Tak żyć nie zechciałby nikt...

operacja plastyczna, rekonstrukcja twarzy i żuchwy
Zakończenie: 20 Kwietnia 2018
Opis zbiórki
Koszmar zaczął się w 2009 roku i nic nie zapowiadało, że rozwinie się do takich rozmiarów. Dzisiaj moją tragedię możesz zobaczyć gołym okiem, choć mam jeszczę nadzieję, że to się zmieni... Wcześniej nie wiedziałem, że takie coś jest w ogóle możliwe, że można stracić tak znaczną część twarzy i nadal żyć. Funkcjonuję, pracuje, choć to wszystko wymaga niemal nadludzkiego wysiłku.
Guz płaskonabłonkowy rogowaciejący G2 – taka była diagnoza lekarzy, a zaraz potem decyzja o tym, by guza usunąć. Myślałem, że to koniec problemów, a to był dopiero początek drogi przez mękę. Przez następny rok po usunięciu guza, byłem pod stałą kontrolą poradni laryngologicznej w Poznaniu.
W 2011 roku doszło do pierwszego przerzutu nowotworu, 3 lata później znów to samo. Nikt nie umiał zahamować tej choroby, która zabierała mi twarz kawałek po kawałku. Kolejny nawrót choroby nowotworowej nastąpił w 2014 roku, zostałem skierowany na chemio i radioterapię. Ten moment pamiętam bardzo dobrze, bo od niego zaczął się szczękościsk, tak silny, że uniemożliwiał mi jedzenie i mowę.
To pole bitwy z nowotworem na mojej twarzy wyglądało z dnia na dzień coraz gorzej. Degeneracja skóry i mięśni, mojej twarzy i szyi była nie do powstrzymania. Rana zaczęła wyglądać makabrycznie, a tkanki odsłoniły część szczęki, czyniąc z tego okropny obraz.
W zeszłym roku odsłonięta część żuchwy nie wytrzymało i doszło do pęknięcia. To było koniec marzenia o normalnym jedzeniu. Odżywianie się w zwyczajny sposób stało się niemożliwe. Założono mi PEG-a – system, który umożliwia podawanie pokarmu bezpośrednio do żołądka. Innej drogi lekarze nie mieli. Każdy lekarz, przed którym zdejmowałem starannie założony opatrunek, opuszczał po chwili wzrok i bezradnie rozkładał ręce, bo rekonstrukcja w tym stanie wydawała się już niemożliwa. Żadna publiczna placówka nie chciała się podjąć leczenia i rekonstrukcji.
Straciłem niemal ćwierć twarzy i nikt nie umiał mi pomóc. Miałem tak żyć, tylko że powoli stawało się do niemożliwe. Trudno wymienić miejsca, gdzie nie szukałem pomocy. Znalazłem ją w niepublicznym szpitalu w Katowicach. Pracuje tam lekarz, który jako pierwszy w Polsce zrekonstruował całą twarz. Powiedział, że rozwiąże mój problem podczas jednej operacji.
W końcu się udało – znalazł się człowiek, który nie odpuścił i podjął się zadania, które inni uważali za niemożliwe. Wszystkie ubytki mięśni i skóry, rekonstrukcja ust i szczęki podczas jednego zabiegu! Nie mogłem uwierzyć, że moje życie może być jeszcze kiedyś normalne. Wciąż jestem czynny zawodowo, pracuję jako optometrysta i każdego dnia muszę mieć kontakt z pacjentami. Zasłaniam wielką ranę specjalnymi opatrunkami, które są bardzo drogie. Inaczej funkcjonować się po prostu nie da.
Proszę o pomoc, bez której będę skazany na życie w cierpieniu, wśród przerażonych spojrzeń ludzi. Takie piętno w dzisiejszych czasach jest czymś do pojęcia. Nikt nie wierzy, że w XXI wieku, nie można jakoś pomóc osobie takiej jak ja. Można, ale za tę pomoc będę musiał zapłacić pieniądze, których nie jestem w stanie zarobić.
Marzę o dniu, który rozpocznę jak normalny, zdrowy człowiek, nie myśląc o tym, że ludzie będą się oglądać na ulicy, że w otwartej ranie pojawi się zakażenie, z którym sobie nie poradzę. Kiedy myślę o operacji, czuję, że szansa jest bardzo blisko. Kiedy patrzę na kwotę, mam wrażenie, że cel jest wciąż bardzo daleko, dlatego proszę Was o pomoc.
Tomasz