Dni, godziny... Ostatnia szansa na ratunek Emilki!

leczenie nowotworu w klinice w Wiedniu, by uratować życie Emilki
Zakończenie: 8 Kwietnia 2019
Opis zbiórki
Z bólem serca spoglądam na łysą główkę naszej Emilki, którą “zdobi” ogromna blizna — medal nierównej walki ze śmiertelną chorobą. Właśnie mija rok od momentu, kiedy w naszej rodzinie pojawił się pożar, którego dzisiaj w Polsce nikt już nie umie ugasić. Niepoliczone litry chemii, radioterapia — wszystko to za mało. Od lekarzy usłyszeliśmy: musicie szukać ratunku za granicą... Znaleźliśmy go w Austrii i mamy świadomość, że to ostatnia szansa. Niestety, piekielnie droga…
Wszystko działo się tak szybko. Emilka obudziła się rano i krzyknęła “mamo”. Myślałam, że jak zawsze chce po prostu pić. Weszłam do pokoju, a ona nie reagowała. Oczka wpatrzone w jedno miejsce, brak kontaktu, pierwszy w życiu atak padaczki. Wezwaliśmy pogotowie, które natychmiast zabrało ją do szpitala. Tam przeprowadzono szereg badań, a lekarze z grobową miną oznajmili nam diagnozę. Guz mózgu. Trzeba go usunąć jak najszybciej.
Operacja odbyła się 15 marca, niemal dokładnie rok temu. Minuty ciągnęły się jak godziny. Odchodziliśmy od zmysłów. Strach, przerażenie — tego nie da się ani opisać, ani zapomnieć. Po 9 godzinach udało się wyciąć paskudztwo w całości, ale dopiero wyniki badań histopatologicznych miały nam dać odpowiedź na pytanie — z czym walczymy?
Nowotwór złośliwy mózgu płata czołowego. Potwór, zabójca, przeciwnik najgorszych z najgorszych. Ma tylko jeden cel — zrobić jak największą krzywdę Emilce. Przenieśli nas na siódme piętro (onkologia) i tam zaczęła się walka na śmierć życie. Lekarze wytoczyli najcięższe działa. Pięć cykli mega mocnej chemii, każda z powikłaniami. Później radioterapia - 30 naświetleń, wszystkie w narkozie. Dalej znowu chemia, tym razem 4 cykle. Szpitalny oddział stał się naszym domem na cały rok.
Trudno sobie wyobrazić bardziej przygnębiające miejsce niż oddział dziecięcej onkologii. Poligon, na którym kochane i spragnione życia maluszki toczą nierówną walkę z niewidzialnymi potworami. Wszystkie dzielne, choć chemia wypala im żyły. Świeżaki jeszcze z włoskami na główkach, weterani już dawno bez… Wielu z nich odchodzi, gasną na naszych oczach, chociaż nigdy nie wolno nam zapomnieć ich imion. W ich miejsce przychodzą kolejni...
Wydawało nam się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Kolejne rezonanse przynosiły dobre wieści. Choroba się cofa, w główce jest czysto. Niestety, ostatni wynik badania z 19 lutego zmiata nas z powierzchni ziemi. Alarm. Wznowa — potwór powrócił. Lekarze bezradnie rozkładają ręce — daliśmy jej najsilniejszą chemię z możliwych, nic już więcej dla was nie mamy… Szukajcie ratunku poza Polską!
Znaleźliśmy w internecie rodziców dziewczynki z podobną historią jak nasza i tym samym typem nowotworu. Od roku przebywa na leczeniu w Wiedniu i ma bardzo dobre rokowania na przyszłość. Skoro jej się udało, my też musimy spróbować. W Austrii są inne, o wiele nowocześniejsze metody niż u nas. To nasza jedyna i ostatnia szansa. Wyceniona na dziesiątki tysięcy euro…
Musimy rozpocząć leczenie najszybciej jak to tylko możliwe. Każdy dzień zwłoki może okazać się tragiczny w skutkach. Choroba nie będzie czekać… Emilka w minionym roku przeszła przez piekło, które pozostawiło trwałe ślady na całym ciele. Prosimy, pomóżcie nam ocalić córeczkę. Żeby te miesiące morderczej walki nie poszły na marne. Żeby Emilka wyzdrowiała i mogła cieszyć się życiem. Jeśli nie zdobędziemy tych ogromnych pieniędzy, wkrótce czeka nas pogrzeb...
Rodzice