Mateuszek - uratuj gasnące serduszko!

cewnikowanie serca w niemieckiej klinice w Munster
Zakończenie: 7 Lipca 2018
Opis zbiórki
Wraz z pierwszym oddechem mojego synka zaczęła się dramatyczna walka o jego życie. Przed jego narodzinami liczyło się dla mnie wiele rzeczy. Teraz mam tylko jeden cel – zrobić wszystko, by Mateusz żył. Trzykrotnie przegnałam śmierć, która chciała mi go odebrać… Przed nami jednak kolejna próba. Tak bardzo się boję… proszę, pomóż mi uratować życie mojego dziecka!
Zdrowe serce ma dwa przedsionki, dwie komory. To dzięki jego pracy krew dopływa do organizmu. To dzięki niemu się żyje. Mateusz ma HLHS – hipoplazję, czyli niedorozwój lewej części serca. Najprościej mówiąc, zamiast całego serduszka ma tylko połowę. Druga połowa nie wykształciła się… To wada, która jest śmiertelna. Bez leczenia operacyjnego nie ma się najmniejszych szans na życie.
O tym, że mój ukochany syn urodzi się śmiertelnie chory, dowiedziałam się w 16. tygodniu ciąży… Powiedzieć, że skończył się świat, to za mało… Skończyło się wszystko. Zamiast radosnego oczekiwania był tylko strach… Nikt nie dawał Mateuszkowi najmniejszych szans. Nie wierzyli w niego nawet lekarze… Powiedzieli, że jeśli chcę, mogę usunąć ciążę… Usunąć można ząb! Nigdy nie zabiłabym własnego dziecka… Pamiętam, co usłyszałam, gdy przyjechałam na porodówkę. „Po co tu pani przyjechała? Nie było lepszego rozwiązania? To dziecko nie ma szans. On dnia nie przeżyje”. Walczyłam o niego sama. Przeciw wszystkiemu i wszystkim…
Gdy się urodził, gdy zobaczyłam jego buzię, maleńkie usteczka, wielkie, wpatrzone we mnie ufnie oczy, wiedziałam już, że było warto… Mateusz jest warty każdej łzy, każdej chwili strachu… Jest dla mnie wszystkim.
Operacja, wykonana zaraz po narodzinach, uratowała życie Mateusza. Był w stanie krytycznym, ale stabilnym… Leżał na OIOM-ie, mogłam tam być tylko kilka razy w ciągu dnia, na chwilę. Przez resztę dnia umierałam ze strachu, a każdy obcy numer na wyświetlaczu telefonu sprawiał, że wpadałam w panikę. Bałam się, że dzwonią ze szpitala z informacją o najgorszym…
Dzieci z połową serca, wymagają trzech operacji, by żyć. Dwie zostały wykonane w Polsce. Po drugiej wystąpiły komplikacje… Mateusz prawie umarł, nie było z nim żadnego kontaktu. Cudem udało się go uratować… Przed trzecią operacją okazało się, że w serduszku Mateuszka są bardzo wąskie tętnice. To jest podstawą do odmowy operacji w Polsce… Trzecia operacja odbyła się więc w Klinice Uniwersyteckiej w Munster, gdzie dzieci z najcięższymi wadami serca operuje światowej sławy kardiochirurg dziecięcy, profesor Edward Malec. To on był drugą osobą, która uwierzyła w Mateusza. Zoperował go i dał mu szansę na życie… Mogłam być z synkiem cały czas, gdy tylko wyjechał z sali operacyjnej. Trzymać go za rączkę, tulić, gdy zaczął płakać… Ani na chwilę nie został sam.
Po operacji Mateusz jest innym dzieckiem. Usteczka i paluszki, kiedyś sine, pomalowane przez śmierć, dziś są koloru malin… Mateusz ma mnóstwo energii, kiedyś miał problemy z zapamiętywaniem słów, dziś to mały komentator, zawsze roześmiany, któremu nie zamyka się buzia… Z mojego życia nie zniknął jednak strach. Mateusz jest po operacji, jego serduszko bije - to najważniejsze. Nigdy nie będzie jednak jak zdrowe… Problemem są wąskie tętnice, które nie chcą rosnąć tak jak powinny! A serce będzie pracować tylko wtedy, jeśli tętnice będą odpowiednich rozmiarów... Tak bardzo się boję. W najgorszych koszmarach śni mi się tylko jeden scenariusz – ten, w którym mój synek zamyka oczy i już się nie budzi, bo jego małe serduszko przestało bić… Jest tylko cisza, śmiertelna, złowroga i pustka…
Mateusz musi przejść cewnikowanie serduszka wraz z poszerzeniem tętnic… Tylko to pozwoli mu dalej żyć! Klinika Uniwersytecka w Munster wyznaczyła nam termin na wrzesień… Część pieniędzy już mam, wciąż jednak pozostała ogromna dla mnie kwota… Dlatego proszę o pomoc – ja, mama Mateuszka. Uratuj jego serce, uratuj jego życie…