To życie nie musi tak wyglądać... – pomóżmy Władkowi!

Rehabilitacja dla Władka
Zakończenie: 8 Marca 2019
Rezultat zbiórki
Drodzy nasi pomocnicy, drodzy dobroczyńcy!
Jesteśmy bardzo wdzięczni każdemu z Was za pomoc naszemu synkowi! W każdym nowym kroku Władysława jest część Waszego serca, które otworzyliście, pomagając mu. Każda rehabilitacja – to krok naprzód. Władysław ma teraz 16 lat. Ze względu na ciężką postać porażenia mózgowego, każde z jego osiągnięć to wielkie zwycięstwo. Ostatnie kilka rehabilitacji miało na celu opanowanie prawidłowej pozycji siedzącej i utrzymanie równowagi. I wyobraźcie sobie naszą radość, kiedy po terapii przyjechaliśmy po Władka, a on siedzi sam i pewnie trzyma plecy.
Przed nami jeszcze wiele pracy na drodze do naszego głównego celu – samodzielnych kroków naszego synka... Ale jesteśmy pewni, że z pomocą i wsparciem troskliwych ludzi nasz syn będzie w stanie to zrobić. Teraz Władysław przeżywa trudne chwile, stres niestety wpłynął na jego kondycję fizyczną. Potrzebuje rehabilitacji, regeneracji i regularnych ćwiczeń, aby iść do przodu! Mamy nadzieję na Wasze wsparcie! Wierzymy, że największe osiągnięcia syna jeszcze przed nami! Tylko do przodu, do celu!
Dziękujemy, że jesteście z nami!
Opis zbiórki
Władek to nasz jedyny syn. Kiedy przyszedł na świat jako wcześniak, cały czas modliłam się, aby przeżył. Przez 13 lat robiliśmy wszystko, aby Władek sam zaczął chodzić. Każdego dnia, krok po kroku - przez łzy, ból, błędy, rozczarowania. Widzimy efekty rehabilitacji, ale teraz stajemy pod ścianą. Zaczyna nam na nią brakować pieniędzy, a najgorsze, co możemy zrobić, to ją przerwać.
Władek zbyt szybko chciał wyjść na świat. Urodził się jako wcześniak. Zaraz po porodzie nie trafił w moje ręce, a do inkubatora. Pospiesznie zaczęto go reanimować, podłączono go do aparatu do sztucznej wentylacji płuc. Żeby tego było mało, pojawiły się kolejne problemy. Zaniedbania i brak doświadczenia lekarzy doprowadziły do kolejnych komplikacji. Podczas wkładania sondy, Władkowi zrobiono dziurę w żołądku!
Tylko dzięki kompetentnym chirurgom medycznym, do których dotarliśmy później, półtora miesiąca po porodzie mogliśmy wyjść do domu! Musieliśmy wszystko przewartościować, zmienić plany i marzenia i nauczyć się opiekować niepełnosprawnym dzieckiem. Koncentrowaliśmy się tylko na nim i na walce, by mimo wszystko, jego życie było szczęśliwe. Robiliśmy wszystko, aby zbliżyć się do naszych marzeń – przede wszystkim, aby zobaczyć, jak nasz chłopiec sam stawia kroki! Staraliśmy się zrobić wszystko, co możliwe i niemożliwe, aby pomóc Władkowi.
Syn potrzebuje nawet czterech turnusów rehabilitacyjnych w ciągu roku. Nie jesteśmy w stanie zebrać funduszy nawet na jeden, bo pracuję tylko ja. Mąż musiał zostawić pracę, aby poświęcić cały swój czas na opiekę nad synem, ponieważ tylko silne ręce mężczyzny mogą utrzymać dużego chłopca, który nie może samodzielnie chodzić! Dodatkowo musimy codziennie opłacać zajęcia ze specjalistami w domu. Ciężko przy tym cokolwiek zaoszczędzić. Rehabilitujemy syna w ośrodku, który specjalizuje się w terapii dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym. Jest jeszcze nadzieja i pewność, że jesteśmy na dobrej drodze. Otrzymaliśmy zalecenie, aby przyjeżdżać na turnusy rehabilitacyjne co 3 miesiące i, jeśli to możliwe, aby przestrzegać takiej częstotliwości, żeby utrzymać postępy. Niestety – nie jesteśmy w stanie sami zebrać pieniędzy na turnusy! Wciąż jednak żyjemy nadzieją.
Wierzymy, że wszędzie są ludzie o dobrym sercu. Ludzie, którzy są w stanie zrozumieć ból drugiego człowieka i którzy są gotowi do pomocy. Wierzymy w cud dla nas! Wierzymy, że nadejdzie dzień, kiedy nasz chłopiec zrobi długo oczekiwane pierwsze samodzielne kroki. Nasz i jego trud nie mogą pójść przecież na marne.
Czy pomożesz nam?