Dla mojej rodziny bardzo chcę żyć... Pomóż mi walczyć z nowotworem!

Leczenie i rehabilitacja
Zakończenie: 21 Czerwca 2023
Poprzednie zbiórki:

Roczne leczenie nowotworu nierefundowanym lekiem
Roczne leczenie nowotworu nierefundowanym lekiem
Opis zbiórki
Moja walka z nowotworem trwa już kilka lat. Jest pełna wlotów i upadków. Tym razem znów równia pochyła, rak ma przewagę... Czy się poddam? Nie ma mowy! Chcę i muszę żyć nie tylko dla siebie, ale też dla żony i córeczki! Moje dziewczyny mnie potrzebują! Niestety, leczenie refundowane się skończyło. Pozostało mi leczenie alternatywne, które niestety także jest kosztowne. Nie wiemy, co będzie dalej. Szukamy sposobów leczenia. Bardzo proszę o wsparcie. Dzięki temu, że się nie poddałem, wciąż tu jestem i żyję! Wierzę, że tak pozostanie.
Moja walka toczy się z przerwami już od 2010. To wtedy 9 miesięcy po narodzinach mojej pierwszej córki usłyszałem diagnozę: nowotwór. Był to nowotwór jądra, szczęśliwie wcześnie zdiagnozowany. Specjaliści z Mazowieckiego Szpitala Onkologicznego w Wieliszewie przeprowadzili operację usunięcia guza, a następnie przeszedłem dwa cykle chemioterapii. Więc wszystko skończyło się szczęśliwie. Do czasu.
W 2016 roku po przeprowadzeniu kontrolnej tomografii komputerowej badanie wykazało istnienie guza na nerce. I znowu lekarze ze szpitala w Wieliszewie stanęli na wysokości zadania. Szybko i sprawnie zostałem skierowany na operację. Po operacji badanie wykazało, że jest to rzadki nowotwór nerki, typu brodawkowatego. Ponownie miałem szczęście, gdyż nowotwór nie dał przerzutów i samo jego wycięcie powinno zakończyć tę nieprzyjemną przygodę.
Niestety po czterech latach ponownie usłyszałem tę samą diagnozę - ponownie nowotwór nerki. Okazało się, że tym razem walka już nie będzie taka łatwa. Pojawiły się przerzuty do płuc, wątroby, kości i drugiej nerki. Już na kilka miesięcy przed kontrolną tomografią odczuwałem zmęczenie, odczuwałem ograniczoną pojemność płuc i bóle w plecach - nowotwór już dawał o sobie znać.
Od tamtego czasu trwa walka wszelkimi dostępnymi środkami. Po leczeniu guzy się zmniejszyły, niektóre zniknęły całkowicie! Niestety, niedawno badanie pokazało nowego guza w okolicy kręgosłupa... Kolejny cios.
Nie poddamy się jednak – ani ja, ani moja rodzina. Mamy przy tym nadzieję, że będziemy mogli podzielić się swoimi doświadczeniami wynikającymi z tej choroby z innymi – że taki jest cel tego, co teraz przechodzimy.
W imieniu swoim, moich córek i mojej żony bardzo proszę o pomoc. Każda złotówka i każde udostępnienie umożliwią mi rozpoczęcie walki z nowotworem!
Przemysław
Ela (żona):
Drodzy przyjaciele i ludzie dobrego serca,
Mój mąż jest bohaterem. Nie tylko moim bohaterem wspierającym mnie na każdym kroku, nie tylko bohaterem naszych córek. Ale również bohaterem swojej własnej historii. Dzieciństwo mojego męża naznaczone było wieloma przykrościami. Niestety niedane mu było zaznać opieki rodzicielskiej i rodzinnego ciepła. Mimo przeciwności ukończył studia i pragnął założyć rodzinę, pragnął mieć dzieci, które będzie mógł kochać i wychowywać tak, jak każdy, pragnął mieć pełną ciepła i miłości rodzinę. W końcu. Niestety również budowanie rodziny było naznaczone trudnościami - zajście i utrzymanie kolejnych ciąż było w naszym przypadku bardzo trudne, straciliśmy czworo dzieci. Jednak i tę przeciwność przezwyciężyliśmy, mamy dwie wspaniałe córeczki. Niestety, kiedy już wszystko zaczynało się układać tak, jak sobie to wymarzyliśmy, co kilka lat nowotwór o sobie przypomina. Ja, jako żona, znam już wszystkie, naturalne metody, wszystkie prozdrowotne diety, które stosujemy, mąż zawsze uprawiał sport - jednak nadal jesteśmy zmuszani przez los do grania w tę bezlitosną ruletkę.
Błagamy o wsparcie. Tym razem to bohatera trzeba ratować.