Protezy - szansa na nowy start. Pomocy!

Protezy obu nóg, szansa na sprawność
Zakończenie: 28 Lutego 2020
Opis zbiórki
Kilka razy otarłem się o śmierć. Znalazła się tak blisko, że poczułem jej oddech na twarzy. Udało mi się wyrwać z jej objęć, ale zostawiła bolesne piętno. Coś, co złamało mnie na chwilę, nie może zniszczyć dni, które mi zostały. Dla mnie jeszcze nie wszystko stracone, pod warunkiem, że zdecydujesz się pomóc!
Żona Stefana: Długa walka z cukrzycą z czasem stała się naszą codziennością. Ale to, co wydarzyło się później zmieniło nasze życie na zawsze. Wiele razy myślałam o tym, że zawsze z pewną niepewnością żegnałam go, gdy wyruszał w trasę. Jako zawodowy kierowca każdego dnia był narażony na niebezpieczeństwo. A jednak największa tragedia, największe nieszczęście spotkało nas w zaciszu własnego domu… Mąż ma szczęście, bo udar nie wydarzył się za kółkiem. W domu miałam dosłownie chwilę na reakcję, zadzwoniłam po pogotowie i w pełnym napięciu czekałam… To był lipiec 2015 roku. Nie zdążył do końca wyjść z tego stanu, a miesiąc później zdarzył się kolejny. Lekarze nie chcieli mówić o przewidywaniach, mogło wydarzyć się wszystko. Dawali ledwie kilka procent szans na przeżycie. A chwilę później dotarła do mnie informacja o amputacji nogi. Myślałam, że tego zbyt wiele… Na każdą kolejną dobę czekałam z ogromnymi obawami..
Byłam przyzwyczajona do tego, że nie ma go w domu. W służbowym aucie pokonał prawie 4,5 miliona kilometrów. Bez jednej stłuczki. Odległość, której nie jestem w stanie sobie wyobrazić. A później patrzyłam jak leży na łóżku. Nie może się ruszyć. To ja pomagałam ze wszystkim. Zrezygnowałam z pracy i stałam się jego codziennym wsparciem, pielęgniarką, psychologiem. Początkowo byłam przerażona… Ale dla mnie to jasne, miłość wymaga poświęceń. Ślubowałam mu wspólne życie w zdrowiu i chorobie i słowa dotrzymałam.
Kilka miesięcy leżenia i odleżyna, która początkowo niewielka nie wskazywała na późniejsze problemy… Niestety okazało się, że to był krok do kolejnej tragedii. Amputacja drugiej nogi. Mój mąż znalazł się na granicy. Bardzo przeżył to, co się wydarzyło, a ja nie wiedziałam co mu mówić…
Stefan: To był dla mnie ciężki czas. Odzyskiwałem i traciłem świadomość. Kiedy odzyskałem ją na dobre, z bolesną świadomością dotarło do mnie, że nie mam obu nóg. Radość z tego, że żyję przesłoniła ciemność. Zapadałem się w otchłań rozpaczy… Nie mogłem sobie na to pozwolić.
Żona Stefana: walka o sprawność była bardzo długa i wyboista. Zainwestowaliśmy wszystkie środki w rehabilitację, bo ta gwarantowana przez NFZ to za mało. Małe sukcesy, postępy były dla mnie niesamowite. Mężowi został upór sportowca z młodości. Dzięki temu krok za krokiem pokonywał ograniczenia własnego ciała. Wiele miesięcy wysiłku doprowadziło częściowo do celu, bo założenie próbnych protez pokazało, że jeszcze nie wszystko stracone. Niestety, cena protez powoduje, że pozostają tylko odległym marzeniem. Potrzebujemy pomocy! Ja i mąż mamy nadzieję, bo zawsze byliśmy gotowi, by nieść pomoc innym. Teraz to my stajemy przed Wami i prosimy, pomóżcie nam ratować przyszłość, nadzieję i sprawność. Bym jeszcze przez wiele lat łapała go za rękę i wychodziła na spacer. By każdy wyjazd do lekarza nie był dla nas logistycznym wyzwaniem.
Życie w cieniu niepełnosprawności to poważne wyzwanie. Stawianie jej czoła nie jest łatwe, ale najważniejsze to podejmować próbę: pierwszą, setną i kolejną… Dla Stefana życie nie skończyło się, kiedy stracił nogi, ale dopiero teraz jego ciężka praca może zostać nagrodzona nowym etapem. To dla niego jak drugie życie. Ty możesz dać mu szansę!