Chcę tylko jednego - żyć

turnus terapeutyczny dla osób chorujących na zaburzenia odżywiania
Zakończenie: 26 Czerwca 2017
Rezultat zbiórki
Ola już jest po turnusie terapauetycznym, który udało jej się odbyć dzięki Waszemu wsparciu. Czekamy na zdjęcia i informacje!
Opis zbiórki
Mam na imię Ola, mam 30 lat. Od 11 lat mam też towarzyszkę, o której chcę Ci dziś opowiedzieć. To choroba, która niszczy moje życie, odbiera mi siły i każdy dzień zamienia w koszmar, w piekło, z którego sama nie mogę się wydostać. Sprawiła, że stałam się swoim najgorszym wrogiem. Tak bardzo chcę odzyskać swoje dawne życie, ale sama już nie umiem, nie potrafię… Już nie pamiętam jak to jest, żyć bez niej.
Mam na imię Ola i od 11 lat choruję na bulimię.
Uwierz mi, że zaburzenia odżywiania to nie kaprys schudnięcia, to ciężka choroba psychiczna. Bulimia jest jak trucizna, która zatruła moje życie. Jest też jak rozdwojenie jaźni. Z jednej strony są dni, w których odmawiam sobie jedzenia lub obsesyjnie kontroluję, ile i co jem, liczę kalorie. Potem są napady wilczego głodu, którym ulegam, bo nie umiem nad sobą panować. Po nich wymiotuję, nienawidząc siebie. Za każdym razem mówię sobie, że tym razem będzie inaczej, ale zawsze jest tak samo – kończę na podłodze, wyczerpana, targana szlochem, po raz kolejny nie wierząc, że okazałam się słabsza od choroby.
Mój koszmar zaczął się, gdy miałam 19 lat… choć tak naprawdę zaczął się o wiele wcześniej. Odkąd pamiętam, moim domem był szpital. Mam wrażenie, że wszędzie, gdzie jestem, czuję ten zapach, zapach leków, środków dezynfekcyjnych i śmierci. Walkę o życie toczę od urodzenia. Mam wrodzoną wadę serca, wszczepioną zastawkę aortalną ONX - 21 oraz stymulator serca, które nie podjęło pracy po wymianie zastawki. Mam za sobą udar mózgu, którego konsekwencją jest padaczką. Mam też niewydolność nerek, cierpię na bolesne wylewy krwi do mięśni i stawów. Dużo jak na jedną osobę… Zbyt dużo. Teraz mówię o tym normalnie, ale wcześniej długo nie mogłam się z tym pogodzić. Zadawałam sobie pytania, dlaczego ja? Dlaczego nie jestem zdrowa? Dlaczego nie mogę żyć tak jak inni? Dlaczego muszę tak cierpieć? Byłam tylko dzieckiem. Twarze lekarze widywałam częściej niż twarze innych. Moi rówieśnicy chodzili do szkoły, jeździli na wycieczki, poznawali świat. Ja widziałam tylko sufit szpitala. Oni dochodzili do siebie po kolejnych imprezach, ja po udarze…
Budziłam się każdego kolejnego dnia i nie wiedziałam, co tym razem mi się stanie. Myślałam tylko o tym. Żyłam w ciągłym lęku, że znów przestanie pracować mi serce, mózg. Zaczęłam nienawidzić swojego ciała, bać się go. Czułam, że nie mam nad nim żadnej kontroli. Życie rozsypywało mi się jak pył na wietrze… Chciałam mieć coś, co da mi odrobinę stabilności, co zapewni mi siłę, poczucie mocy. Coś, nad czym mogłam mieć absolutną kontrolę.
Tym czymś stało się jedzenie.
Tak to się zaczyna, niewinnie. Odmawiasz sobie czegoś i czujesz się silniejsza. Odmawiasz sobie po raz kolejny, chcąc znów to poczuć tą siłę. Tyle że prędzej czy później przychodzi głód. Ulegasz mu, a potem czujesz obrzydzenie do siebie samej, wstręt, nienawiść. Jest jednak sposób, by pozbyć się jedzenia – wymioty. I tak w kółko, przez cały czas.
Myślałam, że to, że wymiotuję, nie robi ze mnie bulimiczki, że przecież mam nad tym kontrolę, że mogę przestać w każdej chwili. Nie chciałam, a kiedy w końcu zechciałam, nie mogłam.
Bezskutecznie próbuję to zrobić od 11 lat.
Były momenty, w których już było lepiej, kiedy udało mi się zwyciężyć chorobę. Teraz wiem, że to były tylko pozory – bulimia dała mi fałszywe poczucie nadziei, że wygrałam, że jestem silniejsza od niej… Nie jestem. Było już lepiej, wyszłam za mąż, w 2012 nastąpił regres choroby. Rok później, po nieudanej operacji, znów zaczęło sypać mi się zdrowie. Znów szukałam siły w jednej rzeczy, która dawała mi poczucie kontroli – głodzeniu się.
Bulimia jest silniejsza, a jedzenie w niej nie przyjemność, to obsesja. Wokół niego krążą wszystkie moje myśli. Chcę żyć normalnie, chcę jeść normalnie. Nie umiem .Próbowałam już wszystkiego, bezskutecznie… Chciałam się poddać, ale teraz pojawiła się dla mnie szansa! To turnus terapeutyczny w specjalistycznym ośrodku "Drzewo Życia" dla osób z zaburzeniami odżywiania. W trakcie pobytu, który trwa 6 tygodni, odbywa się tam terapia indywidualna, grupowa, rodzinna, autoterapia oraz rozmaite zajęcia. Mają pomóc mi odzyskać poczucie własnej wartości, odbudować samoocenę, radzić sobie ze stresem i emocjami. Są też warsztaty dietetyczne, arteterapia na bazie zajęć plastycznych, zajęcia pozwalające poznać istotę choroby oraz wiele innych, których celem jest nauczyć się budować prawidłowe relacje z otoczeniem… i z samą sobą. Tylko tu mogę poznać drogę po której krocząc da się żyć i funkcjonować normalnie.
Ze swojej renty i pomocy bliskich udało mi się znaleźć środki tylko na 2 tygodnie turnusu… Czuję, że to działa, zaczynam się otwierać, zaczynam wierzyć, że mogę wyzdrowieć! Ale żeby mi się udało, potrzebuję więcej czasu
Błagam o pomoc w walce o zdrowszą, spokojniejszą i radośniejszą przyszłość, wolną od bulimii. Proszę o pomoc, bo wstydem nie jest prosić, wstydem jest się poddać. Ja chcę żyć, tak bardzo chcę żyć, bo mam po co i mam dla kogo… Mam męża, mam chrześniaka, Krystianka, który jest dla mnie całym światem, chcę mieć swoje dzieci… Proszę, pomóż mi sprawić, aby tak było.
Chcę żyć.