Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nadia Madera
Nadia Madera , 13 lat

Dzięki Tobie jest szansa na lepszą przyszłość Nadii❗️

Los nie oszczędza naszej rodziny… Jestem mamą, która samotnie wychowuje dwie wspaniałe dziewczynki. Ich tata zmarł 5 lat temu – od tamtej pory jesteśmy zdane tylko na siebie. Jakby problemów było mało, moja młodsza córka Nadia mierzy się z wieloma schorzeniami, które skutecznie uniemożliwiają jej prawidłowe funkcjonowanie. Ma rozszczep kręgosłupa, wodogłowie wrodzone, torbiel pajęczynówki wewnątrz – oponowy, Zespół Chiarii II, niedowład spastyczny kończyn dolnych, pęcherz neurogenny i mielodysplazję.  Córeczka jest pod opieką wielu specjalistów i wymaga stosowania specjalistycznych sprzętów. Przeszła kilka operacji, m.in.: odkotwiczenie rdzenia, wstawienie zastawki w głowie i operację biodra, jednak wciąż wymaga stałej obserwacji.  Samodzielnie porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim.  Mieszkamy w bloku na wysokim parterze, gdzie jest około 14 schodów do pokonania przed wejściem do naszego mieszkania. Jeżeli Nadia chce wyjść, ja muszę z nią zjechać i wjechać wózkiem po schodach. Córeczka nie potrafi samodzielnie stać, a co dopiero się poruszać. Dziennie zjeżdżamy i wjeżdżamy wózkiem po schodach minimum 4 razy.  Samotnie wychowuję córki, dlatego musiałam zrezygnować z pracy. Sama mierzę się z problemami zdrowotnymi, które jeszcze bardziej utrudniają nasze codzienne funkcjonowanie. Chciałabym dać Nadii, chociaż odrobinę samodzielności i dostosować mieszkanie do jej potrzeb. Dużym ułatwieniem byłby dla nas podnośnik platformowy, dzięki któremu nie musiałabym codziennie dźwigać wózka razem z Nadią. Niestety koszt montażu to około 60 TYSIĘCY ZŁOTYCH! Niestety sama nie będę w stanie pokryć tak ogromnych kosztów. Bardzo proszę o pomoc, bo brak mi już sił i wiary, że może być lepiej… Otwórzcie dla nas swoje wielkie serca, każda złotówka jest na wagę złota! Mama Nadii Pomoc dla Nadii ❗️

38 305,00 zł ( 60,01% )
Brakuje: 25 525,00 zł
Wiesław Łobaza
Wiesław Łobaza , 42 lata

Weteran po misji w Kosowie - "Dziś walczę o godne życie!"

W 2002 roku mój brat odbywał rok służby na misji w Kosowie, za co Minister Obrony Narodowej przyznał mu status weterana. Byłyśmy z mamą dumne za jego odwagę, sprawność, dążenie do celów. Wiesław był mężczyzną pełnym charyzmy. Choroba zmieniła wszystko... Wydarzenia z 2008 roku pamiętam jak dziś. Wiesław pojechał na delegację. Niedługo potem dostałam telefon od mamy, że mój brat jest w szpitalu i walczy o życie. Okazało się, że dostał sepsy z dysfunkcją wielonarządową. Ta walka wyniszczyła cały jego organizm: wątrobę, nerki, płuca, z których lekarze ściągali ropę, dostał też odmę. Zostaliśmy uprzedzeni, że te ogromne dawki antybiotyków i sterydów, które przyjmował w celu zwalczenia choroby, mogą odbić się na zdrowiu w przyszłości, ale nie spodziewaliśmy się, że aż tak! Leczenie doszczętnie zaburzyło Wiesławowi metabolizm i systematycznie zaczął przybierać na wadze. W 2021 roku trafił do szpitala z niewydolnością krążeniowo-oddechową. Zdiagnozowano niewydolność serca i problemy z limfą. Cały brzuch i nogi ma spuchnięte. Waży już 250 kg. Jego nogi wpisują się w chorobę zwaną słoniowacizną. Ma też ciągłe problemy z oddychaniem, suchy kaszel 24 godziny na dobę i bezdech, przez który nie może spać na leżąco, gdyż się dusi. Od 2 lat śpi na siedząco. Nie zliczę siniaków, nadwyrężeń, otarć i ran spowodowanych spadaniem z łóżka podczas snu… Widzę, jak Wiesiek się męczy, jak bardzo chciałby wrócić do poprzedniego życia… Wiem, że nie jest to możliwe, ale możemy mu ulżyć w cierpieniu. Niestety nie stać nas na niezbędne masaże limfatyczne. Wisiek dostaje zaledwie niewiele ponad 700 zł zasiłku na miesiąc. Nie wiemy już, jak wiązać koniec z końcem… Bardzo proszę Cię o pomoc! Iwona, siostra Wiesława

