Zaczęło się od bólu gardła, okazało się, że to nowotwór! Pomóż uratować życie Vladowi!

Leczenie neuroblastomy w klinice SJD w Barcelonie
Zakończenie: 30 Listopada 2020
Opis zbiórki
Pochodzimy z Rosji i mieszkamy w Soczi. Do października 2018 roku żyliśmy, jak każda rodzina, zmagając się z problemami codzienności. Vladzia zaczęło niewinnie boleć gardło. Pomyśleliśmy, że go przewiało i rozpoczyna się przeziębienie. Udaliśmy się do lekarza i Vlad zaczął być leczony antybiotykami. Następnie otrzymaliśmy diagnozę - ostra wirusowa infekcja górnych dróg oddechowych, następnie zapalenie migdałków i tak dalej przez dwa miesiące do grudnia. Nic nie pomagało, nic synkowi nie przechodziło. Zostaliśmy w końcu skierowani na dokładniejsze badania do lekarza.
Gdy wszyscy przygotowywali się do magicznego czasu świąt, nam świat się zawalił. Wyniki badań wykazały, że Vladziu ma neuroblastomę IV stopnia - najgorszą. Brzmiało to jak werdykt, ale nie poddaliśmy się i zaczęliśmy walkę! 25 lutego 2019 r. zostaliśmy przyjęci do Federalnego Centrum Naukowo-Klinicznego Hematologii Dziecięcej, Onkologii i Immunologii w Moskwie i zaczęliśmy leczenie.
Kiedy zobaczyliśmy nasze dziecko podpięte do kroplówek, gdzie bezustannie była toczona chemia nie byliśmy w stanie nie płakać. Gdy zobaczyłem wszystkie męki mojego syna, modliłem się do Boga, aby oddał mi cały jego ból. Vladzik miał 2 latka i zamiast biegać po podwórku, bawić się z dziećmi, uczyć się otaczającego go świata i po prostu cieszyć się życiem, widział tylko ściany szpitali i ludzi w białych fartuchach... Nowotwór ukradł mu dzieciństwo... W tym czasie synek przeszedł 6 bloków intensywnej chemioterapii, ponad 40 znieczuleń, 9-godzinną operację usunięcia guza, chemioterapię wysokodawkową z przeszczepem szpiku kostnego, radioterapię. Dla dorosłego to za dużo, a co dopiero mówić o malutkim chłopczyku. Ale nasz synek pokazał, jaką ma siłę.
I tak pod koniec października mogliśmy wyjść ze szpitala. Zgodnie z zaleceniami lekarzy Vlad miał zostać poddany immunoterapii. Nie maсie pojęcia, jak bardzo byliśmy szczęśliwi tego dnia. Wydawało się, że cały koszmar się skończył i wygraliśmy! Wszystkie męki mojego synka minęły!
Opuszczając klinikę, płakaliśmy ze szczęścia i żegnaliśmy ściany szpitala, mając nadzieję, że już tu nigdy nie wrócimy. 10 grudnia mieliśmy wykonać ponowne badanie... Miało być kontrolne, a na nowo nasz świat się zatrzymał. Vlad ma nawrót. Komórki nowotworowe znowu dały o sobie znać. Jesteśmy załamani i zdesperowani. Przerażające jest nawet myślenie, że choroba może wygrać, a my możemy nie mieć czasu, aby go ratować, że możemy go stracić - sens naszego życia, nasze dziecko...
Czas jest przeciwko nam... Ponownie rozpoczynamy walkę, tym razem w klinice SJG w Barcelonie. Tutaj Vlad przechodzi kolejny raz chemioterapię i tu będzie poddany immunoterapii. Koszty leczenia są potwornie wysokie, ale żadna kwota nie jest w stanie nas powstrzymać przed walką o życie naszego synka. Sami jednak nie damy rady jej udźwignąć. Prosimy, pomóżcie nam ratować nasze dziecko!
Rodzice Vlada