Skarbonka zakończona
Skarbonka

Ratuj życie

Skarbonka została założona z inicjatywy organizatora, który odpowiada za jej treść.

Trwa walka o życie naszego synka! U Artiomka wykryto złośliwy nowotwór, który zdążył dać już przerzuty do szpiku kostnego. Tracimy nadzieję, lekarze mówią, że mamy być gotowi na najgorsze… Ostatnią szansą jest leczenie w klinice w Barcelonie! Niestety – by ratować Artiomka, musimy zapłacić ogromne pieniądze. Pieniądze, których nie mamy… Błagamy, poznaj naszą historię i pomóż ocalić życie naszego ukochanego dziecka!

 

Jeszcze chwilę temu blask oczu Artiomka rozświetlał każdy nasz dzień. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Aż do dnia, w którym do naszego życia wkroczył rak... Teraz codziennie patrzymy, jak blask w oczach gaśnie, a małe oczka naszego synka wypełnia cierpienie. Kolejne chemie, kroplówki, wypadające garściami włosy i pytania, kiedy to się skończy… – tak teraz wygląda nasze życie. Artem ma nieco ponad dwa latka. Nie powinien znać bólu, strachu. A my nie powinniśmy zasypiać w strachu o to, czy jutro dla niego nadejdzie...

Choroba niespodziewanie nasze życie rozsypała w drobny mak... 30 września bieżącego roku usłyszeliśmy diagnozę. Potworną diagnozę, która brzmiała jak wyrok wydany na małego chłopca. Neuroblastoma IV stopnia – złośliwy nowotwór układu nerwowego. Przeciwnik bezlitosny, wykryty późno, już z przerzutami do szpiku kostnego.

W nadziei na życie robiliśmy wszystko, co tylko mogliśmy. Artem jest już po trzeciej serii chemioterapii, jednak wraz z wypadającymi włoskami na jego małej główce tracimy nadzieję na życie...  Standardowe leczenie nie działa, komórki nowotworowe dalej są aktywne, na tym etapie operacja nie jest jeszcze możliwa. Lekarze powtarzają, że mamy przygotować się na najgorsze. Że życie Artema może skończyć się, zanim na dobre się zaczęło...

 

Klinika Sant Joan de Déu Barcelona dała nam jednak szansę na życie dla Artema. Jak tylko otrzymaliśmy kwalifikację do leczenia, rzuciliśmy wszystko, spakowaliśmy się i polecieliśmy po ratunek dla synka. By jednak leczenie mogło trwać, trzeba za nie zapłacić. Ratunek dla naszego synka wyceniono na ponad milion złotych.

Jesteśmy zrozpaczeni. Życie naszego synka wymyka nam się z rąk. Wiemy, że musimy zrobić wszystko, aby leczenie Artemka doszło ono do skutku. Jeśli się poddamy, skażemy naszego synka na pewną śmierć. Czas ucieka, a my nie tracimy wiary i błagamy Cię o pomoc!

Rodzice Artemka

299 536 złWsparły 10 363 osoby

Wszystkie środki zebrane na skarbonce trafiły
bezpośrednio
na subkonto Podopiecznego:

Trwa walka o życie naszego synka! U Artiomka wykryto złośliwy nowotwór, który zdążył dać już przerzuty do szpiku kostnego. Tracimy nadzieję, lekarze mówią, że mamy być gotowi na najgorsze… Ostatnią szansą jest leczenie w klinice w Barcelonie! Niestety – by ratować Artiomka, musimy zapłacić ogromne pieniądze. Pieniądze, których nie mamy… Błagamy, poznaj naszą historię i pomóż ocalić życie naszego ukochanego dziecka!

 

Jeszcze chwilę temu blask oczu Artiomka rozświetlał każdy nasz dzień. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Aż do dnia, w którym do naszego życia wkroczył rak... Teraz codziennie patrzymy, jak blask w oczach gaśnie, a małe oczka naszego synka wypełnia cierpienie. Kolejne chemie, kroplówki, wypadające garściami włosy i pytania, kiedy to się skończy… – tak teraz wygląda nasze życie. Artem ma nieco ponad dwa latka. Nie powinien znać bólu, strachu. A my nie powinniśmy zasypiać w strachu o to, czy jutro dla niego nadejdzie...

Choroba niespodziewanie nasze życie rozsypała w drobny mak... 30 września bieżącego roku usłyszeliśmy diagnozę. Potworną diagnozę, która brzmiała jak wyrok wydany na małego chłopca. Neuroblastoma IV stopnia – złośliwy nowotwór układu nerwowego. Przeciwnik bezlitosny, wykryty późno, już z przerzutami do szpiku kostnego.

W nadziei na życie robiliśmy wszystko, co tylko mogliśmy. Artem jest już po trzeciej serii chemioterapii, jednak wraz z wypadającymi włoskami na jego małej główce tracimy nadzieję na życie...  Standardowe leczenie nie działa, komórki nowotworowe dalej są aktywne, na tym etapie operacja nie jest jeszcze możliwa. Lekarze powtarzają, że mamy przygotować się na najgorsze. Że życie Artema może skończyć się, zanim na dobre się zaczęło...

 

Klinika Sant Joan de Déu Barcelona dała nam jednak szansę na życie dla Artema. Jak tylko otrzymaliśmy kwalifikację do leczenia, rzuciliśmy wszystko, spakowaliśmy się i polecieliśmy po ratunek dla synka. By jednak leczenie mogło trwać, trzeba za nie zapłacić. Ratunek dla naszego synka wyceniono na ponad milion złotych.

Jesteśmy zrozpaczeni. Życie naszego synka wymyka nam się z rąk. Wiemy, że musimy zrobić wszystko, aby leczenie Artemka doszło ono do skutku. Jeśli się poddamy, skażemy naszego synka na pewną śmierć. Czas ucieka, a my nie tracimy wiary i błagamy Cię o pomoc!

Rodzice Artemka

Wybierz zakładkę
Sortuj według