Ciężko chora matka błaga o życie synka❗️Mamy mało czasu, by pokonać glejaka mózgu!

Leczenie ostatniej szansy w Niemczech
Zakończenie: 19 Października 2020
Rezultat zbiórki
Dziś 19.10.2020 roku dotarła do nas najsmutniejsza wiadomość. Tymek zakończył długą i bolesną walkę ze straszną chorobą...
"Tak bardzo wierzyliśmy, że się uda...tyle razy dawałeś radę Tymku...
Twoje skrzydła anioła spadły tu na ziemię, ale dziś... dostałeś nowe, aby dolecieć na nich do nieba bram, gdzie będziesz zawsze szczęśliwy i będziesz tam z góry czuwał nad swoją rodziną.
Twój uśmiech zostanie z nami na zawsze.
Jesteś już aniołem tam wysoko w niebie, gdzie orszak innych aniołków już czekał na Ciebie, my Twą rodzinę modlitwą wspieramy, ich smutek i cierpienie Bogu powierzamy...".
Rodzinie składamy ogromne wyrazy współczucia!
Opis zbiórki
Tymek przeszedł drogę, której nigdy nie powinno przechodzić żadne dziecko. Grozi mu śmierć, bo choroba, z którą przyszło mu walczyć, jest silniejsza od większości dzieci! Za mały, by do końca rozumieć, dlaczego jego życie wygląda inaczej, za słaby by czuć bunt i rozgoryczenie.
Tymek – 6-letni chłopiec, w którego głowie lekarze znaleźli coś strasznego. Jego życie się zatrzymało, a przed jego oczami ukazał się straszny świat rozłąki, bólu, wyczekiwania, łez i łysych dzieci próbujących na szpitalnych oddziałach zaklinać rzeczywistość. Na onkologii dziecięcej pacjenci mają różne marzenia, ale ich rodzice tylko jedno, wspólne – chcą, by ich dzieci przy nich zostały jak najdłużej, na zawsze… Jestem jego mamą, która oddałaby dla niego swoje życie, a teraz nie mogę nic zrobić.
Od pięciu lat zmagam się z nowotworem piersi – znam to onkologiczne piekło, wiem co to za walka i gdybym tylko mogła, oszczędziłabym tego mojemu synkowu.
Dzisiaj z oddziału onkologi wysyłam do Was wołanie o pomoc, o ratunek, na który mamy tylko miesiąc. Klinika w Izraelu odmówiła pomocy w ratowaniu mojego dziecka. Szpital w Niemczech daje nam ogromne szanse, ale musimy jak najszybciej tam jechać!
Walka toczy się o wszystko – mamy jedynie miesiąc na rozpoczęcie terapii!
Zaczęło się od bólów głowy. Tymek coraz częściej skarżył się, że go boli. Za pierwszym razem myślałam, że może gdzieś się uderzył. Ale nic synkowi nie pomagało, a ból nie przechodził. Gdy pojawiły się wymioty, natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Początkowo i tam lekarze nie zrobili dokładnych badań, dopiero gdy ból głowy Tymka stał się nie do zniesienia, wykonano rezonans magnetyczny. Jego wynik rozerwał mi serce – u synka wykryto 6-centymetrowy guz mózgu. Natychmiast została wykonana operacja, a my szukaliśmy szpitala, gdzie będzie możliwa chemioterapia. I tak trafiliśmy do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie Tymek przeszedł 6 bloków chemii i 30 naświetlań. Po tym leczeniu zniknęły wszystkie przerzuty i można było przeprowadzić kolejna operacje. Po tej operacji wszystko było dobrze przez ponad 2 lata…
Synek znowu zaczął wymiotować i utykać. 8 marca wykonaliśmy rezonans, który nic nie wykrył. 3 miesiące później, po tygodniu pobytu w szpitalu zrobiono kolejny rezonans i okazało się że jest guz w główce – około 4 cm. Kolejna operacja i badanie guza. Nie spodziewaliśmy się takiego wyniku - lekarze powiedzieli, że to glejak IV stopnia złośliwości.
Ktoś wyszedł do mnie i przekreślił szansę na życie zdrowie, a nawet na leczenie. Nie mieściło mi się to w głowie, zaczęłam czytać, szukać, choć cienia szansy dla mojego dziecka… Powiedziano mi, matce, że Tymek będzie żył tylko kilka miesięcy. Znam ludzi, którym była postawiona taka diagnoza i okazała się błędna. Modlimy się, aby tak było w naszym przypadku.
Wysłaliśmy wyniki histopatologii na ponowne badania do wiodących klinik, czekaliśmy na odpowiedź i wreszcie ją mamy – szansę na życie dla Tymka.
Według słów neurochirurga guz został usunięty cały, ale kolejny rezonans pokazał, że zostało około 2 cm guza i że są przerzuty tak jak poprzednio. Po operacji Tymek czuje się lepiej, już sam siada i wstaje na nóżki. Został wypisany ze szpitala. Bardzo się cieszę, że znów jesteśmy razem, bo kiedy był w szpitalu, nie mogłam go odwiedzać i nie widzieliśmy się prawie miesiąc.
Teraz potrzebujemy pieniędzy – ponda pół miliona złotych za ratowanie życia naszego dziecka. Musimy w ciągu miesiąca dotrzeć do jedynej kliniki, w której lekarze chcą i potrafią leczyć takie nowotwory, Potrzebujemy chemioterapii, która zabije, to co nie zostało usunięte. Mamy tylko miesiąc, by rozpocząć terapię! Wierzę, że Bóg ocali moje niewinne dziecko, że da mu kolejną szansę.
Błagam Was – Mama
–––––––––––––––––––
LICYTACJE DLA TYMKA –> KLIK