

Chcę żyć, a nie się żegnać... Mam 14 lat i RAKA. Bez Ciebie nie wygram tej walki❗️
Cel zbiórki: Ratowanie życia – leczenie onkologiczne w Izraelu
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: Ratowanie życia – leczenie onkologiczne w Izraelu
Opis zbiórki
Mam na imię Mark. Mam 14 lat i… po raz drugi w życiu zachorowałem na raka. Kiedy miałem dwa lata, choroba już raz próbowała zabrać mi życie. Wtedy udało mi się ją pokonać. Przez kolejne lata wszystko było dobrze. Chodziłem do szkoły, bawiłem się z kolegami, miałem marzenia i pasje. Niestety w maju choroba wróciła. Tym razem nowotwór zaatakował kość biodrową i dał przerzuty do płuc.
To IV stadium. Wiem, co to znaczy — wiem, że czeka mnie bardzo trudna droga. Ale ja się nie boję. Chcę wyzdrowieć. Chcę żyć. Chcę wrócić do szkoły, do moich przyjaciół. Do domu.
Wierzę, że z pomocą dobrych ludzi takich jak Ty pokonam raka po raz drugi. Tak jak wtedy. I tym razem na zawsze... Proszę, pomóż mi!

Mama: Gdy Mark miał zaledwie dwa lata, po raz pierwszy usłyszeliśmy słowo, którego żaden rodzic nie chce nigdy usłyszeć: rak. Nasz mały synek, a my razem z nim przeszliśmy piekło — długie miesiące leczenia, 7-godzinną operację, chemioterapię i naświetlania. Chorobę udało się pokonać. Przez kolejne lata Mark żył tak, jak każdy chłopiec w jego wieku. Chodził do szkoły, niedawno na 14. urodziny dostał wymarzony prezent - komputer, i od tamtej pory jego ulubionym zajęciem stała się gra z przyjaciółmi przez internet. Niestety w maju tego roku nasze życie runęło po raz drugi.
Niewinne bóle nóg okazały się początkiem koszmaru. Początkowo myśleliśmy, że to "bóle wzrostowe", które często pojawiają się u nastolatków. Ale biorąc pod uwagę naszą historię, zabrałam syna do szpitala. Lekarka uspokoiła nas jednak: "Wszystko w porządku, możecie spokojnie lecieć do babci". Zaufałam jej i to był niestety błąd... Zrobiono zdjęcie kości udowych, ale nie miednicy, gdzie już wtedy rozwijał się olbrzymi guz.
Mark spędził miesiąc u babci nad morzem... Niestety bóle nóg nasilały się coraz bardziej. Jeszcze raz zabrałam go na pogotowie. Wystarczyło spojrzeć na twarze lekarzy, bym wiedziała, że dzieje się coś bardzo złego... Natychmiast skierowano nas na oddział onkologii. Trudno opisać, co czułam, wchodząc tam po raz drugi po 12 latach...

Po serii badań usłyszeliśmy diagnozę, która po prostu nas zdruzgotała... Osteosarcoma - kostniakomięsak kości biodrowej z licznymi przerzutami do płuc, w IV stadium na IV-stopniowej skali! Kolejny nowotwór, jeszcze silniejszy i bardziej agresywny... Kiedy wyszłam z gabinetu, nie mogłam powstrzymać łez. Wtedy Mark zapytał: "Coś złego?". Odpowiedziałam: "Tak, złego, ale nie martw się. Pokonamy to!". Tak rozpoczęła się nasza druga walka z tym potworem, jeszcze silniejszym i bardziej agresywnym. Ale i my jesteśmy silniejsi, i się nie poddamy!
Podczas pierwszej walki Mark był, dzięki Bogu, za mały, żeby to wszystko pamiętać... Teraz nie jest już małym dzieckiem. Wie, czym jest rak i co go czeka. Zadaje pytania lekarzom, analizuje każdy szczegół leczenia. Ciekawość świata i otwartość to jego cechy szczególne. Mimo ogromu bólu i strachu nigdy nie mówi: „Nie dam rady”. Mówi: „Pokonam to!”. Syn ma 14 lat, lubi historię i geografię. Bardzo kocha zwierzęta, zwłaszcza koty i psy. Marzy o podróży do Japonii i o tym, by wrócić do swojej klasy.

W tej chwili Mark jest po kolejnych cyklach silnej, tzw. czerwonej chemioterapii. Zniósł ją bardzo ciężko, ale dał radę. Przed nim skomplikowana operacja usunięcia guza. Niestety guz zniszczył niemal całą kość biodrową, zajęte są także mięśnie i naczynia. Chirurg powiedział wprost: operacja będzie okaleczająca i nie ma gwarancji, że Mark będzie po niej chodzić. Nie mogłam się z tym pogodzić... Zaczęłam szukać miejsca, gdzie syn zachowa i sprawność, i życie...
W Izraelu znalazła się klinika gotowa podjąć się leczenia Marka. To miejsce, gdzie dzieci z podobnymi diagnozami dostały drugą szansę na życie. Cena tej szansy jest jednak ogromna... Za leczenie musimy zapłacić. 14. września przylecieliśmy do Izraela, gdzie Mark rozpoczął 4. cykl chemii. Po nim czeka go seria badań, by sprawdzić, jak guz reaguje na leczenie. Potem odbędzie się spotkanie z chirurgiem i decyzja o operacji.

Leczenie kosztuje ogromne pieniądze, więc natychmiast, z pomocą rodziny, przyjaciół i znajomych, otworzyliśmy zbiórkę. Ogromne podziękowania należą się wszystkim, którzy już wsparli nas w tej drodze. Wiem, że dobrych ludzi jest bardzo, bardzo dużo. Wiem też, że musimy jak najszybciej zebrać brakującą kwotę. Każdy dzień ma znaczenie. Guz nie czeka, nowotwór nie daje wytchnienia.
Błagamy o pomoc. Dla naszego dziecka, które po raz drugi w życiu stanęło do walki z potworem. Mark chce żyć. Chce dorosnąć. Mówi, że chce zostać politykiem i zmieniać świat... by wszystkie dzieci na świecie miały dostęp do leczenia. By nie umierały już na raka. Aby tak się stało, najpierw on musi żyć... Błagam o pomoc w tej walce!
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- Jagoda30 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- Wpłata anonimowa2 zł
- Wpłata anonimowa100 zł