Marzenia o szczęśliwym życiu runęły Oldze, jak domek z kart... Odbudujmy jej wiarę w lepsze jutro!

4-miesięczny turnus rehabilitacyjny
Zakończenie: 31 Października 2022
Opis zbiórki
Nigdy nikogo o nic nie prosiłam. Pochodzę z Ukrainy, ale przyjechałam uczyć się i pracować do Polski. Wiedziałam, że mam tu większe szanse na zdobycie wykształcenia, a pracując mogłam odciążyć rodziców. Wszystko rozsypało się, jak domek z kart, gdy 3 dni po świętach Bożego Narodzenia potrącił mnie samochód…
Przyjazd do Polski był dla mnie wyzwaniem i nadzieją. Zostawiłam wszystkich najbliższych i sama przyjechałam do Sosnowca. Na początku było mi niezmiernie ciężko. Od rana do nocy pracowałam, a w weekendy studiowałam. Nie miałam w ogóle wolnego czasu, ale też nie miałabym z kim go spędzać… Z zarobionych pieniędzy wystarczało mi na życie, opłacenie studiów, a nawet wysłanie rodzicom, którzy nie mają zbyt wiele z prowadzonego gospodarstwa. Radziłam sobie coraz lepiej. Aż nadeszła ta sądna sobota…
W drodze do pracy, przechodząc przez przejście dla pieszych, potrącił mnie samochód. Kierowca chyba w ogóle mnie nie widział, bo siła uderzenia była ogromna. Nie pamiętam prawie nic z samego wypadku, mam przebłyski dopiero ze szpitala. Szumiało mi w głowie, odczuwałam pulsujący ból dosłownie wszędzie. Czułam paraliżujący strach... co ze mną teraz będzie? Po badaniach i prześwietleniach lekarz powiedział, że mam pogruchotaną miednicę, stłuczoną nogę i mnóstwo siniaków na całym ciele. Najgorsza była świadomość, że muszę tak leżeć przez dwa miesiące. Nie wyobrażałam sobie tego! Byłam tu sama jak palec, mieszkałam z koleżanką na 4 piętrze w budynku bez windy….
Jakimś cudem udało się przyjechać do Polski mojej mamie i mojemu narzeczonemu. Udało im się wynająć małe mieszkanko na parterze. Cały czas mama wykonywała wszystko za mnie i opiekowała się mną. Przez jakiś czas nie byłam w stanie nawet sama jeść… Tylko dzięki niej i mojemu narzeczonemu powolutku staję na nogi. Studia muszą poczekać. Wzięłam urlop, aby wyzdrowieć. Utrzymanie naszej trójki kosztuje, a w tym momencie pracuje tylko mój narzeczony. Koszt rehabilitacji to kwota, której nie potrafię sobie nawet wyobrazić. To tyle pieniędzy…
Przede mną jeszcze sprawa w sądzie. Nie mogę czekać z rehabilitacją na jej zakończenie. Im szybciej zacznę ćwiczenia, tym szybciej będę mogła wrócić do sprawności. Chociaż pewnie skutki wypadku będę odczuwać przez całe życie… Bardzo proszę Was o nawet najmniejszą wpłatę. Pozwoli mi to na rehabilitację i dalsze spełnianie marzeń. Chcę znowu sama chodzić!
Olga