrócę do mojej rodziny, by walczyć o zdrowie otoczony miłością bliskich. Przede mną długa, ciężka i kosztowna rehabilitacja. Co najmniej raz w tygodniu, kiedy już będę mógł opuścić szpital, czekają mnie wizyty kontrolne w Katowicach. Przyznana mi renta nie starczy nawet na finansowanie wyjazdów, nie mówiąc o opłatach, jedzeniu i lekach. Koszty związane z leczeniem już teraz zaczynają przytłaczać mnie i moją rodzinę. Zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Nie chcę i nie mogę sobie pozwolić na życie na 20 %. Chcę i muszę wrócić do pełni sprawności i witalności. Chce żyć, bo mam dla kogo żyć! Pomóżcie mi być silnym ojcem prowadzącym dzieci przez życie i pokazującym im, że świat i ludzie są dobrzy. Pomóżcie mi być Mariuszem sprzed roku. Mariusz

15 227 zł
Sławek Zieliński
Sławek Zieliński , 56 lat

Jeśli nie uzbieram reszty potrzebnej kwoty STRACĘ refundację! POMOCY!

Los nigdy nie był dla mnie łaskawy. Moje dotychczasowe życie było przepełnione nieoczekiwanymi zwrotami akcji i wieloma problemami. Mimo trudności starałem się iść z podniesioną głową, jednak największa tragedia czekała na mnie tuż za rogiem… Wcześniej pracowałem jako ślusarz oraz jako pracownik budowy. Urodziłem się w rodzinie robotniczej, więc praca fizyczna od małego nie była mi obca. Byłem samodzielny, zdrowy, niezależny. Niestety nagle życie zaczęło walić mi się na głowę! Pewnej naprawdę zimnej nocy stała się tragedia! Doszło do odmrożenia moich dwóch nóg, których mimo wszelkich starań lekarzy, nie dało się już uratować… Gdy po operacji zajrzałem pod szpitalną kołdrę byłem załamany! Mój świat w zaledwie chwili, rozsypał się jak domek z kart… Od tego strasznego zdarzenia minęło już kilka lat. Dziś jestem zupełnie innym człowiekiem. Czasem w życiu człowieka dzieją się trudne rzeczy, aby mógł się zastanowić, jaką drogą chce podążać. Ja swoją odnalazłem i wiem, że będę nią konsekwentnie kroczył. Abym jednak mógł stanąć na nogi POTRZEBUJĘ PROTEZ!  Mam szansę na refundację, jednak jeśli nie uzbieram reszty potrzebnej kwoty, to wszystko przepadnie! Nie chcę prosić Cię o wiele, ale jeśli możesz – proszę wesprzyj mnie w walce o lepsze życie! Wierzę, że z Twoją pomocą, uda mi się wszystko poukładać na nowo! Sławek

920,00 zł ( 7,2% )
Brakuje: 11 846,00 zł
Wiktoria Masiak
Wiktoria Masiak , 9 lat

Walka Wiktorii trwa od narodzin❗️Nie zwlekaj, pomóż...

Pierwsze trzy miesiące swojego życia Wiktoria spędziła w szpitalu… Przyszła na świat w 28. tygodniu ciąży – lekarze bardzo długo walczyli, by nie zgasła, była dalej przy nas, żyła… Na szczęście się udało, jednak nasza radość nie trwała długo… Po dwóch tygodniach od wyjścia ze szpitala musieliśmy do niego wrócić. Okazało się, że Wiktoria ma wodogłowie pokrwotoczne. Po wielu badaniach zdiagnozowano u niej również przewlekłą niewydolność oddechową, kurczowe porażenie mózgowe, padaczkę i dysfagię. Córeczka już do końca życia będzie musiała brać leki, które na ten moment na szczęście wyciszają ataki padaczki. Przez pewien czas byliśmy dobrej myśli, wierzyliśmy, że stan córeczki będzie się poprawiał i jej funkcjonowanie będzie coraz lepsze. Niestety… W 2022. roku Wiktoria zachorowała na zapalenie płuc i od tamtej pory nie daje już rady oddychać sama… Lekarze podjęli decyzję o założeniu tracheostomii. Byliśmy przerażeni, bo wiedzieliśmy, że będzie się to wiązało z szeregiem utrudnień w codziennym funkcjonowaniu, ale to było jedyne wyjście… Wiktoria nie chodzi, nie mówi, nie komunikuje nam swoich potrzeb. Jakby tego mało przy ostatniej pielęgnacji złamała nogę. Trafiła do szpitala, gdzie złapała kilka infekcji, które sprawiły, że wyszła z niego z respiratorem… Córeczka wymaga codziennej rehabilitacji, która niestety generuje bardzo wysokie koszty. Wszystkie artykuły pielęgnacyjne, leczenie i opieka lekarska powodują, że nasz budżet jest bardzo mocno obciążony. Dotychczas dawaliśmy radę, ale przyszedł moment, w którym musimy poprosić o pomoc… Zrobimy dla niej wszystko! Wiktoria nie mówi, ale jej uśmiech dodaje nam skrzydeł. Nigdy się nie poddamy w walce o lepsze jutro córeczki. Z Państwa wsparciem będzie nam o wiele lżej… Wiktoria znaczy zwycięstwo… Rodzice

