Stan Felusia dramatycznie się pogarsza. Konieczna pilna operacja!

operacja wrodzonej wady serca w niemieckiej klinice w Munster
Zakończenie: 30 Kwietnia 2018
Rezultat zbiórki
Feluś dochodzi do siebie po operacji. Teraz już musi być dobrze!
20 maja przylecieliśmy do Rzymu, a już 22 maja nasz Feluś pojechał na stół operacyjny. Nie było lekko - operacja trwała siedem długich godzin. Prof. Carotti przyznał, że stan serca Felusia okazał się znacznie poważniejszy, niż zakładał, ale operacja przebiegła pomyślnie. Lekarze są zadowoleni z jej powodzenia i każą nam myśleć pozytywnie!
Feluś szybko doszedł do siebie, dzisiaj już nawet gaworzy :) Wczoraj (28.05) dostaliśmy wypis ze szpitala. W przyszłym tygodniu mamy jeszcze kontrolę i jeśli wszystko będzie w porządku będziemy mogli wracać do Polski pod koniec przyszłego tygodnia.
Dziękujemy z całego serca! Bez Was operacja naszego ukochanego Synka, ratowanie jego życia byłoby niemożliwe. Jesteście WIELCY!
Rodzice Felusia
Opis zbiórki
Życie naszego synka wisi na włosku! Jeśli jak najszybciej nie przejdzie pilnej operacji żył płucnych, zapadnie wyrok śmierci. Mamy tylko kilka tygodni, by trafić do profesora Malca. Felek nie ma jeszcze roczku, a już przeszedł dwie operacje... Niestety - nastąpiły dramatyczne powikłania. To przez nie nasz synek dzisiaj umiera… Prosimy o pomoc, bo jeśli zdążymy, Feluś ma szansę na życie!
Feluś jest coraz słabszy, jego serce nie daje już rady. Nadciśnienie płucne niebezpiecznie wzrasta i niebawem może się utrwalić. Już za chwilę będzie za późno na operację, dlatego musimy się spieszyć. Serce naszego synka można uratować - szansę dał nam wybitny kardiochirurg, prof. Edward Malec. W zeszłą środę dostaliśmy kwalifikację do operacji, wraz z kosztorysem. Niestety, nie mamy takich pieniędzy, dlatego prosimy o pomoc w ratowaniu serca Felka. W ratowaniu jego życia…
Nasz synek Feliks urodził się 6 czerwca 2017 z bardzo rzadką wrodzoną wadą serca – całkowitym nieprawidłowym spływem żył płucnych. Dowiedzieliśmy się o niej w 30 tygodniu ciąży. Było niedowierzanie, strach i łzy, ale potem zastąpiła je ogromna siła do walki. Z licznych prac, które przeczytaliśmy na ten temat wynikało, że w zdecydowanej większości dzieci z tą wadą wymagają tylko jednej, precyzyjnie wykonanej operacji, rokowanie jest bardzo dobre, a dziecko żyje zupełnie tak, jak zdrowe osoby! Wstąpiła w nas nadzieja, chociaż od początku było ciężko...
Trudno opisać nasz lęk, rozpacz i pustkę, gdy po 15 godzinach ciężkiego porodu, musieliśmy zostać w szpitalu sami, bez upragnionego dziecka… Ta pustka wręcz fizycznie bolała, ale musieliśmy być silni - dla naszego synka. W ósmej dobie życia Felek przeszedł ciężką kilkugodzinną operację na otwartym sercu. Myśleliśmy, że ta jedna operacja wystarczy, że teraz będziemy mogli już wyjść do domu - razem, ze zdrowym synkiem...
Gdy pierwszy raz zobaczyliśmy Felusia po operacji, nie dało się powstrzymać łez – nasze maleństwo było zaintubowane i podłączone do licznych pomp z lekami, pośrodku mostka ziała ogromna rana… Nasz dzielny syn powolutku odzyskiwał siły, ale najgorsze było dopiero przed nami. Pojawiły się zwężenia przeszczepionych żył płucnych, próba balonowego ich poszerzenia okazała się nieskuteczna… Gdy Feluś miał trzy miesiące, jego stan dramatycznie się pogorszył… Oddychał z coraz większym trudem, z każdym dniem był słabszy. Zapadła decyzja o kolejnej operacji.
W czwartym miesiącu życia Felek przeszedł drugą operację kardiochirurgiczną. Wszystko wróciło jak zły sen - obawy, strach, niepewność… Był jednak cień nadziei, że tym razem to wystarczy, że żyły zostaną naprawione… Niestety, szybko okazało się, że znów pojawiły się śmiertelnie niebezpieczne zwężenia, znowu trzeba operować, jednak tym razem zabieg będzie jeszcze trudniejszy od poprzedniego, z niewielką nadzieją na sukces...
Rozpoczęliśmy więc szukanie ratunku za granicą - w Niemczech, w USA, we Włoszech. W lutym Felusia badał prof. Malec, który polecił jak najszybsze wykonanie cewnikowania serca. Lekarze zrobili zabieg pod koniec marca, a wyniki badań nie pozostawiły wątpliwości - trzeba jak najszybciej ratować życie Felusia!
Profesor Malec powiedział, żebyśmy przyjechali jak najszybciej. Zwężone żyły płucne muszą być jak najszybciej poszerzone, zanim utrwalą się zmiany w płucach! Wtedy ratunkiem na Falusia może być już tylko przeszczep płuc. Pragniemy oddać synka w ręce najlepszego specjalisty na świecie. Po poprzednich dwóch operacjach powikłania nastąpiły bardzo szybko, lekarze musieli ponownie otwierać serce Felcia, a każda z tych operacji była śmiertelnie niebezpieczna. Teraz żyjemy nadzieją, że jeśli żyły zaczną się znów zwężać, to jak najpóźniej. Żeby nasz synek dostał chociaż kilka lat na dojście do siebie, a w tym czasie możliwe, że pojawią się nowe możliwości leczenia!
Jedno jest pewne - jeśli Felcio jak najszybciej nie trafi do Munster, nie będzie już żadnej szansy. Jego serce zabije po raz ostatni, a potem ucichnie na wieki… Nie możemy się poddać, będziemy walczyć do ostatniej sekundy. Prosimy, pomóż nam ocalić życie naszego ukochanego synka...
Marta Maksym i Filip Bydliński, rodzice Felusia