Życie, które gaśnie na naszych oczach... Uratuj Olka!

Immunoterapia z użyciem przeciwciał anty-GD2 w Krakowie - jedyna szansa Olusia
Zakończenie: 30 Kwietnia 2019
Opis zbiórki
- Mamusiu, czy ja umieram?
- Kochanie, mama na to nie pozwoli!
Gdybyśmy na własną rękę nie zdecydowali się zrobić Olusiowi USG, nasz syn mógłby już nie żyć. Leczyli go na lamblie, a tymczasem rak pustoszył jego maleńki organizm. Oluś umierał, a my o tym nie wiedzieliśmy! Lekarze zbagatelizowali problem… Od września trwa dramatyczna walka o życie Olusia. Leczenie jest ciężkie, wyniszczające, jednak przetrwamy to! Niestety, ostatni etap leczenia - immunoterapia ANTY GD-2 w Krakowie, nie jest refundowany. To ogromne środki i jedyna szansa, że nasz synek przetrwa, a nowotwór nam go nie odbierze. Z całego serca prosimy o pomoc - pomóżcie uratować nasze dziecko…
Miał tylko trzy latka, gdy paskudny potwór zadomowił się w jego brzuszku. Dzisiaj już wiemy, że pewnego dnia mógł zasnąć i już się nie obudzić… Na szczęście ktoś nad nami czuwał i dzisiaj ta walka na śmierć i życie może nadal trwać! Gdy pojawił się ból brzuszka, pojechaliśmy do lekarza. Wstępne badania sugerowały lamblie i na to Oluś był leczony kilka miesięcy. Bez skutku… W pewnym momencie nie chciał już jeść, z energicznego, żywiołowego chłopca stał się cieniem siebie. Pokładał się, cały czas mówił, że boli go brzuszek. Sami podjęliśmy decyzję, że trzeba zrobić USG. Wtedy nasz świat runął…
Był wrzesień zeszłego roku, gdy pani doktor badająca Olusia wykryła w jego brzuszku ogromnego guza. Natychmiast skierowano nas do szpitala w Chorzowie na oddział onkologiczny. Tam, gdzie wiele dzieci zmienia się w aniołki… Mnóstwo badań, rezonanse, tomografie, RTG, USG, punkcje szpiku, guza i kości - to wszystko nie pozostawiło złudzeń. Naszego synka zaatakował nowotwór! Nieopisany szok, ogromny ból - jak to możliwe? Dlaczego nasze dziecko? Przecież to nie może być prawda!
Niestety, diagnoza była ostateczna - Neuroblastoma w IV, najgorszym stopniu złośliwości. Niezwykle niebezpieczny, trudny do zdiagnozowania potwór, który atakuje głównie małe dzieci - najbardziej bezbronne istoty… U Olka rak zaatakował nadnercze, gdzie były dwa gigantyczne guzy. Dał już przerzuty, naciekał na nerkę, jamę brzuszną, śródpiersie, węzły chłonne, szpik, a także kości.
Nasz świat legł w gruzach, ale musieliśmy podnieść się i walczyć, przecież chodzi o nasze dziecko! Rozpacz trzeba trzymać w ryzach, bo najważniejszy jest Oluś. Od razu rozpoczęła się dramatyczna batalia, w której stawką jest życie naszego dziecka. Olek przeszedł 10 cykli agresywnej chemioterapii, pobranie komórek macierzystych. Właśnie wyszliśmy ze szpitala do domu po operacji wycięcia guzów. Oluś ma teraz chwilę, by odzyskać siły przed ostatecznym starciem. Przed nami megachemia, autoprzeszczep macierzystych komórek krwiotwórczych i radioterapia. No i oczywiście terapia przeciwciałami ANTY GD-2, która kosztuje fortunę…
Choroba synka od początku pokazała nam całą swoją potężną i bezlitosną twarz. Gdy lekarze zakładali port do podania leku, zwykły zabieg zmienił się w dramatyczną walkę o życie. Pięć długich godzin na sali operacyjnej dłużyły się w nieskończoność. Okazało się, że w płucach synka zatrzymała się woda, Olek miał problemy z oddychaniem!
Wtedy i z każdym kolejnym dniem pokazał jednak, że choć nie ma jeszcze 4 lat, ma w sobie ogromną wolę życia. Oluś cierpi, nie tylko fizycznie. Bardzo przeżył rozłąkę z bratem Karolem, który jest jego najlepszym przyjacielem. Starszy syn został w domu, bardzo tęskniąc, a w tym czasie jego kochany braciszek toczył prawdziwą wojnę…
Mamy nadzieję i ogromną wiarę, że nasze dziecko przeżyje. Chociaż guzów już nie ma, w organizmie Olusia rozsianych jest mnóstwo komórek nowotworowych, które w każdej chwili mogą się namnożyć. Przed nami najtrudniejszy etap. Wiemy, że czeka nas wiele bólu i cierpienia, ale przetrwamy to, dopóki nie stracimy nadziei. Jest nią immunoterapia w Krakowie, która może się odbyć tylko wtedy, gdy uzbieramy olbrzymie pieniądze. Jesteśmy więc tu i bardzo prosimy - pomóżcie naszemu dziecku. Nie mamy wiele czasu, bo każdy dzień jest na wagę życia…
Małgorzata i Sebastian, rodzice Olusia