14 679 zł
Hela Hadam Maciuba
Hela Hadam Maciuba , 79 lat

Moja babcia nie zasłużyła na taki los... Proszę, pomóż!

Babcia Hela to niezwykle pogodna i dobra osoba. Od kiedy pamiętam witała mnie uśmiechem, ciepłym obiadem i dobrą radą. Niestety, w pewnym momencie zdrowie odmówiło jej posłuszeństwa. Gdy wydawało się, że w końcu wszystko się ułoży, przyszedł czas na kolejny bolesny cios od losu. W 2005 roku okazało się, że babcia zachorowała na polineuropatię z niedowładem czterokończynowym, po której przez dwa lata jej ciało było bezwładne. Teraz choroba po raz kolejny dała o sobie znać…  Stwierdzone u babci schorzenia: cukrzyca, nadciśnienie i arytmia serca, nie pomagają w leczeniu. Na domiar złego nawet szybka reakcja, dwukrotna wizyta lekarza i kosztowne leki nie przyniosły poprawy i babcia trafiła na kilka dni do szpitala. Teraz jest już w domu, a ja robię co w mojej mocy, aby jej pomóc.  Babcia mieszka sama w wynajętej kawalerce. Środki z emerytury ledwo wystarczają na pokrycie kosztów rachunków i leków, a do wszystkiego dochodzą jeszcze wydatki związane z rehabilitacją, którą babcia musi odbywać regularnie. Stan babci jest na tyle zły, że nie jest ona w stanie samodzielnie zjeść, podnieść kubka, aby się napić, czy chociażby przejść do łazienki i z powrotem położyć się na łóżko.  Babcia potrzebuje pomocy nawet przy najdrobniejszej czynności. Na razie dostała skierowanie na rehabilitację domową z NFZ, jednak martwię się, co będzie potem... Lekarze mówili, że babcia stanie na nogi, ale wymaga ciągłej i bezustannej rehabilitacji. Dlatego pokornie błagam, nie skreślajcie mojej babci ze względu na wiek i dajcie jej szansę zawalczyć o sprawność. Wystarczy mały promyk nadziei, aby na jej twarzy znów zagościł uśmiech…  Piotr, wnuk

