❗️KRYTYCZNIE PILNE❗️Nie pozwólmy umrzeć małemu sercu - ratujemy życie Wojtusia!

ratowanie życia - operacja serca w Stanford w USA i badania okołooperacyjne
Zakończenie: 24 Czerwca 2023
Opis zbiórki
PILNE❗️Ta zbiórka to ponowny krzyk o pomoc - potrzebujemy jej, żeby serce naszego synka mogło dalej bić! Wojtuś to nasz niespełna 5-letni synek, nasze oczko w głowie i sens istnienia. Urodził się z wadą serca. Bez leczenia to po prostu wyrok śmierci... Serce Wojtusia bije dzięki wsparciu tysięcy osób, które dały mu szansę na życie. Dziś potrzebujemy Was ponownie, że ocalić ten cud życia, żeby dać naszemu synowi szansę na szczęśliwe dzieciństwo i dorosłość... Walczymy z czasem, niestety wada serca zaskoczyła nas ponownie.
Proszę, przeczytaj ten tekst i uratuj życie Wojtusia!
Boimy się o Wojtusia tak samo mocno, jak go kochamy – najbardziej na świecie… Nasz synek walczy o życie od pierwszej chwili na tym świecie. Na badaniu połówkowym usłyszeliśmy, że nasze dziecko, zamiast żyć, po narodzinach może umrzeć - z powodu wady serca. Te różnią się stopniem złożenia i śmiertelnością. Wojtuś okazał się być bardzo trudnym przypadkiem, w jego serduszku wszystko było na opak.
Wojtuś przeszedł więcej w swoim życiu więcej operacji serca niż ma teraz lat... Jest dwa i pół roku po pełnej korekcie swojego serduszka — double switch Hemi Mustard, która odbyła się w USA. Nikt w Polsce ani w Europie nie chciał się podjąć ratowania dwóch komór po tym, co zostało zrobione w sercu Wojtusia w Polsce. Tylko profesor Frank Hanley z Lucile Packard Children’s Hospital wraz ze swoim zespołem zdecydował się ocalić dwie komory w sercu Wojtka. Dzięki temu Wojo uniknął leczenia paliatywnego — co w kontekście życia kilkuletniego dziecka brzmi przerażająco...
Według polskich kardiochirurgów operacja miała się nie udać... Wojtek miał umrzeć. Tymczasem okazała się strzałem w dziesiątkę. Nasz dzielny synek, który wytrzymał 5 operacji w kraju, stanął po raz 6. do walki — najcięższej operacji, której w Polsce praktycznie się nie wykonuje, a jeśli już, to skutki są różne...Strach, kiedy Wojo wyjeżdżał na operacje, był nie do opisania. Do dziś pamiętam ołowianą rurę w gardle, musiałam sobie przypominać, żeby w ogóle oddychać. Serce mówiło — łap go na ręce i uciekaj, a rozsadek — stój, przecież jest w najlepszym miejscu na świecie. To jego szansa na życie. Tata Wojtka był spokojny. Wiedział, że wszytko będzie dobrze.
Czas operacji minął szybko, co godzinę byliśmy informowani, na jakim etapie są lekarze i czy Wojtuś daje radę. Dawał, był dzielny. Już po kilku godzinach mogliśmy być przy naszym największym skarbie — najsilniejszym i najdzielniejszym chłopcu na świecie — naszym Synku...
Po 7 dniach Wojtuś został rozintubowany. Po kolejnych 7 wyszliśmy ze szpitala do hotelu. To było niewyobrażalnie szczęście... Wojo przestał wymiotować po jedzeniu, co wcześniej zdarzało się właściwie codziennie. Z dnia na dzień nabierał sił, zwiększał mu się apetyt. Jego płuca dostały tyle tlenu, że nie mogliśmy za nim nadążyć. Co dzień zaskakiwał nas tym, jak szybko nadrabia stracony czas. Bawił się, biegał, cieszył każdą chwilą... Tak minęły ponad dwa lata — sielanka z małymi przerwami na kontrolę serduszka.
Przed wykonaniem pełnej korekty serca profesor Hanley powiedział nam, że Wojo będzie żył jak normalne dziecko, aż do momentu kiedy urośnie na tyle, że zastawka przestanie mu wystarczać i będzie trzeba mu ja wymienić... Niestety ostatni rezonans i echo serca wykazały znacznie zwężenie na zastawce płucnej, zwiększenie gradientu do 80 mm Hg, gdzie prawidłowa wartość to ok. 24 mm Hg. Wysłaliśmy wyniki badań do szpitala w Stanford. Kilka dni temu dostaliśmy odpowiedź, że to już czas - zastawkę trzeba wymienić. Ze względu na możliwe powikłania musimy raz jeszcze lecieć do kliniki w Stanach i musimy zrobić to jak najszybciej! To było, jakby ktoś wbił nam nóż w plecy... Wymiana była planowana dopiero za trzy lata. Jednak czasem się tak zdarza, kiedy dziecko rośnie, przy skomplikowanych warunkach anatomicznych serca, że zastawka wapnieje i przestaje działać.
Ponad dwa lata spokoju — znów musimy stanąć do walki o życie naszego Wojtka. Znów musimy zebrać niewyobrażalną kwotę. Co się stanie jeśli zastawka nie zostanie wymieniona na czas? Wytworzy się nadciśnienie płucne, prawa komora przerośnie do takiego stopnia, aż jego serce stanie się niewydolne i się zatrzyma. A wtedy już nic nie da się zrobić... Wojtuś umrze. Stracimy naszego synka...
Musimy działać szybko. Stąd nasza ogromna prośba — pomóżcie nam jeszcze raz. Wiemy, że prosimy o wiele — jednak dzięki Waszej pomocy stał się cud — nasz synek po tak ciężkich przeżyciach, po 6 operacjach serca, gdzie każda mogła skończyć się tragicznie, żył przez ponad 2 lata jak zdrowe dziecko. Wojo jest dla nas wszystkim, nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Wiemy, że jeśli dostanie kolejną szansę, wykorzysta ja na maksa, będzie żył najpiękniej, jak się da.
Prosimy, bądź z nami. Uratuj naszego synka...
Rodzice Wojtusia
Bądź z Wojtusiem na Facebooku i wspieraj go w walce o życie
Życie Wojtusia możesz uratować także przez LICYTACJE - KLIK!