1 210,00 zł ( 7,58% )
Brakuje: 14 748,00 zł
Marek Wasilcow
Marek Wasilcow , 3 latka

Nowotwór zabrał mu oczko❗️Potrzebna pomoc dla Marka!

Marek to mój malutki synek, który od drugiego roku życia musi mierzyć się z potężnym przeciwnikiem – nowotworem złośliwym oczu (siatkówczakiem). Choroba odebrała mu już jedno oczko! Robimy wszystko, żeby zupełnie nie zabrała wzroku! Bardzo proszę o wsparcie w opłaceniu leczenia i zakupie protezy dla mojego biednego synka! 12 sierpnia 2020 roku był najpiękniejszym dniem w naszym życiu. Tego dnia po raz pierwszy zobaczyliśmy nasze maleństwo – wymarzonego syna Marka. Nie mogliśmy oderwać od niego wzroku. Patrzyliśmy w jego piękne, duże oczy, całkowicie nieświadomi tego, że czai się w nich straszliwy potwór – siatkówczak... W 2022 roku zauważyliśmy, że kiedy światło dzienne trafia do oka naszego Marka, oko zaczyna się dziwnie, nienaturalnie świecić. Byliśmy zaniepokojeni, więc jeszcze tego samego dnia zwróciliśmy się do lekarza. Nigdy nie zapomnę, jak po wykonanym USG lekarz wyszedł na korytarz i wypowiedział najstraszniejsze słowa w moim życiu: "Przykro mi, państwa dziecko ma złośliwy nowotwór jednego i drugiego oka." Moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Łzy, paniczny strach, same pytania i żadnej odpowiedzi... Następnego dnia udaliśmy się do centrum onkologicznego, aby potwierdzić tę straszliwą diagnozę. Niestety, wyniki nie pozostawiały złudzeń: siatkówczak obu oczu, III - IV stopień zaawansowania. Brakuje słów, aby wyrazić, co czułam w tym momencie... Całe ciało drżało, nie mogłam oddychać, serce wyrywało się z klatki piersiowej, łzy leciały po policzkach, a mojej głowie pozostało już tylko jedno pytanie: "Jak uratować mojego syna?" Rozpoczęła się walka o uratowanie wzroku, ale też życia synka! Stosowaliśmy wszelkie możliwe metody leczenia. Gdy nie dały one pożądanych rezultatów, musieliśmy wyjechać do kliniki w Szwajcarii. Spakowaliśmy się i zdecydowaliśmy się poszukać ratunku za granicami naszego kraju. Ma miejscu u syna zdiagnozowano aż 10 nowych ognisk choroby w jednym oku! Nie było już innego wyboru – Marek musiał rozpocząć chemioterapię! Minęło kilka miesięcy, a nowotwór wciąż nie odpuszczał. Znów podano chemioterapię i tym razem na szczęście zmiany delikatnie się zmniejszyły. Myśleliśmy, że oczka synka uda się uratować!  5 lutego 2024 Marek przeszedł kolejną konsultację w klinice w Szwajcarii. Po zakończonym badaniu lekarze szybko podjęli decyzję: trzeba usunąć prawe oczko! Byliśmy przerażeni, ale naprawdę nie było innego wyjścia. Siatkówka zaczęła się odwarstwiać, ponieważ oczko było już wyczerpane leczeniem... 29 lutego 2024 usunięto prawe oczko mojego kochanego synka… Wstawiono plastikową protezę… Obecnie jesteśmy w domu, ale musimy niedługo ponownie wylecieć do Szwajcarii. Oczka rosną do piątego roku życia, więc do tego czasu pozostaniemy pod ścisłą kontrolą. Lewe oczko jest w remisji od półtora roku. Nie możemy nawet na chwilę odpuścić, żeby choroba nie odebrała Markowi drugiego oczka i sprawiła, że stanie się niewidomy...  Koszt leczenia są ogromne, a nam skończyły się już pieniądze... Nie wiemy, co robić dalej, dlatego przychodzimy z całego serca prosić o pomoc dla naszego synka! Marek to taki dzielny, mały wojownik. Chcemy, żeby jego życie było jak najbardziej sprawne, żeby ludzie na każdym kroku nie zauważali jego niepełnosprawności. Dlatego musimy zakupić jak najlepszej jakości protezę do jego oczka. Obecna jest plastikowa, tymczasowa... Wierzę, że wspólnymi siłami uda nam pokryć ogromne koszty, związane z walką o zdrowie i życie Marka! Już raz udało się zapełnić zielony pasek. Proszę, zróbmy to jeszcze raz! Dla mojego ukochanego synka!Hanna, mama Marka

