Ratowałem życia innych, ale sam sobie nie potrafię pomóc. Ocal moje życie

Leczenie immunologiczne glejaka w klinice I.O.Z.K. w Kolonii
Zakończenie: 21 Stycznia 2019
Opis zbiórki
To był piątek 13-go lutego 2015 roku. Właśnie tego dnia w sposób dramatyczny ujawniła się moja choroba. Tego dnia rano wyszedłem jak zwykle do pracy, żeby objąć dyżur w Oddziale Intensywnej Terapii. Był to niezwykle stresujący dyżur. Kiedy opiekowałem się pacjentem, nagle sam straciłem przytomność. Na stanowisku pracy zastąpił mnie kolega, a ja, wprost od łóżka ciężko chorego człowieka, sam trafiłem na łóżko szpitalne. Okazało się, że początkowe stadium choroby nowotworowej mózgu, w połączeniu ze stresem, intensywną pracą umysłową oraz zmęczeniem fizycznym przyniosły efekt w postaci obrzęku mózgu i utraty świadomości. Moje szczęście polegało na tym, że guz o wielkości zaledwie ziarna pieprzu wywołał tak dramatyczne skutki - dzięki temu choroba została wykryta w bardzo wczesnym stadium.
W życiu od zawsze kieruję się życzliwością i szacunkiem dla drugiego człowieka, co zjednuje mi sympatię u ludzi, z którymi obcuję na co dzień. Nawiązując do mojej życzliwości - moi przyjaciele zwykli żartować, że do ubrania powinienem mieć przyczepioną plakietkę: ”Robert – chętnie pomogę” Z zawodu jestem lekarzem, specjalistą Anestezjologii i Intensywnej Terapii, pracuję w Szpitalu w Staszowie.
Poza pracą w Szpitalu mam pod opieką chorych, którzy pozostają w domach z respiratorami. Cieszę się ich zaufaniem i sympatią. Zarówno ja jak i cała siódemka moich podopiecznych mamy nadzieję na mój powrót do pełnego zdrowia, wiem , że pamiętają o mnie w modlitwach. Teraz przebywam na zwolnieniu lekarskim, ale codziennie docierają do mnie różnymi drogami wyrazy sympatii i życzenia powrotu do zdrowia. Myślę, że wyświadczone dobro zazwyczaj powraca, czego doświadczam każdego dnia.
Moja walka z chorobą trwa już prawie 4 lata lata. W kwietniu 2015 roku przebyłem operację usunięcia guza płata skroniowego mózgu. W Oddziale Neurochirurgii w Szpitala klinicznego Lublinie. Po operacji przeszedłem radioterapię oraz chemioterapię Temodalem czyli rutynowe leczenie stosowane w Polsce w leczeniu glejaka. Niestety, bezpośrednio po zakończeniu chemioterapii, badanie rezonansem magnetycznym wykazało wznowę!
W lutym 2016 odbyła się operacja usunięcia wznowy w obrębie płata skroniowego. Od tamtej pory zaczęliśmy szukać leczenia poza granicami kraju. Od lutego 2016 roku jestem leczony w berlińskiej prywatnej Klinice MeoClinic u profesora Sigfrida Vogla, który zajmuje się terapią eksperymentalną glejaków.
Przyjmuję leki, które mają powstrzymać rozwój choroby. W okresie od lutego 2016 do listopada 2018 rozwój choroby był skutecznie powstrzymywany. Niestety w listopadzie 2018 agresja glejaka przemogła działanie leków i doszło do kolejnej, drugiej już wznowy.
11 grudnia, kiedy wszyscy zaczynali szykować się do Świąt Bożego Narodzenia, jak byłem operowany po raz trzeci. Pierwsze małe zwycięstwo – guz wycięty w całości!
Dotychczasowa terapia w berlińskiej klinice była droga, ale wraz z żoną byliśmy w stanie przez prawie trzy lata pokrywać koszty leczenia z naszych oszczędności. Jednak w obecnej sytuacji jedyną metodą, która daje szanse na całkowite wyleczenie jest immunoterapia stosowana w Niemczech w Centrum Immunoterapii Nowotworów w Kolonii
Zwracam się o pomoc do życzliwych ludzi, których w Polsce nie brakuje. Jest to dla nas sytuacja zupełnie nowa, ponieważ dotychczas to my staliśmy po tej drugiej stronie - jako ludzie pomagający osobom szukającym pieniędzy na leczenie. Nie przypuszczałem, że znajdę się w takiej sytuacji, ale życie niesie ze sobą niespodzianki, nie zawsze przyjemne – dlatego proszę o pomoc. Moja żona Małgosia i dzieci. Magda i Rafał, dają mi siłę i motywację do walki z chorobą – mam dla kogo żyć.