
PILNE❗️Nie pozwól dzieciom stracić mamy - uratuj życie Sylwii, niech nie zabierze go RAK!
Cel zbiórki: ratowanie życia - leczenie onkologiczne i rehabilitacja, dieta, terapia celowana
Cel zbiórki: ratowanie życia - leczenie onkologiczne i rehabilitacja, dieta, terapia celowana
Aktualizacje
Sylwia nadal potrzebuje pomocy❗️Ratuj!
Dawno się nie odzywaliśmy... Nasza walka trwa. Żona przechodzi immunoterapię. Co tydzień jeździmy do szpitala na chemię... Proszę Was o pomoc, każda wpłata to dla nas ogromne wsparcie w tej trudnej sytuacji.
W listopadzie doszło do krwotoku i zakażenia, konieczna była operacja. Przez rozległe rany żona nie mogła przyjąć terapii celowanej. Organizm Sylwii jest wyniszczony, ale przy tak agresywnym nowotworze nie możemy przerwać chemii.
Musimy walczyć dalej. Cieszymy się z każdego dnia bez bólu, choć jest ich naprawdę niewiele... Czekamy – tylko to nam pozostało. Nie tracimy nadziei – jeśli Sylwia dobrze zniesie dalsze leczenie, to będziemy mogli rozpocząć terapię celowaną.
Leki, opatrunki, wizyty lekarskie i dojazdy pochłaniają ogromne koszty. Prosimy Was o dalsze wsparcie – sami nie damy rady...
Marek, mąż Sylwii
Opis zbiórki
BARDZO PILNE! Mam na imię Sylwia, jestem mamą dwóch synów i żoną wspaniałego męża Marka. Przez wiele lat pracowałam jako opiekunka w ośrodku dla osób niepełnosprawnych. Bardzo kocham i zawsze kochałam moją pracę oraz pomoc innym, z którymi jestem bardzo zżyta. Dzisiaj to ja znalazłam się w sytuacji, w której potrzebuję pomocy, dlatego krzyczę o ratunek... Mam raka, walczę o życie i bez Waszego wsparcia nie mam żadnych szans. Proszę Cię, pomóż mi...
W maju poznałam diagnozę - inwazyjny rak zrazikowy piersi lewej, trójujemny. Jeden z najbardziej agresywnych, złośliwych nowotworów... Strach i ból zagościły w moim życiu na dobre, rozpoczęła się też dramatyczna walka, aby to życie trwało. Przeszłam wiele badań specjalistycznych oraz konsyliów lekarskich... Po drugim z nich spadł na mnie cios - okazało się, że rak jest nieoperacyjny... Zostałam wprowadzona w tryb leczenia paliatywnego, czyli przedłużające życie. Rak zaatakował węzły chłonne, obojczyk, śródpiersie... Jest naciekowy, zajął większość tkanek w klatce piersiowej.

Większość badan i prób ratunku mój mąż, wraz z pomocą moich rodziców i siostry, organizowali prywatnie, gdyż czas odgrywał i odgrywa najważniejszą rolę. Niestety postęp choroby jest ogromny... Rak diametralnie zmienił życie nie tylko moje, ale też męża i moich kochanych synów - Alana i Dawida. Z osoby aktywnej, kochającej rower, ogniska i ludzi, stałam się osobą leżącą... Moje jedyne wyjścia to wyjazdy na chemię i immunoterapię, której jestem podana. Leczenie to będzie stosowane do listopada, wtedy nastąpią kolejne badania i decyzja, co dalej.
Rak postępuje agresywnie. Z dnia na dzień opadłam z sił... Większą część życia spędzam w łóżku, nie jestem w stanie nic przy sobie zrobić... Mąż jest górnikiem, od 3 miesięcy nie pracuje, zajmuje się mną przez całą dobę. Pomaga mi w najprostszych sprawach, jak korzystanie z toalety czy zmiany opatrunków... Nawet to jest dla mnie wyzwaniem.
Moim marzeniem jest nie dom, nie samochód, nie wygrana w totolotka... Ja chcę dożyć 18. urodzin młodszego syna Alana, który ma 15 lat. Marzę o spacerze z mężem, zwyczajnym spacerze, bez bólu w piersiach, klatce piersiowej, plecach, szyi... Tylko tyle. Niestety rak odebrał mi siły, włosy, błysk w oczach, staje się cieniem tej osoby, którą byłam przedtem.

Koszty leczenia, samych dojazdów, specjalnego odżywiania, wizyt prywatnych, porad są potężne, o czym zdrowe osoby nawet nie wiedzą. Najgorsza dla mnie nie jest wizja śmierci, najgorszy jest ból... Rak to nieludzkie, przekraczające granice wyobraźni cierpienie. Większość ludzi nie wie nawet, że taki ból istnieje... Gdzie plastry kilkadziesiąt mocniejsze od morfiny już nie pomagają. Gdy wycieki z ran są tak poważne, że z opatrunkami odchodzą tkanki i cząstki ciała... Niestety tak wygląda rak.
W imieniu swoim, męża i dzieci ja nie proszę, ale błagam o pomoc! Jesteśmy w kryzysowej sytuacji, ja już nie jestem w stanie pracować, mąż musi zajmować się mną, domem i dziećmi... Potrzebna jest pomoc, by opłacić leki, dojazdy na leczenie, potężne ilości opatrunków, specjalne odżywianie... Szansą na życie może być terapia celowana, której koszty również będą potężne, w zależności od stanu i ilości prób od 13 do 16 tysięcy złotych!
Będziemy z mężem próbować wszystkiego, bo dla nas każda chwila z dziećmi i naszym ukochanym psiakiem Aleksem jest wszystkim. Cieszą nas dni, które możemy jeszcze razem spędzić. Proszę Cię, pomóż mi, daj mi szansę, by takich dni mogło być jak najwięcej... Podaruj mi, mojemu mężowi i dzieciom więcej czasu razem. Uratuj mi życie.
Sylwia
- Wpłata anonimowaX zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- Arek200 zł
- 10 zł
- Wpłata anonimowaX zł