356,00 zł ( 0,33% )
Brakuje: 107 472,00 zł
Julia Sławińska
Pilne!
Julia Sławińska , 2 latka

Milczy, choć chciałaby mówić... Pomóż pokonać zespół Retta❗️

Choć mówiły, teraz nie są w stanie wypowiedzieć słowa. Choć próbowały chodzić, choroba uwięziła je we własnym ciele. Są zagubione, błagalnym wzrokiem szukają pomocy, chciałyby żyć jak zdrowie dzieci. Milczące anioły – tak nazwano dziewczynki, które walczą z zespołem Retta. Wśród nich jest mała Julia – moja córeczka zdiagnozowana zaledwie kilka miesięcy temu.  Przez pierwszy rok życia byliśmy przekonani, że mamy zdrową córeczkę. Julia była jak inne dzieci – wesoła, ciekawa świata, pełna energii. Siadała, raczkowała, powoli uczyła się chodzić. Nic nie wzbudzało naszych podejrzeń, aż do tej jednej nocy, która już na zawsze odmieniła nasze życie… W środku nocy Julka zaczęła nagle się dusić. Nie mogła złapać oddechu. Wpadłam w panikę. Natychmiast wezwałam pogotowie. Trzymając Julkę w objęciach zobaczyłam, że robi się sina. Pomyślałam, że do czasu przyjazdu karetki Julka nie da rady, że odejdzie… Rozpoczęłam resuscytację. Do dziś nie potrafię opisać słowami, co wtedy czułam… Strach, lęk, przerażanie. Trudno mi wracać do tej chwili. Na szczęście córeczka do nas wróciła. Zabrano nas do szpitala pod dalszą obserwację. Niestety po tym wydarzeniu coś się zmieniło. Julka była inna… Bardziej osłabiona, mniej kontaktująca – zmieniła się. Początkowo myślałam, że to wina niedotlenienia mózgu. Lekarze nie podali mojej córce tlenu, gdy trafiłyśmy do szpitala. Z przerażeniem obserwowałam, jak Julka się zmienia w zupełnie inną dziewczynkę… Niestety, wykonane badania nie potwierdziły moich przypuszczeń i nie dawały odpowiedzi, co jest przyczyną. Skierowano nas do neurologa, który zasugerował zrobienie badań genetycznych. Diagnozę – zespół Retta – otrzymaliśmy w styczniu tego roku, po prawie 2 latach poszukiwań. W tamtym momencie to były dla nas dwa słowa, które nic nam nie mówiły. W tamtym momencie nie zdawaliśmy sobie jeszcze sprawy, z czym się mierzymy… Zespół Retta to bardzo rzadka choroba genetyczna. Dotyka wyłącznie dziewczynki, zamyka je w sobie, odbiera rodzicom. Chore dzieci tracą wszystkie nabyte umiejętności, pojawia się duży regres. Tracą wszelką sprawność fizyczną, kontakt z otoczeniem. Ich ciało musi walczyć z szeregiem problemów – kłopoty z oddychaniem, ataki padaczkowe, drgawki, choroby serca.  Dopiero gdy poznałam, czym jest ta choroba zaczęłam zauważać u Julii wiele nowych objawów. Kołysanie się, machanie rączkami, usilne wkładanie paluszków do buzi, brak koordynacji ruchowej czy wyrywanie własnych włosów.  To okrutna choroba, którą w tym momencie może spowolnić tylko jeden lek na świecie dostępny w USA. Ten lek to obecnie jedyna nadzieja, dla małych aniołków. Skutecznie nie dopuszcza do dalszego regresu, napadów padaczkowych i innych skutków choroby. Lek podawany jest w formie syropu, a jego dawkę oblicza się na podstawie wagi dziecka. Niestety trzeba za niego zapłacić niebotyczną cenę – jeden dzień leczenia kosztuje około 4 tysiące złotych. Jeden, a takich dni będzie naprawdę wiele… Gdy dziecko po raz pierwszy przyjmie dawkę NIE MOŻE już przerwać leczenia. Gdyby tak się stało nastąpi ogromny regres odzyskanych umiejętności i bardzo poważne konsekwencje. Lek ma pomóc Julce i innym dzieciom dotrwać do terapii genowej, nad którą obecnie trwają bardzo zaawansowane prace. Terapia będzie dla nas ogromną szansą na pokonanie choroby na zawsze, ale to może stać się dopiero za kilka lat... Nie wiemy, kiedy zostanie dopuszczona.  Musimy zapewnić Julce przynajmniej trzy lata leczenia, co wiąże się z ogromną sumą – zdecydowanie poza naszym zasięgiem. Nigdy nie będziemy w stanie zgromadzić tak wielkich pieniędzy, dlatego to Wasze wsparcie jest dla nas ostatnią nadzieją.  Proszę, błagam o każdą pomoc! Lek zatrzyma chorobę, a Julka będzie miała szansę zawalczyć o swoje życie. Jeśli możesz nam pomóc będę Ci bardzo wdzięczna. Każda złotówka ma znaczenie! Izabela, mama Julki

