Dom Samotnej Matki to też dom... Wspólnymi siłami dajmy nadzieję!

pomoc dla Mam i Dzieci z Domu Samotnej Matki
Zakończenie: 31 Grudnia 2019
Opis zbiórki
Często jest ostatnią deską ratunku. Jedna z mam przyznała, że myślała już o tym, by wrzucić swoją córkę pod koła pociągu i sama pod niego wskoczyć - z rozpaczy, bezradności, bezsilności... Tam, w Domu Samotnej Matki na Białołęce, znalazła jednak pomoc i nadzieję, tak jak znajduje je wiele innych samotnych mam. Ale brakuje pieniędzy, nawet na podstawowe rzeczy, choć radzą sobie, jak mogą. Dziś Ty także możesz pomóc!
Dom, do którego nawet niektórzy boją się wejść. Z zewnątrz straszy, w środku jednak jest przytulnie i ciepło - na tyle, na ile pozwalają warunki. Bywały jednak lata, gdy nie było prądu, a gotować trzeba było na cegłach. To gotowały, nie skarżąc się na swój los. Były szczęśliwe, że mają w ogóle swój kąt i kogoś, kto je chce…
Dom Samotnej Matki jest obok oczyszczalni ścieków, z drugiej strony budowa hydrologiczna, a z trzeciej las z dzikami. Choć z tego lasu akurat się cieszą najbardziej. Gmina mówi, że teren nic nie jest wart, ale od lat toczy boje o ten kawałek ziemi. Jeśli Stowarzyszenie je straci, zostaną bez dachu nad głową wszyscy: dziś to 12 matek i 29 dzieci w wieku od 3 miesięcy do 17 lat. I jeszcze Pani Sylwia - ta, która walczy od lat. Dla niej to misja życia.
“Życie nie jest bajką, po prostu, ale trzeba sobie radzić” - tak mawia Sylwia Wasiołek, założycielka Stowarzyszenia Wspólnymi Siłami, prowadząca Dom Samotnej Matki. Nie lubi mówić o sobie, woli o dziewczynach - współmieszkankach domu. A tych historii jest wiele… Łączy je jedno - trudne przeżycia, ogromny bagaż doświadczeń i samotne macierzyństwo. Często też przemoc, której doświadczyły. Teraz mają dom, znalazły go dzięki Pani Sylwii. A ona przyjmie zawsze, o ile tylko będzie miejsce.
– Pamiętam dziewczynę, która nagle znalazła się z trójką małych dzieci na ulicy, siedziała na przystanku autobusowym i zastanawiała się, dokąd teraz pójść - wspomina Pani Sylwia. – Nasz dom był ostatnim miejscem na jej liście i jedynym, który zgodził się ją przyjąć. Była pewna, że kolejnego dnia będzie musiała nas opuścić. Prawie się rozpłakała, gdy powiedziałam, że może zostać. Tak ogromną tragedię przeżyła, nieopisaną… Bo kobiety zostają u nas tak długo, jak tego potrzebują. Niektóre kilka miesięcy, inne kilka lat. Te, które wychodzą na prostą i są w stanie utrzymać siebie i dzieci, i tak nas odwiedzają, bo wszyscy jesteśmy jak rodzina. Innej często nie mają…
Pani Sylwia sama kiedyś potrzebowała pomocy. Potem stwierdziła, że chciałaby pomagać. Od 1996 roku mieszka w Domu Samotnej Matki na Białołęce. Gdy wszystko zaczęło upadać i się walić, założyła stowarzyszenie i od 2005 roku sama prowadzi dom. Na początku były wielkie plany: kilka ośrodków, pomoc nie tylko samotnym matkom, ale też na większą skalę. Potem jednak plany zweryfikowała rzeczywistość. Nie było pieniędzy. I nadal ich nie ma…
– Dziś już nie marzymy tak rozlegle. Wiemy, jak brutalna potrafi być rzeczywistość, ale niech nikt nie pomyśli, że się żalimy. Radzimy sobie, jak możemy. Robimy mnóstwo rękodzieła - dzisiaj już można to tak nazwać, bo na początku to były okropne rzeczy (śmiech). Teraz przed świętami bombki, kartki świąteczne… Sprzedajemy je pod parafiami i z tego się utrzymujemy. Jak wyglądają nasze święta? Normalnie, tak, jak w większości domów. Może jest więcej gotowania, więcej kłótni, a potem więcej śmiechu, ale to jest nasze życie. Choć oczywiście prezenty, jeśli są, to nigdy okazałe…
Dziennikarz Filip Chajzer, podczas robienia sondy do DDTVN przypadkowo spotkał jedną z mieszkanek Domu Samotnej Matki. To ona opowiedziała mu, że ośrodek jest w katastrofalnej sytuacji finansowej. Filip pytał napotkane osoby, czy odczuwają stres związany z kupnem nieudanego prezentu pod choinkę. Ta odpowiedź zmieniła wszystko, pokazała prawdziwą prawdę o świętach:
“Ja jestem akurat w specyficznej sytuacji, ponieważ jestem mieszkanką domu samotnych matek. Zazdroszczę każdej osobie, która może pozwolić sobie na taki komfort psychiczny przejmowania się tym, czy prezent trafi w punkt, czy nie… Są rzeczy ważniejsze niż plastikowa zabaweczka, niż wystawna kolacja i postawienie się przed przyjaciółmi. Są to inni ludzie, o których po prostu warto w ten czas pamiętać. Ja zachęcam, żeby każda osoba, która będzie miała możliwość otworzyć swoje drzwi w ten jeden ważny wieczór, żeby przyjęła tego gościa do swojego domu… “
Dom to dla nas coś oczywistego i często nie zastanawiamy się, co dzieje się z tymi, którzy go nie mają. Którzy doświadczyli w życiu tak wiele złego, że nawet trudno nam to sobie wyobrazić. Którzy mimo wszystko chcą żyć dalej i starać się, dla swoich dzieci… W te Święta odmieńmy los samotnych matek, które są pod opieką Pani Sylwii i Stowarzyszenia Wspólnymi Siłami. Czasem jeden gest potrafi odmienić życie!