❗️Życie Hani wciąż w niebezpieczeństwie! Nadal potrzebna pomoc!

❗️Życie Hani wciąż w niebezpieczeństwie! Nadal potrzebna pomoc!
Kontynuacja leczenia onkologicznego chemią molekularną, rehabilitacja
Zakończenie: 23 Sierpnia 2021
Poprzednie zbiórki:

Leczenie raka splotu naczyniowego w Nationwide Children's Hospital w Ohio
Leczenie raka splotu naczyniowego w Nationwide Children's Hospital w Ohio
Opis zbiórki
Kochani, na początku tego roku, dzięki Waszemu wsparciu, dokonał się w naszym życiu cud. Zebraliśmy ponad 6 milionów złotych, żeby wylecieć do USA i wyrwać naszą Haneczkę ze szponów śmierci. W kalendarzu jest już koniec listopada, my nadal jesteśmy za oceanem, a Hania wciąż żyje. Wkrótce wrócimy do Polski, ale walka o córeczkę będzie trwała jeszcze wiele miesięcy, dlatego raz jeszcze ośmielamy się prosić o pomoc. Oto nasza historia:
Rozpoczęło się niewinnie, zresztą jak u większości szkrabów, które na tym oddziale ramię w ramię walczą o przetrwanie… Hania, która zawsze była żywym dzieckiem, z dnia na dzień “ginęła” w oczach. Najpierw zwykła infekcja (standard u maluchów, które poszły do żłobka), później wymioty. Kolejni lekarze, szpitale, badania, bagatelizowanie objawów i zrzucanie winy na ząbkowanie. Uciekający przez palce czas, w trakcie którego w główce Hani rozwijało się śmiertelne niebezpieczeństwo…
Instynktu rodziców nie da się oszukać. Po kolejnej nieprzespanej nocy stwierdziliśmy, że jedziemy do szpitala, tym razem na neurologię. Tutaj nareszcie zajęli się Hanią należycie. Mierzenie główki, badania i tomografia głowy. Widziałam w oczach lekarki, że coś jest nie tak. Mówiła, że musimy poczekać, radiolog opisze obraz i zaraz do państwa wrócę. Ten czas to była wieczność, ale w końcu pani przyszła, i oznajmiła – proszę państwa, to niestety jest nowotwór, brodawczak, i trzeba go szybko operować, już zamówiłam dla państwa karetkę, która zawiezie was do Warszawy do Centrum Zdrowia Dziecka…
26 listopada 2019 roku nasz świat rozpadł się na milion kawałków. Ciężko opisać słowami to, co się w takim momencie czuje. Przez głowę przetacza się huragan myśli. Serce chce wyskoczyć z żalu, łzy lecą strumieniami i nie ma sposobu, żeby je powstrzymać. Nasza córeczka w ciągu kilkunastu dni ze zwyczajnego bobasa stała się śmiertelnie chorą pacjentką szpitala.
Hania na oddziale dostała ataku. Płyny, które się zbierały w głowie, nie miały już miejsca na ujście i doszło do ataku. Hanię wykręcało w różne strony, główkę mocno odchylała do tyłu, oczy odwracały się do góry. Widok był koszmarny, nie wiedziałam, co się dzieje, i jak jej pomóc. Lekarze zabrali ją na stół operacyjny, gdzie założono jej dren. Wkrótce usunięto też guza, a ja żegnając się z odjeżdżającą na blok córeczką, nie wiedzieliśmy, czy jeszcze zobaczymy ją żywą...
Po operacji kolejny cios. Wynik badania histopatologicznego brzmi jak wyrok - nowotwór splotu naczyniowego, złośliwy, w najgorszej postaci. Fatalne rokowania, lekarze nie dają nadziei. Poczuliśmy niemoc i brak chęci na życie. Nawet leki przeciwbólowe nie pomagały, Hania tak cierpiała, a my mieliśmy założone ręce. Otrzymała pierwszą chemię, konieczna była też morfina…
14 grudnia 2019 roku Hania miała zrobiony drugi rezonans i wyszły ogromne zmiany. Choroba pędzi jak szalona, a od poprzedniego badania minęły tylko 2 tygodnie. Lekarze nie dawali córeczce szans na przeżycie. Mieliśmy przygotować się na najgorsze… Przecież na coś takiego nie da się przygotować. Ona miała wtedy dopiero 18 miesięcy… Pytając lekarzy, czy Hania ma szansę gdzieś za granicą, powiedzieli, że przy takiej rozległej chorobie nie ma leku. Chyba że druga chemia dokona cudu. Musieliśmy podjąć najtrudniejszą decyzję w naszym życiu. Chemia mogła zabić Hanię, albo “kupić” nam trochę czasu… Udało się. Nastąpiła delikatna poprawa. Doświadczyliśmy małego cudu, ale wciąż nie wiedzieliśmy, co będzie dalej...
