To już ponad dwa lata, odkąd walczymy o Marysię… Nowotwór złośliwy mózgu, grupa najwyższego ryzyka – te słowa usłyszeliśmy od lekarzy, kiedy nasza córeczka miała niecałe dwa latka. Marysia umierała nam na rękach…
Leczenie ostatniej szansy znaleźliśmy w klinice w Rzymie na tamtejszym oddziale neuroonkologicznym wyspecjalizowanym w leczeniu tego rodzaju nowotworów. Pomoc wspaniałych ludzi sprawiła, że pojechaliśmy tam. Dzięki temu Marysia żyje, jest z nami, uśmiecha się… Nowotwór się wycofał! Wciąż jednak konieczne są systematyczne kontrole i badania. Dodatkowo lata walki z rakiem zabrały Marysi sprawność. Wszystko to kosztuję, dlatego raz jeszcze zdecydowaliśmy się poprosić o pomoc. Wierzymy, że to już ostatni raz…

Cały nasz koszmar rozpoczął się w kwietniu 2018 roku. Wtedy właśnie u naszej córeczki wykryto guza mózgu – rdzeniak zarodkowy, Medulloblastoma anaplastyczna. Nazwę tej choroby trudno jest nawet wypowiedzieć, a co dopiero z nią walczyć... Lekarze ze szpitala w Lublinie natychmiast podjęli decyzję o operacji. Niestety – zostały dwa 3-milimetrowe punkty na pniu mózgu.
Rak siał spustoszenie, Marysia leżała blada, nie miała sił. Chemioterapia nie działała. W trakcie leczenia w Polsce, na skutek kilkukrotnej infekcji bakteryjnej płynu mózgowego i wielu tygodni intensywnej antybiotykoterapii w czasie śpiączki farmakologicznej, Marysia straciła wzrok, jej mięśnie zwiotczały, pojawiły się problemy z przełykaniem.

Staliśmy pod ścianą, zrozpaczeni i bezradni… Postanowiliśmy poruszyć niebo i ziemię i tak trafiliśmy na Klinikę Bambino Gesu w Rzymie. Tak trafiliśmy na ostatni ratunek dla Marysi! Koszty leczenia były ogromne, ale dzięki Waszej pomocy udało nam się zebrać potrzebną kwotę. Losy Marysi śledziła cała Polska – naszą córeczkę wsparło ponad 30 tysięcy osób!
Spędziliśmy 8 długich miesięcy w klinice w Rzymie. Marysia przeszła 6 cykli chemioterapii, autoprzeszczep komórek macierzystych, kilka zabiegów i kilkadziesiąt badań… Leczenie onkologiczne zostało zakończone, ale walka Marysi dalej trwa.
Batalia o życie została wygrana, teraz Marysia walczy o swoje zdrowie i sprawność fizyczną. Jeszcze 1,5 roku temu, przyjeżdżając do szpitala w Rzymie, Marysia tylko leżała, nie chodziła, ani nie mówiła. Groźne powikłania pozbawiły ją wzroku... Od pełnej sprawności dzieli ją jeszcze długa rehabilitacja.

Nie mamy czasu do stracenia – po wyniszczającej chemii, infekcji płynu mózgowo-rdzeniowego i niedotlenieniu mózgu podczas leczenia, Marysia musi nieprzerwanie kontynuować rehabilitację – dopóki jest mała jej mózg jest jeszcze bardzo plastyczny. Dodatkowo Marysię czekają obowiązkowe kontrole według protokołu leczenia onkologicznego…
Wierzymy, że rak już nie wróci do naszego życia, że w końcu na dobre zabierzemy Marysię do domu i na zawsze zapomnimy o onkologii. Prosimy, pomóż nam, jesteśmy już tak blisko…
Rodzice