Pomimo burz, walczę o słońce! Pomóż mi wygrać życie!

Roczne nierefundowane leczenie lekiem Lapatynib
Zakończenie: 4 Kwietnia 2021
Opis zbiórki
Rak to choroba, która każdego dnia przybliża nas do śmierci, ale przecież każdy z nas kiedyś z tego świata odejdzie. Rak tylko uświadamia, jak niewiele czasu jest na realizację planów i marzeń. Pokazuje jak wiele rzeczy przelatuje nam przez palce w codziennym biegu.
To miał być czas, kiedy wszystko zacznie się na nowo. Studia, dorosłość, nowy start. A jednak w tym czasie coś się skończyło. Wraz ze śmiertelną diagnozą zniknęła część mnie. Nowotwór tkanek miękkich i kości - ta diagnoza dosłownie zwaliła mnie z nóg. Bałam się powiedzieć o tym na głos. Musiałam zrezygnować z marzeń o nauce i skupić się na tym, co najważniejsze: walce o życie. Wszystko inne przestało mieć znaczenie. I kiedy widziałam, że moi znajomi realizują kolejne marzenia, obiecałam sobie, że to nie koniec, że ja jeszcze wrócę.
Moja historia to cierpienie przeplatane momentami ogromnego szczęścia. Czasem nie wierzę w to, co mnie spotyka. Kiedy dowiedziałam się o diagnozie poznałam Bartka. Jego diagnoza była taka sama. On też żył w cieniu wyroku… Na początku nie chciałam mieć z tym nic wspólnego, marzyłam tylko o ucieczce z daleka od onkologicznego świata. Później okazało się, że wsparcie kogoś, kto jest w stanie zrozumieć mój strach, obawę, objawy jest nieocenione. Ta miłość spadła na nas nagle i niespodziewanie, a chwilę później równie brutalnie została zakończona. Po kilku latach leczenia Bartek był zdrowy, ale wznowa całkowicie odebrała mu siły. Byłam obok, leżałam w tym samym szpitalu. Patrzyłam jak odchodzi… To pożegnanie było wizją mojej przyszłości, jeśli przegram z chorobą… Tragiczne pożegnanie. Mój świat się zawalił.
Musiałam nauczyć się żyć. Ruszyłam dalej. Wiedziałam, że Bartek nade mną czuwa. Podjęłam walkę ze wznową choroby, musiałam coś robić, by nie myśleć. Wróciłam na studia, chciałam mieć namiastkę normalnego życia z dala od tego wszystkiego, co otaczało mnie w szpitalu. Podróże. To one uratowały mi życie. Odliczanie do kolejnego wyjazdu, powrót do normalnego życia. I zmiana nastawienia, bo wiedziałam, że choć pewien etap jest już zamknięty, to życie pędziło dalej, a ja nie wiedziałam, ile czasu mi jeszcze zostało.
Choroba mi nie odpuszcza, kolejna wznowa, przede mną kolejne badania. Boję się na nie chodzić, kiedy czuję ból. To nigdy nie zwiastuje nic dobrego. To zawsze zapowiedź długiej i bolesnej walki, której rezultatu nie jestem w stanie przewidzieć ani ja, ani lekarze. Jakiś czas temu w batalii o życie i zdrowie zaczął towarzyszyć mi Tomasz. W moim przypadku to miłość wysokiego ryzyka, a mimo wszystko, on niedawno zdecydował się zadać mi jedno z najważniejszych pytań, czy zostanę jego żoną. Mieszanka radości i obaw. Bo choć założenie rodziny to jedno z największych marzeń najpierw muszę stawić czoło przeciwnościom, które próbują mnie zniszczyć. Jak pokazuje historia mojej choroby, nawet dla nowotworu nie jestem łatwym przeciwnikiem.
Lekarze wciąż szukają dla mnie rozwiązania. Ostatnie badania dają nadzieję, bo powiązanie choroby z konkretnym genem zwiększa szansę na zwycięstwo. Konieczne jest wprowadzenie nowego leku. Roczna terapia to koszt prawie 90 tys. złotych. Dotychczasowe leczenie wspierała moja rodzina, przyjaciele, najbliższe otoczenie. Niestety te środki się kończą, a ja wciąż mam siłę do walki. Mam szansę pokonać chorobę! Potrzebuję Waszego wsparcia! Bez tej pomocy, moje szanse maleją… A ja mam jeszcze mnóstwo do zrobienia. Chciałabym pokazać ludziom, że życie z rakiem nie powinno odbierać nadziei. Powinno być bodźcem do działania. Wiem, że to ciężka droga opatrzona cierpieniem, ale nie śmierć ma być celem. Celem zawsze powinno być poszukiwanie odrobiny szczęścia i radości - nawet w najgorszych momentach...
Kiedy słyszysz nowotwór, może ci się wydawać, że to koniec. Ja, z perspektywy, 5-letniej walki, mogę powiedzieć jedno, to dopiero początek. Nagle każdy dzień jest na wagę złota, widoki warte zapamiętania, świat chcesz chłonąć wszystkimi zmysłami. A ludziom chcesz powtarzać, by byli odważni i realizowali marzenia. By kochali siebie i innych. Bo być to znacznie więcej niż mieć. A na świecie zostaje z nas tyle, ile pamiętają ludzie, którzy nas kochali.