W międzyczasie wraz ze znajomymi rozpoczęliśmy poszukiwania ratunku za granicą w najlepszych klinikach na świecie. Skontaktowaliśmy się ze szpitalem w Ohio w USA, gdzie walczy się z tak trudnymi przypadkami u dzieci. Dali nam nadzieję, że da się uratować Haneczkę, ale wtedy na przeszkodzie stanęły ogromne, niewyobrażalne wręcz pieniądze. Kolejny raz w bardzo krótkim czasie musieliśmy liczyć na cud. I on znowu się wydarzył.
Podobno w Kielcach, skąd pochodzimy, nie było nawet jednej osoby, która by nie słyszała o naszej dramatycznej walce o życie. Ta historia poruszyła polski Internet! Ponad 5 milionów zł zebranych w 3 tygodnie, z czego 3 miliony w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin! Te wpłaty uratowały wówczas życie naszej córeczki.
28 stycznia 2020 roku wylecieliśmy do USA i nie spodziewaliśmy się, że nasz pobyt potrwa tak długo. Napisać, że nie było łatwo, to jak nic nie napisać. Oto kilka wybranych zdań z naszego pamiętnika:
4 luty:
Hania dostaje chemię, wczoraj był jej 4 dzień, w którym dostanie chemię. Będzie to pierwszy cykl, który trwać będzie w sumie 5 dni. Czy chemia zadziała na raka, będzie wiadomo po 3 cyklach. Szczerze, to tutaj jest inny świat, inny sposób leczenia Hania. Tutaj miała już tyle badań, których wcale nie robili w Polsce.
13 maja:
Po trzecim cyklu chemioterapii Hania miała bardzo duże problemy spowodowane efektami ubocznymi, jakie ta chemia wywołuje. Wiemy, że zapewne trudno Wam sobie to wyobrazić, co czuje matka w momencie kiedy patrzy na swoje dziecko, które leży z zamkniętymi i spuchniętymi oczami, a łzy, które lecą mają pomarańczowy kolor i zastygają niczym strupki, usta są we krwi, a wszystko to efekt ciężkiej chemii, która skumulowała się w jej organizmie w ciągu trzech cykli. Wtedy człowiekowi odechciewa się wszystkiego i zastanawiasz się, jaki to wszystko ma sens.
25 września:
(W imieniu Hani) Plan jest taki, że muszę mieć dobre wyniki badań i jak dobrze pójdzie, to zaczynam przyjmować chemię molekularną w przyszłym tygodniu. Rozpocznę ją tutaj, a potem wrócę do mojej siostry, bo wiecie, tak już tęsknie za nią, ja już potrzebuję swojego domku i w Polsce będę brać leki, żeby zatrzymać nowotwór. Łatwo nie będzie i może być różnie, ale czy mam jakiś wybór?
Przez dłuższy niż planowaliśmy pobyt w USA wzrosły pierwotnie założone koszty, skończyła się nawet nadwyżka pieniędzy, którą w styczniu udało się zebrać. Teraz nadszedł czas powrotu. Bardzo się cieszymy, że wreszcie spotkamy się w komplecie ze starszą córeczką. Nasze serca przez cały ten czas były rozdarte tak bardzo, jak wielka jest odległość między Polską, a USA. Tu na miejscu będziemy kontynuować leczenie celowaną chemią molekularną, potrzebne będą leki sprowadzane ze Stanów, za które będziemy musieli płacić w dolarach, a przewidywany czas leczenia to nawet 2 lata.
Równolegle niezbędna będzie trudna i intensywna rehabilitacja, rezonanse magnetyczne co 3 miesiące i nieskończone konsultacje lekarskie, również ze specjalistami w Stanach. Ciężko wskazać jak wielkie będą to koszty, ale prawdopodobnie liczone w setkach tysięcy złotych. Dlatego Wasze dobre serca znów są na wagę złota. Hania jest niezwykle silna i ma ogromną wolę życia, jednak nadal potrzebuje Waszej pomocy. Wierzymy, że wspólnymi siłami uda nam się przejść do końca z sukcesem przez to piekło walki z chorobą...
Ola - mama, Bartek - tata