Dwoje moich dzieci umarło. O życie walczy już tylko on - Wojtek... Błagam o pomoc!

Specjalistyczne łóżko Multicare, od którego zależy życie Wojtka
Zakończenie: 30 Maja 2020
Opis zbiórki
Miałam troje dzieci. Dwoje z nich już nie żyje. Rafał umarł mi na rękach. Ania w szpitalu, na OIOM-ie. Został mi już tylko on, Wojtek. On też umiera... Muszę go ratować! Błagam o Twoją pomoc z całego serca, serca matki, która nie chce stracić ostatniego dziecka. Błagam…
Ania zachorowała jako pierwsza. Zaczęła tracić kontakt z otoczeniem, stawać w bezruchu. Zaniepokoiło mnie to. Pojechałam do lekarza. Trafiłam na neurologię. Potem do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy. Stwierdzili, że to padaczka miokloniczna. Wyniszczające napady, które niszczą życie, a czasem je zabierają... Nie zliczę, ile godzin przepłakałam. Niedługo potem Rafałowi zaczęła drgać ręka. Coraz częściej. Nie czekałam. Lekarze stwierdzili tę samą chorobę.
Mówili mi, że dzieci nie dożyją dwudziestki. Na więcej nie mają szans. Robiłam wszystko, by byli ze mną jak najdłużej. Ania miała 27 lat, gdy odeszła. Rafał 34 lata. Wojtek ma 30 lat. Pomagał mi we wszystkim. Był przy rodzeństwie, opiekował się nimi. Widział, jak choroba niszczy, jak zabija. Miałam nadzieję, że jego choroba oszczędzi. Stało się inaczej.
Pierwsze oznaki choroby zobaczyłam, gdy miał 15 lat. Wojtek wylądował na wózku, ale żył normalnie. Rozpoczął ogólniak, potem studium. Gdy umarła Ania, zablokował się, nie chciał słyszeć o szkole. Potem odszedł Rafał i Wojtek załamał się całkowicie. Ataki padaczki nasilały się coraz bardziej. W końcu Wojtek został przykuty do łóżka.
Był czas, gdy zajmowaliśmy się z mężem całą trójką. W jednym pokoju leżeli Rafał i Wojtek. W drugim Ania. Po kolei ich myłam, karmiłam, dawałam leki. Przychodziły chwile kryzysu. Płacz. Ale trzeba było wyjść. Obmyć twarz zimną wodą. Wrócić i się uśmiechać. Czasami któreś pytało, czy płaczę? Odpowiadałam, że to katar…
Po śmierci Ania i Rafała liczy się tylko on – Wojtek. Dla mnie nie ma nic ważniejszego. Liczy się tylko to, by Wojtek funkcjonował, jego rytm dnia, jego zachcianki. I żeby niczego mu nie brakowało. Wojtek jest intubowany, nie mówi, korzysta z dzwonka. Ja mogę ze wszystkiego zrezygnować, ale nie z tego, co jest potrzebne Wojtkowi.
Dziś syn już tylko leży. Ostatnio zdarzyła się tragedia. Łóżko syna powoli się psuje, zaczyna się rozpadać. Każdy atak Wojtka sprawia, że modlimy się, aby w tym momencie to łóżko jeszcze wytrzymało. Inaczej nie będziemy mieć gdzie położyć synka....
Pilnie potrzebne jest nowe łóżko! To nie jest zwykły mebel, to specjalistyczny sprzęt medyczny. Ma funkcje, które pomagają Wojtkowi w profilaktyce antyodleżeniowej, przeciwdziałają komplikacjom układu oddechowego, zapobiegają powstawaniu skrzepów i infekcjom. Co najważniejsze – łóżko współpracuje z organizmem Wojtka, gdy przychodzi atak padaczki. Pozwala zachować funkcje życiowe. Dla syna łóżko znaczy życie. Bez niego Wojtek nie przeżyje.
Zależy mi na czasie. Jeżeli nie zmienimy mu łóżka, Wojtek trafi znowu na OIOM… 30 lat nikogo o nic nie prosiłam. Jak mi brakowało na leki, pożyczałam. Mąż brał nadgodziny w pracy, by nam starczyło. Nie znamy drugiej rodziny, która wycierpiała tyle, co nasza. Każda złotówka to dla nas ogromne wsparcie i szansa, że uda się uratować życia Wojtka. Proszę, błagam. Został mi tylko on…
***
Pełny tekst o Wojtku, jego walce z chorobą i jego mamie Bogusi przeczytasz w "Expressie Jarosławskim" -> https://ekspresjaroslawski.pl/artykul/wojtek-potrzebuje-96/903318