Po kilkunastu latach wciąż walczę z rakiem... Pomocy!

Zakończenie: 23 Listopada 2021
Opis zbiórki
Rak mi na zmianę daje i odbiera. Koszmarna gra o najwyższą stawkę trwa już kilkanaście lat. Do tej pory sukcesy mieszały się z porażkami. Teraz przede mną kolejne wyzwanie. Starcie, od którego jak zawsze, zależy życie.
Kiedy lekarz powiedział, że choruję na raka piersi, początkowo byłam w szoku. Byłam przekonana, że takie przypadki dotyczą innych, a mnie nie ma szans się to zdarzyć. To był rok 2011. Nikt nie zakładał, że będę żyła do dziś. Niestety, nowotwór odcisnął swoje piętno na moim dotychczasowym życiu. Odebrał mi sprawność i siły, ale nie zabrał woli walki. Wierzę, że przede mną kolejne lata, szczególnie że mam dla kogo żyć i walczyć.
W mojej historii przeszłam operację, radioterapię, chemioterapię, podjęłam wszystkie dostępne możliwości leczenia. Nie spodziewałam się, że najwięcej skutków ubocznych pojawi się wtedy, kiedy choroba zostanie częściowo pokonana, a ja będę znów mogła wieść zwykłe, codzienne życie. I choć moja rzeczywistość wygląda teraz zupełnie inaczej wiem, że warto walczyć o każdy dzień, nawet ten pełen bólu. Każdy z nich to jak los wygrany na loterii.
Niestety, moje możliwości stopniowo się wyczerpują. Terapia, której zostałam poddana to leczenie nierefundowane, zakup leku zapewniającego możliwość walki z rakiem to wysokość całej mojej renty. Co miesiąc staję przed wyborem, czy przeżyć kolejny miesiąc z głodową stawką i wykupić lek, czy poddać się chorobie i opłacić ze spokojem rachunki. To tragiczny wybór, który powoduje, że w moje życie znów wkradł się strach. Codziennie powtarzane pytanie “co dalej?”, sytuacje i obawy, przed którymi zawsze chciałam uchronić moją córkę. Ona każdego dnia obserwuje moją walkę i wiem, że boi się tak samo… Nie chcę obarczać jej obowiązkiem zapewnienia mi leczenia, bo ceny są zbyt wysokie.
Każda dawka jest dla mnie jak mały ratunek przed rakiem. Właśnie dlatego postanowiłam prosić o pomoc. Bo choć wiem, że na świecie są sprawy ważne i ważniejsze, to liczę na to, że są ludzie, którzy mnie zrozumieją i zdecydują się nieść pomoc w sytuacji, która na tę chwilę wydaje się bez wyjścia… Nie znam dokładnej kwoty, na którą wyceniono moje życie, ale zdaje sobie sprawę, że wydzielane jest niewielkimi porcjami leku, który codziennie pomaga mi walczyć.
To nie jest apel o wsparcie, to apel o to, byś w prezencie podarował mi kilka miesięcy, a może lat… Każdy, nawet najmniejszy gest będzie cegiełką w mojej walce. W murze, który zbuduję, by odebrać chorobie możliwość dalszego ataku.