4 833,00 zł ( 0,06% )
Brakuje: 7 441 975,00 zł
Kacper Trubacz
Kacper Trubacz , 5 miesięcy

Chwilę po narodzinach walczył o życie... Potrzebna pomoc❗️

Pierwsze dni życia Kacpra były przerażające… Synek nie oddychał samodzielnie, dlatego musiał zostać przewieziony na oddział do szpitala oddalonego o 70 kilometrów! Jego tętno stale spadało, to były najgorsze chwile w naszym życiu… Gdy lekarzom udało się przywrócić prawidłowe parametry życiowe, padła decyzja o przeprowadzeniu badań genetycznych. Wyniki sprawiły, że nasz świat ponownie się zatrzymał. U Kacpra stwierdzono zespół Downa i wrodzoną wadę rozwojową serca. Musieliśmy natychmiast podjąć odpowiednie kroki, by zapewnić synkowi szansę na rozwój i sprawność… Kacper ma już pół roku, ale droga, którą dotychczas przeszliśmy, była bardzo długa i kręta. Musimy być pod opieką wielu specjalistów, wykonywać dodatkowe badania i stale obserwować stan synka. Niestety wszystko, co niezbędne do możliwie jak najlepszego rozwoju, generuje również wysokie koszty… Wiemy, że nasza walka nie będzie prosta, jednak musimy zrobić wszystko, by Kacper miał szansę na jak najlepsze funkcjonowanie. Z Waszą pomocą to będzie możliwe… Zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc w uzbieraniu środków, które zabezpieczą leczenie i rehabilitację synka na najbliższy rok. Wiemy, że macie ogromne serca, które uratowały niejedno życie, nie jednemu zapewniły pomoc. Liczymy, że otworzycie je również dla nas. Kacper bardzo Was potrzebuje! Rodzice

825,00 zł ( 2,63% )
Brakuje: 30 452,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki