W brzuchu nowe życie, w głowie tykająca bomba❗️Ratuj Renatę

W brzuchu nowe życie, w głowie tykająca bomba❗️Ratuj Renatę
Leczenie, rehabilitacja, specjalistyczna dieta, dojazdy, sprzęt do komunikacji
Zakończenie: 16 Września 2021
Opis zbiórki
PILNE! W brzuchu nosi życie, a w głowie tykającą bombę. Nie wie, czy będzie mogła poznać własne dziecko. Renata toczy dramatyczną walkę na śmierć i życie, by dla maleńkiego dziecka, mama nie była tylko wspomnieniem ze zdjęć…
_____
W jednej ręce trzymam zdjęcie USG mojego dziecka, drugą głaszczę zaokrąglony brzuch. W oczach mam coraz więcej łez, w głowie strach, bo właściwie nie wiem, co mnie, co nas czeka. Pod sercem noszę nowe życie, czuję jak rośnie, delikatnymi ruchami wciąż przypomina o swojej obecności. W mojej głowie niedawno wykryto glejaka IV stopnia.
Tuż po badaniach wyniki ciążyły niczym wyrok śmierci. Od kilku miesięcy szczęście brutalnie przeplatane jest tragedią. Czasem na jedną dobrą wiadomość przypadają dwie złe, a ja czuję paraliżujący strach, ale nie mogę się poddać. Nie, teraz kiedy za kilka miesięcy ma przyjść na świat moje upragnione dziecko!
Jestem w piątym miesiącu ciąży. Ciąży, która miała być radosnym, pełnym ekscytacji oczekiwaniem. Nie zdążyłam się nacieszyć tym stanem, nie zaznałam spokojnej ciąży. Choroba odebrała mi prawie wszystko. Prawie 3 miesiące temu, 16 kwietnia przeszłam pierwszą operację. Zgodziłam się na nią wierząc, że to koniec największego koszmaru, że choroba pozwoli mi żyć. Niestety, los znów wystawił mnie na próbę. Okazało się, że glejak odrasta w zastraszająco szybkim tempie. Trudno opisać słowami to, co dzieje się w mojej głowie i sercu. Trudno nie dać się rozpaczy. A jednak dla mojego maleństwa, dla naszej rodziny, nie mogę się poddać!
Za kilka dni czeka mnie kolejna operacja. Będąc w ciąży, nie mogę korzystać z obciążającego, radykalnego leczenia rekomendowanego w takich przypadkach. Do czasu rozwiązania muszę cierpliwie czekać, jednak zaraz po porodzie będę musiała podjąć decyzję o zmianie terapii i dostosowaniu jej do tego rodzaju choroby. Złożone leczenie zagraniczne to na ten moment moja jedyna nadzieja. Jedyna szansa, że moje dla mojego dziecka będę MAMĄ, a nie wspomnieniem ze zdjęcia.
Kosztorysy, które otrzymałam z klinik powalają - jeśli w chorobę będę chciała uderzyć z całą siłą, których środki potrzebuję, będą liczone w setkach tysięcy złotych. Leczenie może kosztować nawet 400 tysięcy! To ogromny okup za życie, zdrowie i pełną rodzinę. Za spełnienie marzenia o macierzyństwie.
I choć czasem mam wrażenie, że proszę o zbyt wiele, to jednak tym razem nie mam wyboru - muszę błagać o cud!
Śmierć czyha za rogiem, ale ja z całych sił trzymam się życia. Każdego dnia potwornie się boję. Każdego dnia mówię do mojego dziecka, mając nadzieję, że jeśli stanie się najgorsze, mój głos zostanie z nim na zawsze...
Renata