38 125 zł
Renata Lomper
Renata Lomper , 64 lata

Pomóż naszej mamie w powrocie do zdrowia

Osoby, takiej, jaką widzicie na zdjęciach - radosnej, uśmiechniętej, pełnej energii. Jej już nie ma... Odeszła przez tragiczny wypadek i musimy zrobić wszystko, żeby do nas jak najszybciej wróciła. Pomóż nam ją odzyskać!  Na początku grudnia 2020 r. nasza mama została potrącona przez samochód. Ze względu na obszerność urazów, którym uległa tj. urazu wielonarządowego, urazu czaszkowo-mózgowego, złamania podstawy zęba obrotnika i trzonu C2, stłuczenia miąższu obu płuc, niewydolności oddechowej oraz innych licznych urazów ciała, od czasu wypadku przebywała na oddziale intensywnej terapii. Ze względu na panującą na świecie sytuację, nikt nie mógł jej odwiedzić, potrzymać za rękę. Szepnąć do ucha, że wciąż jesteśmy przy niej i jej nigdy nie opuścimy... Mama musiała zostać wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej, w której była utrzymywana przez kilka tygodni. Niestety, po odstawieniu leków, mimo odzyskania przytomności, nie ma z nią kontaktu. Mama nie reaguje na głos, nie wykonuje poleceń. Ciało zostało obecne, ale jej duch gdzieś uleciał... Dodatkowo w ostatnim czasie, kiedy wydawało się, że wszystko idzie powoli w dobrym kierunku, u mamy wdała się sepsa, a do tego okazało się, że została zakażona wirusem SARS-CoV-2. Nieszczęścia wydawały się nie mieć końca. Mimo ciężkiego stanu mama jest silna i walczy, pokonując dzielnie kolejne trudności. A my walczymy razem z nią. Aby mogła wrócić do nas, potrzebuje profesjonalnej rehabilitacji, która kosztuje ogromne pieniądze... Nasza mama jest bardzo ciepłą oraz aktywną zawodowo kobietą. Pracowała, choć już dawno mogła być na emeryturze i spokojnie czekać na narodziny czwartego wnuka, którego, ze względu na swój wypadek, jeszcze nie poznała. Nigdy nie skarżyła się na swoje zdrowie. Zawsze była uśmiechnięta i chętnie pomagała innym. Jedną z jej pasji było zajmowanie się ogrodem. Wolne chwile spędzała na przygotowywaniu sadzonek, przesadzaniu, czy pielęgnowaniu roślin. Nasze dobro zawsze było jej priorytetem. Od czasu wypadku ciągle przebywa w szpitalach. Dodatkowo sytuacja związana z pandemią Covid -19 nie ułatwia leczenia i uniemożliwia nam kontakt z mamą, której nawet nie możemy zobaczyć. Bardzo tęsknimy za nią, a wnuki za ukochaną babcią. Pragniemy zapewnić mamie profesjonalną rehabilitację, aby pomóc jej wrócić do zdrowia i życia, jakie miała przed wypadkiem. Rodzina

46 548,00 zł ( 65,23% )
Brakuje: 24 801,00 zł
Patryk Bielak
Patryk Bielak , 32 lata

Tego nikt się nie spodziewał - serce Patryka po prostu się zatrzymało.... Trwa walka o lepsze jutro!

Miał plany, marzenie, ambicje. Takie zdarzenia nigdy nie powinny mieć miejsca. A jednak, na progu dorosłości Patryk stracił wszystko. Pozostała tylko niewielka iskierka nadziei. Na to, że gdzieś w przyszłości czekają nas lepsze dni.  W takich momentach nie przewiduje się negatywnych scenariuszy. Kiedy ma się naście lat, każdy jest przekonany o tym, że świat jest pełen możliwości. Wszystko, co związane z chorobami, urazami kojarzy się z osobami, które sił mają znacznie mniej. Niestety, to myślenie życzeniowe, bo tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć, co stanie się już za chwilę…  Życie zupełnie nas zaskoczyło - nagle i niespodziewanie serce Łukasza po prostu się zatrzymało. Nie mogłam w to uwierzyć. Wciąż mam wrażenie, że tamte wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Kiedy strach dominuje wszystko, trudno zachowywać się logicznie. Szczególnie, kiedy na szali życie kogoś bliskiego…  Szybka pomoc ratowników medycznych nie uratowała nas przed dramatycznymi konsekwencjami tego, co się zdarzyło. Przez 3 kolejne miesiące mój syn był w śpiączce. To dodatkowo obciążyło organizm i doprowadziło do całkowitego spustoszenia. Uszkodzenie mózgu w wyniku niedotlenienia sprawiło, że Patryk stał się niepełnosprawny - jego życie i funkcjonowanie jest całkowicie uzależnione od innych, a właściwie ode mnie. Jestem jego pielęgniarką, rehabilitantem, opiekunką. Wszystkiego uczyłam się na bieżąco, ale wciąż mam wrażenie, że to za mało, że brak specjalistycznej wiedzy i umiejętności bardziej mu zaszkodzi niż pomoże. Nie wiem, jak zareaguje ciało na stałe bodźce, nie mam żadnej pewności, że idąc tą drogą zrobimy postępy…  Boję się, że znajdziemy się pod ścianą. Nie jestem gotowa zgodzić się na przegraną. Muszę znaleźć siłę i możliwości, by stanąć do walki o przyszłość Patryka…  W naszej sytuacji jedynym skutecznym rozwiązaniem może okazać się rehabilitacja prowadzona pod okiem specjalistów, podczas turnusów wyjazdowych. Tam syn otrzyma nie tylko niezbędne wsparcie, ale także skorzysta ze specjalistycznego sprzętu, odpowiednio dopasowanych zajęć. Na naszej drodze stoi jedna poważna przeszkoda. Koszty. Cena pobytu na jednym turnusie to ogromne środki, a Patryk potrzebuje zabezpieczenia na cały rok… Ta kwota sprawia, że kręci mi się w głowie, a jednak świadomość tego, że mogę pomóc synowi, mobilizuje mnie do działania. Ja nie mogę się poddać w tej walce. Nie mogę zrezygnować z walki o życie, które dałam mu wiele lat temu. Pomocy! Proszę, ratuj moje dziecko ze szponów niepełnosprawności!  Zły los można odmienić. Nasza rzeczywistość może stać się zupełnie inna tylko pod jednym warunkiem - jeśli zdecydujesz się nam pomóc. Nigdy nie potrzebowaliśmy wsparcia tak bardzo jak teraz… Najgorsza jest świadomość, że jeśli mi zabraknie sił, nikt nie będzie w stanie bez konsekwencji poświęcić mu tyle uwagi, dać takiej troski. Proszę, pomóż jeszcze raz zawalczyć o nadzieję!

4 523,00 zł ( 3,77% )
Brakuje: 115 158,00 zł
Marcel Zabawski
Marcel Zabawski , 9 lat

Świat przeraża Marcela! Pomóżmy mu go zrozumieć!

Marcel ma już 7 lat. Choć na każdym kroku spotyka go wiele przeciwności, nie poddaje się na tej trudnej drodze i stara się czerpać z życia jak najwięcej. Synek uwielbia się przytulać i często się uśmiecha. Niestety jego dzieciństwo nie jest beztroskie tak, jak u rówieśników.  Synek przyszedł na świat w 33. tygodniu ciąży jako wcześniak, ale lekarze nie zdiagnozowali u niego żadnych poważnych komplikacji zdrowotnych. Marcel przez ponad rok rozwijał się prawidłowo. Dopiero przed ukończeniem 2. roku życia zaczęły się pojawiać u niego niepokojące oznaki. Syn kręcił się wokół własnej osi, kręcąc przy tym rękami. Nie reagował na swoje imię i nie nawiązywał kontaktu wzrokowego. Podczas zabawy miał swój schemat. Układał samochodziki w jednym rzędzie, potrafił przez dłuższy czas stać przy odwróconym wózku spacerowym i kręcić kółkiem. W mowie nastąpił regres, nie mówił nauczonych wcześniej słów, gdy coś chciał dostać łapał za rękę i dłonią rodzica pokazywał czego w danej chwili chciał. Marcel od dłuższego czasu ma również wybiórczą dietę. W 2017 roku przyszedł czas na diagnozę - autyzm.  Syn uczęszcza na terapię logopedyczną i integracji sensorycznej. Jest również objęty pomocą neurologopedy, fizjoterapeuty i kardiologa. Marcel bardzo lubi książki, misie, uwielbia puszczać bańki. Jest bardzo inteligentny i każdego dnia robi postępy, ale gdy się zdenerwuje potrafi bardzo głośno krzyczeć, piszczeć, płakać, a chwilę później znów się uśmiechać. Zdarzają się u niego również zachowania autoagresywne. Ponadto, syn ma nadwrażliwość słuchową.  Koszty codziennej rehabilitacji przekraczają nasze możliwości finansowe, a tylko szybka reakcja terapeutyczna daje Marcelowi szansę na to, aby mógł jak najlepiej funkcjonować. Już teraz widać postępy, a jest w stanie osiągnąć dużo więcej. Największym problemem jest wciąż bariera finansowa. Chcielibyśmy prosić Was o pomoc, dzięki której udałoby nam się opłacić rehabilitację syna. Rodzice

