Odzyskać życie, które zniszczył wypadek

proteza lewej ręki
Zakończenie: 29 Stycznia 2018
Opis zbiórki
Żyję, ale czuję się tak, jakbym był już martwy. Odrzucony przez społeczeństwo, zupełnie niepotrzebny, niczym stary mebel, którego trzeba się pozbyć. Przez nikogo niechciany, a wszystko to za sprawą ułamka sekundy. To dziwne, że przez tak krótką chwilę może załamać się całe dotychczasowe życie. W moim przypadku tak właśnie się stało.
Prawie nie czułem bólu, mózg oszczędził mi cierpień, blokując jego dopływ. Otumanił mnie zastrzyk adrenaliny, przez który sceny wypadku oglądałem jakby przez mgłę. Dopiero po czasie dotarło do mnie to, co się właściwie stało. Straciłem rękę. Ta myśl bombardowała mnie na wszystkie możliwe sposoby, poczynając od tak prozaicznych rzeczy, takich jak radzenie sobie z codziennymi sprawami, a kończąc na mrocznej wizji przyszłości: co będzie z moją rodziną? Jak wszystkich teraz utrzymam?
Do zdarzenia doszło w pracy podczas wykonywania rutynowej czynności. Przenosiliśmy ciężki sprzęt, przecież to nie był nasz pierwszy raz. I może to mnie zgubiło? Ktoś popełnił prosty błąd. Nie zdążyłem mrugnąć okiem, kiedy chwytak przeciął mi rękę. Uderzyła we mnie fala szoku, przez chwilę nie wiedziałem, co się dzieje, wszystko było takie nierealne. Jednak czerwień mojej krwi świadczyła o tym, że to co dzieje się wokół jest jednak prawdą. Tam samo jak sygnał karetki, która zabrała mnie do szpitala.
Straciłem lewą rękę. Ktoś by powiedział, że jest to szczęście w nieszczęściu. Niestety, ale w moim przypadku to ogromny pech, ponieważ od dziecka jestem leworęczny. Z dnia na dzień musiałem się przestawić, ale przecież nie to było najgorsze. Wszystkiego można się przecież nauczyć. Aktualni mam problemy jedynie z pisaniem, jeszcze trochę mi zajmie, nim ktokolwiek będzie w stanie odczytać moje koślawe litery.
Pamięć działa w zabawny sposób. Krótko po wypadku patrzyłem na sterczący z mojego ciała kikut i przerażało mnie, że po zamknięciu oczu dalej czułem straconą rękę. Mózg długo nie chciał zaakceptować jej braku. Jednak po czasie zaakceptowałem nową rzeczywistość. Pozostawał jeszcze problem, że ona nie zaakceptowała mnie.
Nigdy wcześniej nie pomyślałbym, jak bardzo może zmienić się życie przez zwykły brak ręki. Od wypadku minęły już trzy lata, a ja przez ten czas nie mogę znaleźć pracy. Dni mijają, a ja czuję się jak guz, który trzeba wyciąć. Nieustannie spotykam się z odmowami, powodem jest moja niepełnosprawność zakwalifikowana na grupę trzecią, czyli nieopłacalną dla pracodawców. Co w takim razie mam począć? Nie jestem leniwym człowiekiem, który chce żyć z zasiłków na koszt państwa. Miałem pracę, dobrze się w niej czułem i pewnie mógłbym znaleźć inną o podobnej charakterystyce, ale nikt zwyczajnie mnie nie chce. I zrozumiałbym, gdyby problem związany był z moimi kwalifikacjami, charakterem, czymkolwiek. Ale tutaj powodem jest brak ręki, na który nie miałem przecież wpływu. Sekunda zarzutowała na cała przyszłość, malując ją w ciemnych odcieniach.
Nie żyję sam, mam jeszcze dziewięcioletnią córeczkę. Samą miłością niestety się nie wyżywimy. Dlatego muszę pracować, aby zapewnić nie tylko byt mojej rodzinie, ale i spokój ducha, który jest nam tak bardzo potrzebny. Jednak by tak się stało, potrzebuję Waszej pomocy.
Nie chcę i nie będę dla nikogo ciężarem. Aby tak się stało, potrzebuję protezy ręki. Pomoże mi ona w wykonywaniu codziennych czynności i sprawi, że pracodawcy nie będą kręcić głową, kiedy znowu ujrzą sterczący z mego ciała kikut. Nie chce być na niczyjej łasce, nie zgadzam się na życie z zasiłków, ale proteza przekracza moje możliwości. Nie otrzymałem refundacji, czy to skazuje mnie na odrzucenie?
Niekoniecznie. Nie wtedy, jeśli Wy mi pomożecie. I właśnie o to Was proszę. O wsparcie, aby życie znów było normalne. „Samodzielność” brzmi jak słowo w obcym języku. Tak samo „praca”. Ale nie poddam się. Odstawiono mnie na boczny tor i będę walczył tak długo aż osiągnę sukces. Ale czy mi to umożliwicie?