Staś został zaatakowany na rynku w Poznaniu. Pilnie potrzebna pomoc!

Półroczna intensywna rehabilitacja - jedyna szansa dla Staśka
Zakończenie: 13 Października 2023
Opis zbiórki
W listopadzie zeszłego roku świat Staśka nagle się zatrzymał. Właściwie nie zatrzymał się sam… Zniszczył go napastnik, który zaatakował Staśka. Nie miał powodu, ale miał szklaną butelkę w ręce. Rozbijając ją na głowie młodego mężczyzny, skreślił wszystko: przyszłość, życie, szansę na szczęście i zdrowie. Choć cały czas wobec napastnika toczy się postępowanie, Staśkowi nie zwróci to zdrowia. Dlatego prosimy o pomoc…
Nie wiemy do dzisiaj, dlaczego ten człowiek wybrał sobie na ofiarę akurat Staśka. Dlaczego na niego padło - młodego chłopaka, pełnego marzeń i planów na przyszłość. Czasu jednak nikt nie jest w stanie cofnąć. Tamtego listopadowego dnia 2019 roku Stasiek omal nie stracił życia. Trafił do szpitala z ciężkim urazem czaszkowo-mózgowym, krwiakiem śródmózgowym i wieloogniskowym stłuczeniem mózgu.
Przeżył, jednak nic już nie będzie takie, jak kiedyś… Stasiek niedługo skończy 25 lat i choć mówi się, że to początek życia, to życie prawie się skończyło. Nie samo. Ktoś chciał je odebrać…
Jeszcze trzy miesiące temu Stanisław układał sobie plany na przyszłość i marzył o lepszym życiu. Jak wiele młodych osób w Ukrainie, zdecydował się wyjechać do Polski. 24 listopada, zaledwie po tygodniu od przyjazdu do Poznania, rodzina chłopaka dostała szokującą wiadomość: Stasiek w ciężkim stanie trafił do szpitala. W tym momencie ziemia usunęła im się spod stóp… Rodzice przyjechali do Polski, pierwszy był szok. Nie mogli uwierzyć w to, że wszystko wydarzyło się naprawdę…
Rodzicom Staśka powiedziano, że wieczorem 24 listopada 2019 roku na poznańskim starym rynku doszło do bójki. Stanisław stanął w obronie zaatakowanej osoby, za co dostał w głowę butelką. Napastnikiem był Polak.
Stasiek trafił do szpitala, założono mu szwy i wysłano do domu. Na drugi dzień poczuł się bardzo źle, trafił do tego samego szpitala. Wtedy zapadła diagnoza: krwiak śródczaszkowy z efektem masy. Złamanie czaszki. Chwilę później Stasiek zapadł w śpiączkę. Do dziś się z niej nie wybudził…
Dwie operacje, wycięta jedna czwarta kości czaszki a do tego okazało się, że Stanisław ma wrodzoną chorobę von Willebranda (forma hemofilii). To jeszcze bardziej utrudnia sytuację. Rodzice Staśka są załamani. Nadal nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Mama nie odstępuje jego łóżka na krok… Terapeuci i rehabilitanci robią co w ich mocy, by Stanisław wrócił do swoich bliskich, by się obudził. To jednak długi i niestety bardzo kosztowny proces…
Obecnie u Staśka zaczynają być widoczne niewielkie postępy i reakcje na otoczenie. Z dnia na dzień może być coraz lepiej, o ile chłopak będzie rehabilitowany. Jego rodziny niestety na to nie stać… Skutki zwlekania z terapią będą katastrofalne…
Na ten moment myślimy o najbliższych 6 miesiącach, bo tyle minimum potrzeba, by ratować Staśka. On chciał wyjechać, iść do pracy, zarobić, żeby pomóc schorowanym rodzicom - oboje byli na rencie, bez pracy… Teraz rodzice są przy Staśku, w Polsce, daleko od domu i ludzi, których znają. Będą jednak przy synu tak długo, jak to będzie konieczne…
Bardzo prosimy o pomoc dla Staśka. Jego ciągle można uratować! Potrzebne są jednak ogromne pieniądze… Przeciwko sprawcy cały czas toczy się postępowanie. Nie wiadomo, czy Stasiek uzyska kiedykolwiek odszkodowanie, a nie można czekać latami - pomoc potrzebna jest teraz, natychmiast… Wierzymy, że mu się uda, że jeszcze wróci do swoich rodziców, którzy teraz toną we łzach rozpaczy...
*******
Czytaj także:
plus.gloswielkopolski.pl - Stanisław, którego zaatakowano butelką na Starym Rynku potrzebuje pomocy. Wybudził się ze śpiączki i walczy o życie