Uwolnić się od ubóstwa...

zakup leków, żywności i środków czystości.
Zakończenie: 5 Grudnia 2015
Rezultat zbiórki
Wielkości Waszej dobroci nie jestem w stanie opisać, wzruszenia które towarzyszyło mi w momencie kiedy dotarła pierwsza paczka również. Sprawiliście, że moje serce zaczęło bić nową nadzieją budząc szanse na to, że w końcu moje życie może się odmienić. Ta i każda kolejna paczka, nie będzie zawierać w sobie wyłącznie żywności, środków czystości, leków, ale przede wszystkim mnóstwo miłości, którą otrzymałam od Was i sił do walki o odmianę mojej sytuacji. Dzięki Wam, wiem dziś, że nikt z potrzebujących nie jest osamotniony w walce, że można prosić o pomoc w najtrudniejszych chwilach i otrzyma się ją od wspaniałych osób takich jak Wy. Dziękuję również za każde słowa wsparcia, które sprawiły, że łzy które pociekły po moich policzkach, pierwszy raz od długiego czasu, nie były łzami smutki, ale radości. Dziękuję! Marysia.
Opis zbiórki
Zazwyczaj się ukrywa... Rzadko wychodzi na światło dzienne. W samotności próbuje sprostać, z nadzieją rozpoczyna każdy nowy dzień, wierząc, że obecna sytuacja, w której się znalazła jej rodzina to tylko stan przejściowy. Stan, z które za wszelką cenę pragnie się wyrwać i zapewnić godne życie dla dzieci, które opieki i pomocy będą wymagały już zawsze… Pod przykrywką promiennego uśmiechu, schludnego czystego ubioru i nienagannej uprzejmości, bieda od 3 lat dyktuje warunki życie w rodzinie Pani Marii, odbierając godność i tak ważne poczucie bezpieczeństwa dla całej rodziny.
Nigdy nie przypuszczałam, że doczekam w swoim życiu tak paskudnych czasów – rozpoczyna rozmowę Pani Maria. - Że będę zmuszona prosić ludzi o pomoc. Brakuje nam na jedzenie, lekarstwa i środki czystości. Zaległości za rachunki, czynsz, sięgają już kilku tysięcy złotych, komornik straszy i zapowiada wizyty, napływają pisma o eksmisje, a my nie mamy na przysłowiowy chleb. Doczekaliśmy paskudnych czasów, w których szybciej umrzemy z głodu, niż wyniszczą nas kumulujące się w rodzinie od lat choroby. Pani Maria jak sama przyznaje, w życiu nigdy nie miała lekko… Narastające problemy finansowe, kumulujący się ból i problemy zdrowotne syna, nieudany start w samodzielność córki, samotnej matki zapoczątkowały lawinę nieszczęść. Rozkręcona błędna spirala rozpaczy, z której bez pomocy drugiego człowieka nie sposób się wyrwać. W chwilach, gdy brakowało sił, strach przed nieznanym wpuszczał w serca mnóstwo wątpliwości, a jedyną siłą była miłość i wzajemne wsparcie, mąż Pani Marii opuścił rodzinę... Od lat na jej barkach spoczywa troska o zmagające się z problemami zdrowotnymi dzieci oraz utrzymanie i zapewnienie podstawowych potrzeb rodzinie.
Gdy syn Pani Marii był niespełna rocznym maluszkiem, przeszedł niezwykle niebezpieczne wirusowe zapalenie mózgu. Przeżył. Choć skutki niezwykle mocnych leków podawanych rocznemu dziecku do dzisiaj odbijają się na zdrowiu już dorosłego mężczyzny. Ogromne znaczenie na jego stan zdrowia miała ablacja na sercu, podczas której nieprawidłowo przeprowadzone znieczulenie, sprawiło, że zabieg odbył się w stanie pełnej świadomości Pawła. Porażenie lewostronne (typu ERBA) oraz paniczny strach przed szpitalem, kolejnymi zabiegami doprowadziła to poważnych zaburzeń lękowych, przez co całkowitą opiekę sprawuje mama. Kosztowne, niezbędne leczenie – kredyt był jedynym rozwiązaniem, by na czas zdobyć pieniądze na leczenie.
Córka, Monika od urodzenia boryka się z podwichniętymi biodrami. Wieloetapowa operacja zakończyła się koniecznością wstawienia endoprotezy biodra. W chwili zagrożenia życia zdecydowała się na pomoc kredytową, aby ratować własne dzieci. Po latach walki o sprawność przyszedł moment, w którym zdecydowała się pomóc matce, rozpoczęła pracę, założyła rodzinę. Niestety brak odpowiedzialności i wszechogarniające niebezpieczeństwo nie były odpowiednim miejscem dla nowo narodzonego maluszka – córeczki Oliwki. Wróciła tam gdzie zawsze było bezpiecznie - do domu Pani Marii.
Skromna emerytura i zasiłek chorobowy niemalże w całości zostaje przeznaczony na spłatę zadłużenia związanego z wieloletnim leczeniem dzieci Pani Marii. Niejednokrotnie brakuje środków na zakup leków i żywności. Ze względu na obecny stan zdrowia (zagrożenie złamania kręgosłupa, skolioza czwartego stopnia, miopatia) Pani Maria nie może podjąć dodatkowej pracy zarobkowej, aby nadal wspierać finansowo swoich dzieci. One z kolei ze względu na swoją niepełnosprawność, choć bardzo by chciały, nie mają jak wesprzeć mamy.
Pozbawieni sił, są zbyt słabi, by samotnie dalej toczyć tę walkę. Stanęli w miejscu, z którego bez pomocnej i silnej dłoni drugiego człowieka nie pójdą dalej. Nie odwracaj obojętnie głowy na cudze nieszczęścia. Wystarczy jeden ludzki gest by rodzina Pani Maria nie cierpiała głodu.