Zła diagnoza opóźniła leczenie Kamili! Młoda mama potrzebuje pomocy, jak najszybciej!

Kamila Stefanowicz
Zbiórka zakończona

Zła diagnoza opóźniła leczenie Kamili! Młoda mama potrzebuje pomocy, jak najszybciej!

Cel zbiórki:

Chemioterapia i leczenie wspomagające w Niemczech

Zbiórka obejmuje leczenie alternatywne
Zgłaszający zbiórkę: Fundacja Onkologiczna Nadzieja
Kamila Stefanowicz, 40 lat
Gdynia, pomorskie
Chłoniak Hodgkina
Rozpoczęcie: 13 Marca 2020
Zakończenie: 4 Kwietnia 2022

Opis zbiórki

Znalazłam się w punkcie, z którego nie mogę zawrócić. Leczenie działa, ale kończą się środki. Jeśli ich zabraknie pozostanie mogę tylko w ciszy czekać na koniec. Ale jak pogodzić się z myślą, że już nigdy nie zobaczę jak dorastają moi synowie? 

Nic nie wskazywało na to, że chwilowe osłabienie i kaszel to zapowiedź największej życiowej walki. Początkowo zrzucałam to na przesilenie wiosenne, ale objawy nie dawały spokoju. Rok temu w kwietniu, podczas badań wykryto w mojej klatce piersiowej ogromną zmianę. Lekarze nie mieli wątpliwości, że to nowotwór, kolejne testy tylko to potwierdziły. Życie w ciągu kilku minut runęło jak domek z kart. W domu dwóch synków, którzy czekali na uśmiechniętą, pełną energii mamę. A ja przybierając maskę uśmiechu, starałam się zmierzyć z myślą, że moje ciało pochłania nowotwór. Nigdy, nawet przez chwilę nie myślałam, żeby się poddać. Wiedziałam, że muszę stawić czoła przeciwnikowi bez względu na to, co mnie czeka. 

Kamila Stefanowicz

Mimo ogromnej determinacji z każdym dniem było gorzej. Byłam coraz chudsza, słabsza, organizmowi brakowało sił do walki. Cudem trafiłam na informację o niemieckiej klinice, gdzie leczone są podobne przypadki. Trafiłam tam dosłownie w ostatniej chwili… Byłam na granicy. Lekarze byli przerażeni moim stanem. Dopiero tam usłyszałam, że ostateczna diagnoza to chłoniak Hodkina i konieczne są zdecydowane działania. Pierwsza rozłąka z rodziną na wiele tygodni i leczenie, które uratowało mi życie. To było straszne, tym bardziej że młodszy synek miał wtedy zaledwie półtora roczku… A starszy wciąż pytał, czy już jestem zdrowa, czy lekarzom udało się pomóc i już nigdy nie będziemy musieli tego przechodzić. Wtedy nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie ma takich słów, które oddadzą moje uczucia, strach, niepewność, brak sił i nadzieja, że wrócę do mojej rodziny, że znów będę dla nich mamą taką jak dawniej. 

Za mną dwa cykle chemioterapii. Przede mną trudne i długie, nierefundowane leczenie, które może potrwać kilka lat. Walka z rakiem to niezwykle trudny i wyczerpujący proces - psychicznie i fizycznie. W trudnych momentach zawsze przed oczami stawiam sobie moje dzieci, to ona, moja rodzina dają mi moc, by postawić kolejny krok na tej trudnej drodze. Teraz jednak mam ogromny problem, bo leczenie zaczęło działać, a guz wielkości 11 cm zaczyna się zmniejszać. To realna nadzieja! Niestety, środki kończą się w zastraszającym tempie, a dla mnie ta terapia to być albo nie być. Nie mogę jej przerwać, bo wtedy choroba zaatakuje ponownie, tym razem jeszcze mocniej. Boję się tego dnia, kiedy okaże się, że leczenie nie jest możliwe. Boję się momentu, kiedy niebezpiecznie zbliżę się do granicy śmierci. 

Moje dzieci widują mnie raz na kilka tygodni. Czasem jest to mama, która jest w stanie świetnie się z nimi bawić. Czasem widzą tylko cień, który bezsilnie snuje się z kąta w kąt patrząc na ich uśmiechnięte buzie. Chcę oglądać te momenty, być ich częścią. Nie chcę tłumaczyć dzieciom, że niebawem mogę zniknąć z ich życia już na zawsze… Koszty leczenia to setki tysięcy złotych, pieniądze których nie mam i nigdy nie zdobędę. Moje życie ma swoją cenę, a ja sama nie jestem w stanie się uratować. Błagam o pomoc! 

Każde starcie z rakiem wydaje się ostatecznym. Wciąż nie jestem pewna wyniku, ale wiem, że nie mogę zrezygnować. Jeszcze nie teraz. Teraz to ty jesteś moim ratunkiem i nadzieją na odwrócenie losu. Proszę tylko o szansę, możesz mieć pewność, że wykorzystam ją najlepiej jak potrafię. Daj mi szansę zobaczyć, jak dorastają moje dzieci...

Obserwuj ważne zbiórki