Pomocy❗️ Maja idzie na wojnę z rakiem!

Pilne leczenie w Klinice w Greifswaldzie - ostatnia szansa dla Mai
Zakończenie: 15 Sierpnia 2019
Rezultat zbiórki
Witajcie Kochani. Dzień dobry wszystkim. Przepraszamy za te ciche dni, ale musieliśmy się sobą nacieszyć... .
Co u Majci?
Majcia dochodzi do siebie po operacji, czuję się świetnie, wyniki morfologii też ma dobre, a co najważniejsze ma wilczy apetyt. Zjada za trzech (to akurat nas bardzo cieszy), nawet zaczęła na siebie mówić głodomorek. W czwartek byliśmy na ściągnięciu szwów.
Na razie cieszymy się wolnością. Pozdrawiamy Was serdecznie i Dziękujemy, że z Nami jesteście!
Opis zbiórki
W słuchawce łamiący się głos mamy – “moje dziecko to chodzący nowotwór, na badaniu cała świeci, w głowie ma 3 guzy o łącznej wielkości 14 cm. Teraz kiedy wyszły wszystkie włoski, widać wypukłości na głowie, w dodatku w brzuszku guz – 10 cm, zajęty kręgosłup, klatka piersiowa, a w żyłach chemia, którą lekarze toczą nawet 27 godzin bez przerwy!”.
Jeszcze kilka miesięcy temu roześmiana buzia Mai rozpoczynała i kończyła każdy dzień, a teraz? Zostały tylko te cudowne oczy, których nowotwór nie sięga… To od oczu zaczęła się ta straszna historia, która będzie trwała krótko, bo zwycięstwo albo przegrana to kwestia najbliższych miesięcy! Czy tak chore dziecko można ocalić? Można, ale potrzebne będzie szczęście, trafne decyzje lekarzy i leczenie tak drogie, jak złoto. Czym jest złoto w obliczu cierpienia dziecka? Jeśli zdążymy uzbierać niewyobrażalną kwotę, Maja na swoją wojnę z rakiem pójdzie uzbrojona i przygotowana. Jeśli nie – nowotwór dokończy dzieła zniszczenia…
Plan leczenia Mai powstał niemal natychmiast. Chemioterapia, 6 cykli, później dwie kolejne i dwie megachemie, potem chwila prawdy – jeśli guzy zaczną się obkurczać, lekarze będą operować i wytną wszystko, co uda im się znaleźć. Na koniec walki zostanie radioterapia i podanie przeciwciał Teraz wiemy że musimy jechać do kliniki w Greiswaldzie, by Maja miała większe szanse. Jedynie tak można walczyć z tak zaawansowanym rakiem. Jest szansa – więc będziemy o tę szansę walczyć i o nią błagać!
Każdy, kto patrzy na tę maleńką dziewczynkę, zada sobie pytanie – czy ona to wytrzyma? Wytrzyma, bo Maja to żywioł – niesamowicie silna, nawet teraz trzyma na duchu wszystkich, którzy o nią walczą.
W tych oczach jest nadzieja i wołanie o ratunek, na które musimy odpowiedzieć!
Od tych pięknych oczu zaczyna się walka dziewczynki, która w 4 roku życia musi grać o życie. Mama z trudem powstrzymuje łzy, gdy opowiada tę historię...
"Nadszedł ten straszny dzień, kiedy pod okiem Mai pojawił się siniak. Majeczka mówiła, że się uderzyła, ale przecież nie pamiętałam, żeby płakała. Sińce pod oczami i na powiekach dawały do myślenia i wzbudzały niepokój, ale kiedy pojawiły się wymioty, szybko udaliśmy się do lekarza. W dodatku od jakiegoś czasu Maja skarżyła się na bóle głowy. Pierwszy przebadał ją okulista, ale jednoznacznie stwierdził, że w oczkach nie leży przyczyna. Problem jest raczej w głowie. Dostaliśmy skierowanie do szpitala. W takich chwilach czas niemiłosiernie się dłuży. Na okulistyce w szpitalu nadal nic i w końcu po 10 dniach rezonans!
Lekarze nie wiedzieli co pierwsze oglądać – trzy wielkie guzy w głowie, guz w brzuszku, wielki 10-centymetrowy i liczne przerzuty. Rak w natarciu, niemal pochłaniał naszą córeczkę. Błyskawiczne decyzje lekarzy i podanie chemii, ocaliło jej życie. Te sińce paradoksalnie uratowały jej życie, bo do tego czasu, nie byłoby jej z nami...
Od lutego walczymy o jej życie – przenieśliśmy się na oddział onkologiczny z naszą małą córeczką w pierwszej linii tego potwornego starcia. Przez pierwsze dni dramat, Majeczka nie chciała powiedzieć ani słowa, przez cały dzień jadła jedną suchą bułkę. Tak bardzo baliśmy się, że ta straszna rzeczywistość ją przytłoczy i pochłonie…
Maja podświadomie czuła, że musi być silna, że dzieje się coś złego, ale dopóki jest z rodzicami, nic jej nie grozi. Po kilku dniach powrócił uśmiech, szczery i bezwarunkowy. Lekarze przecierają oczy ze zdumienia – 27 godzin w łóżku podłączona pod chemię, która powaliłaby dorosłego, a nasza córeczka wstaje i idzie się bawić z dziećmi, jakby tak to miało wyglądać… Z tym nigdy się nie pogodzimy, bo nie tak ma wyglądać życie 4-letniej dziewczynki. Powinna być teraz w domu, bawić się z bratem, zamiast tkwić i w szpitalnym łóżku z łysą główką i strachem, który tutaj unosi się w powietrzu...
Dziecko w nowej rzeczywistości chce tylko jednego – pozostać nadal dzieckiem. Majeczka, kiedy może wyjść do domu, jest niepewna, mówi, że się boi, że najchętniej by tu została. To jej nowy świat. Na jak długo?
Niepewność jutra rozdziera serce, wola walki jest wielka, ale łzy same ciekną po policzkach. W tej chwili nasza córeczka ma małą szansę doczekać następnych urodzin. Czy uda się ją wykorzystać?
Dostaliśmy kosztorys niezwykle drogiego leczenia, które przesądzi o tym, czy jeszcze kiedyś zabierzemy naszą córeczkę do domu. Jesteśmy bezradni, bo sami nie umiemy walczyć z nowotworem i nie mamy pieniędzy, by ktoś mógł walczyć z nim za nas. Na szali najważniejsza istota w naszym życiu, a rezultatem będzie życie lub śmierć. Nikt nie powinien nigdy oglądać swojego dziecka w takim stanie, żadna matka nie powinna zbierać włosów z poduszki swojego dziecka. Dla nas czas się zatrzymał – wszystkie zegary przestały bić. Potrzebujemy pomocy, by ratować nasze dziecko. O tę pomoc błagamy Ciebie – człowieka, który spojrzał w oczy naszej córeczki, piękne oczy, które proszą dzisiaj o ratunek…".
Mama