Po 7 latach walki z białaczką mam szasnę wygrać! Pomożesz mi?

Zabiegi fotoferezy - leczenie komplikacji po trzecim przeszczepie szpiku
Zakończenie: 12 Grudnia 2017
Rezultat zbiórki
Wczoraj (12 czerwca 2018) odeszła od nas nasza Wojowniczka. Weronika zmagała się z chorobą przez prawie 8 lat. I nigdy nie powiemy, że przegrała… Po prostu musiała już odpocząć.
Pod koniec ubiegłego roku pomogliście nam w zbiórce pieniędzy, którą zorganizowaliśmy dla Weroniki. Dzięki temu nie tylko mogliśmy zapłacić za bardzo kosztowne leczenie - fotoferezy. Najważniejsze było to, że Weronika i jej rodzice zobaczyli, jak wiele osób ich wspiera. Byli szczęśliwi i pełni nadziei. Dodaliście im mnóstwa sił...
Tak nam przykro, że czasem Wielkie Serca to za mało, żeby wygrać.
Tak nam smutno, że nie zobaczymy już uśmiechu Weroniczki.
Będziemy o niej pamiętać…
Opis zbiórki
Dzieciństwo? Trudno o nim mówić, kiedy w wieku kilkunastu lat myśli się o śmierci, kiedy drugim domem staje się oddział onkologiczny, a jedynym marzeniem jest pokonanie raka. Weronika zachorowała 7 lat temu. Nadzieję na zdrowie za każdym razem odbierało okrutne i znienawidzone słowo – wznowa. Jesteśmy po trzecim nawrocie choroby i cały czas zadajemy sobie jedno pytanie – jak dużo cierpienia będziemy w stanie jeszcze znieść? Dziś stajemy przed jedyną szansą, by uratować Weronikę. Niestety cena za życie jest bardzo wysoka, dlatego błagamy Cię o pomoc.
Pomyśl sobie, jak wiele zmieniło się w Twoim życiu przez ostatnie 7 lat. Pewnie zmieniły się plany, marzenia, pojawili się nowi ludzie, nowe miejsca. W przypadku Weroniki zmieniały się szpitale i rodzaje leczenia, marzenie pozostało jedno – wyzdrowieć. Weronika nie poznała uroków nastoletniego życia. Nie myślała o sprawach, o których myśleli ludzie w jej wieku. Ona w tym czasie walczyła, żeby żyć. I ciągle walczy. Tylko jedno pytanie nie daje jej spokoju: czy koszmar walki z rakiem kiedyś się skończy?
7 lat temu zapadła diagnoza – ostra białaczka szpikowa. Ta sama, która zabiła babcię Weroniki i jej kuzynkę. Babcia zmarła w wieku 33 lat, kuzynka odeszła na rękach swojej mamy, kiedy miała 7 latek… Cała nasza rodzina mocno przeżyła te historie. Weronika wiedziała, że obie zmarły na raka. Kiedyś zapytała nas: po co mnie leczycie, skoro i tak umrę? – wspomina mama. Tydzień po diagnozie założono już wejście centralne, a w ciało Weroniki sączyła się pierwsza dawka ostrej chemii. Po kolejnej zaczęły wypadać włosy. Przed swoimi 10 urodzinami Weronika nie mówiła o prezentach. Prosiła nas tylko o jedno – żebyśmy w końcu zabrali ją ze szpitala. Mogliśmy tylko na krótko, bo za chwilę znów trzeba było wracać. Odporność Weroniki była wtedy tak niska, że śmiertelny mógł okazać się zwykły katar. Po kilku cyklach chemii zapadła decyzja o rozpoczęciu radioterapii. Wtedy wydawało się nam, że po koszmarze, który przeżyliśmy wszystko zacznie wracać do normy. I, faktycznie, na chwilę wróciło...
Po krótkiej remisji nastąpił nawrót choroby. Najtrudniej było powiedzieć Weronice, że wracamy na oddział, że wcale nie wygraliśmy. Tym razem, oprócz chemioterapii, konieczny był przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy. Weronika wyglądała jak cień dawnej siebie – podkrążone oczy, łysa głowa i pełne żalu oczy. Spędziła w szpitalu 12 tygodni. Doszło do powikłań – w jej sercu pojawiła się 8-milimetrowa skrzeplina, której urwanie doprowadziłoby do zatoru. Teraz trzeba było walczyć o serce. Żeby pozbyć się zatoru, Weronika musiała przyjmować zastrzyki. Łącznie – 98! Przeszliśmy przez piekło, wtedy myśleliśmy, że nie wytrzymamy kolejnej wznowy, że teraz rak musi odpuścić. W końcu Weronika miała wyniki jak u zdrowego człowieka. Niestety… Po trzech latach przyszła wznowa. Nie było żadnych powikłań, ale okazało się, że komórki białaczkowe ponownie się aktywowały. W październiku 2014 wyszło, że konieczny jest kolejny przeszczep. Nie wiedzieliśmy już, czego się spodziewać. Już nie raz wydawało się, że w końcu wygrałyśmy, ale za każdym razem rak wracał, zadając nowe ciosy. Wrócił i tym razem…
Po każdej wznowie Weronika była coraz słabsza, coraz ciężej znosiła leczenie. Po trzeciej wznowie podano jej megachemię – tę najbardziej agresywną. Znów spuchnięta twarz, podkrążone oczy i włosy wychodzące garściami z głowy. Znów ból tak silny, że nie pozwala wstać ze szpitalnego łóżka. Znów długie igły i worki z chemią. Lekarze zaczęli szukać innego dawcy do trzeciego przeszczepu. Udało się w grudniu 2015 roku. Niestety doszło do bardzo poważnych komplikacji. Najpierw było zakażenie cytomegalią, z którym walczyła przez 14 miesięcy, potem krwotoczne zapalenie pęcherza, a w końcu zaawansowana postać choroby przeszczep przeciwko gospodarzowi. Oznacza to, że przeszczepiony szpik niszczy organy Weroniki. W jej przypadku ma postać skórną, jelitową i wątrobową. Na początku była leczona sterydami, ale te nie rozwiązały problemu, a jedynie sprawiły, że Weronika ma teraz ogromne problemy z sercem i osteoporozę.
Jedyną szansą na leczenie są fotoferezy – zabiegi, które nie są refundowany przez NFZ, a które pomagają Weronice pokonać silne powikłania po przeszczepie. Fotofereza polega na napromieniowaniu wyizolowanych z krwi leukocytów i wprowadzenie takiej „naprawionej” krwi z powrotem do krwiobiegu. Weronika rozpoczęła już leczenie tą metodą i widać znaczną poprawę jej stanu. Niestety na kolejne zabiegi zaczyna brakować pieniędzy…
Po 7 latach walki z białaczką Weronika ma szansę wygrać. Fotoferezy to dziś jedyna szansa dla niej na powrót do zdrowia. Jeśli teraz przerwiemy rozpoczęte leczenie, wszystko pójdzie na marne. Weronika dobrze wie, jak okrutny jest rak, ale cały czas wierzy, że będzie zdrowa. Nie możemy jej powiedzieć, że przerywamy leczenie, bo zabrakło pieniędzy. Nie możemy dopuścić, by przegrała. Błagamy o pomoc!