Całe serce zamiast połowy

Operacja serca w Munster
Zakończenie: 10 Marca 2015
Rezultat zbiórki
Po zebraniu pieniędzy na operację Szymek wyruszył do Munster. Po badaniach zgodnie z decyzją lekarzy nastąpiła zmiana terminu operacji na 19 marca 2015 r. Po analizie wyników echa i cewnikowania okazało się, że będzie to operacja bardzo złożona i trudna, stąd decyzja o jej przyspieszeniu.
Tak jak powiedzieli lekarze, operacja była bardzo trudna i skomplikowana. Lekarze wykonali to, co mieli zaplanowane. Mały jest teraz na pooperacyjnej pod respiratorem, klatka piersiowa kolejnego dnia została zamknięta.
Po 3 tygodniach od operacji Szymek wrócił do domu :) Dziękujemy Wszystkim, którzy nam pomagali - czynem, dobrym słowem, modlitwą. Głęboko wierzymy, że każdy pomógł tak, jak dyktowało mu sumienie, a w tym wszystkim był Boży palec. To co nas spotkało, było tak naprawdę czymś co dotknęło nas wszystkich - z jednego dziecięcego nieszczęścia i choroby narodziła się ogromna ilość dobroci, miłości i pomocy. Jestem przekonany, że każda forma pomocy jaką nam okazaliście, została Wam tam na "górze" zapisana w odpowiedniej rubryce:)))) Jestem wzruszony, że nasz mały chłopiec zdobył w tak krótkim czasie tylu przyjaciół i zaskarbił sobie tyle miłości i życzliwości. Ale nie byłoby tego, gdybyście nie mieli tej miłości i życzliwości w sercach - i za to serdecznie dziękuję!
Pozdrawiam. Marcin - Tata Szymonka
Opis zbiórki
- Miałam już widoczny brzuszek, gdy dowiedzieliśmy się, że Szymonek urodzi się z poważną wadą serca. - mówi Pani Magda. - Baliśmy się, ale trzeba było o tym powiedzieć naszym córeczkom, Gabrysi i Izuni. Młodsza się rozpłakała i uciekła do swego pokoju. Gdy się uspokoiła, przyszła z kartką papieru w ręce. Narysowała mnie z dzidziusiem na rękach w tak pięknych, żywych kolorach jak z bajki. Nad nami padał deszcz, a ja trzymałam parasol nas sobą i dzidziusiem, żebyśmy nie zmokli. Ten parasol miał nas ochronić.
Nasze życie pełne jest cudów. O taki cud też prosiliśmy, gdy okazało się, że Szymon ma chore serduszko. Podejrzewano, że nie ma grasicy, może jeszcze jakieś wady. Mimo ogromnego strachu nie zdecydowaliśmy się na ryzykowne badania prenatalne, które były dużym zagrożeniem dla życia dziecka. Jaka była nasza radość, gdy okazało się, że maluszek nie ma żadnych wad genetycznych. Pierwszą diagnozą było serce jednokomorowe. Dopiero później okazało się, że komory są dwie, jednak ta lewa nie pracuje prawidłowo. Ciężka złożona wadą serca pod postacią hipoplazji aorty wstępującej, zarośniętej zastawki aortalnej oraz z dużym ubytkiem między komorami wymagała korekty.
Lekarze w Polsce zaproponowali nam wykonanie 3 poważnych operacji, które w rezultacie doprowadziłyby do tego, że Szymonek miałby serce jednokomorowe. Nie mogliśmy pogodzić się z myślą, iż nasz synek pomimo tego, że urodził się z sercem dwukomorowym, będzie musiał żyć z osłabionym sercem, zubożonym do jednej komory. Z każdej strony słyszeliśmy, że jest to śmiertelna wada serca. Pytaliśmy, czy nie ma możliwości przywrócenia funkcjonalności tej słabszej komory serca, którą przecież Szymek ma. U kolejnych lekarzy padały słowa: "Nie ma innej możliwości." Pytaliśmy o konsultacje w innych ośrodkach, ale słyszeliśmy, że to nie ma sensu, ponieważ jest to bardzo rzadka wada serca, a Szymon jest 3 dzieckiem w Polsce z tą wadą. Gdy usłyszeliśmy, że pierwsze nie żyje, a o drugim nie ma informacji, straciliśmy wszelką nadzieję. Tym bardziej broniłam się przed konsultacją u profesora Malca, na którą namawiał mąż - byłam przekonana, że pierwsze dziecko, to które zmarło, operował właśnie profesor Malec...
Po konsultacji nie oczekiwałam zbyt wiele, nie spodziewałam się, że usłyszymy to, co usłyszeliśmy. - Nie zgadzajcie się na zrobienie serca jednokomorowego, na świecie tak się nie leczy tej wady. Operacja będzie ciężka, ale Szymon będzie miał dwie komory serca, będzie funkcjonował jak zdrowy człowiek. U mnie żadne dziecko po operacji tej wady nie zmarło. - powiedział profesor Malec. Nie namawiał nas, żebyśmy decydowali się na operację u niego, mówił, żebyśmy skonsultowali u innych lekarzy, ale nie godzili się na operacje takie, jakby Szymon nie miał połowy serca, bo on ma całe serduszko, tylko trzeba je zoperować, żeby prawidłowo pracowało.
Mało który rodzic wie, jak sobie radzić, gdy dziecko ma poważną wadę serca zagrażającą jego życiu. Po pobytach w szpitalu bałam się odłożyć synka choć na chwilę, bo tak mnie nastraszono w szpitalu, że on w każdej chwili może odejść. W pewnym momencie pogodziłam się z tym, że nie ma innego ratunku dla Szymona, tak mocno w to uwierzyłam, mówiłam do siebie, że przecież lekarze nie chcą zrobić krzywdy mojemu dziecku, chcą pomóc.
Prosiłam Boga o człowieka, który pomoże naszemu synkowi... I ten człowiek się pojawił - profesor Malec. Po kilku tygodniach wróciliśmy do niego, ponieważ nie znaleźliśmy innego lekarza, który powiedziałby, że Szymon może mieć całe serce zamiast połowy. Potrzebna jest tylko jedna operacja, zaplanowana na czerwiec 2015 roku. Koszt operacji to 36.500 euro. Prosimy Boga o ludzi, którzy zechcą pomóc naszemu synkowi żyć z naprawionym serduszkiem. Wierzymy, że nic nie dzieje się przypadkiem, nawet to, że jesteś na tej stronie i czytasz historię naszego dziecka, naszą prośbę o pomoc... to nie jest przypadek, to ma większe znaczenie, głębszy sens. I wierzymy, że z pomocą dobrych ludzi uda nam się zebrać pieniądze na operację.
Magda i Marcin - Rodzice