6 640,00 zł ( 12% )
Brakuje: 48 680,00 zł
Wiktoria Nitkowska
Wiktoria Nitkowska , 19 lat

Wiktoria każdego dnia walczy o sprawność! Ratunku!

Z całego serca dziękuję Wam za okazane przed laty wsparcie. Niestety, nie udało się zebrać niezbędnej kwoty i szansa na operację przepadła... Moja walka wciąż jednak trwa i po raz kolejny muszę poprosić Was o pomoc...  Moja historia: Moją tragedię zobaczysz od razu. To moje kalectwo – krótka noga zwisająca bezwładnie obok tej zdrowej. Kiedy przyjrzysz się bliżej, zobaczysz jeszcze więcej – głębokie i długie blizny. To ślady po operacjach, „pamiątki” po bólu, który stał się moim dzieciństwem. Bólu, który pójdzie na marne, jeśli teraz nie poddam się operacji. Ile kroków robisz dziennie? Kilka tysięcy? Może czasem kilkanaście? Ja nie zrobię żadnego. Jeśli, spróbuję, upadnę. Moja prawa noga nie dosięga ziemi – jest o dwadzieścia centymetrów krótsza od lewej. Jestem chora od urodzenia. Kilkanaście lat żyję z bólem. Nie ma dnia i nie ma nocy, podczas których nie czułabym przeszywającego bólu. Staram się uczyć z tym żyć, ale ból to nie jest coś, do czego można się przyzwyczaić... Wiktoria – mama wybrała dla mnie imię, które oznacza zwycięstwo, bo przyjście na świat córeczki było najpiękniejszą wygraną w jej życiu. Zawsze mówiła mi, że pierwszy wspólny miesiąc w domu był inny, niż dotychczas, piękniejszy. Z każdym tygodniem przybywało mi kilka centymetrów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie prawa nóżka, która nie nadążała za lewą. Przy różnicy kilku milimetrów nikt nie zwracał na to uwagi. Później milimetry zamieniły się w centymetry. Ubranka w coraz większych rozmiarach coraz bardziej zwisały na mojej prawej nodze. Kiedy próbowałam raczkować, widać było, że się chwieję, że prawa kończyna jest słabsza – tak, jakby zupełnie zapomniała o tym, że musi rosnąć. Pierwszą operację w swoim życiu pamiętam, jak przez mgłę. Miałam 4 lata, kiedy musiałam przejść zabieg korekty stopy. W pamięci mam kilka przebłysków – lekarzy, którzy ciągle pojawiali się w pobliżu i rozmawiali z moją mamą, to, że po operacji długo nie mogłam ruszać nogą i to, że mama ciągle musiała mi zmieniać opatrunki. Kolejną operację pamiętam już dobrze, chociaż wolałabym jej  nie pamiętać wcale… Skończyłam 8 lat – można już było rozpocząć wydłużanie nogi. Przecięto mi wtedy kość udową i założono aparat Ilizarowa. Dla mnie – aparat tortur. Kilka metalowych kółek i drutów, w których jak w więzieniu zamknięta była moja noga. Kości przebito na wylot 40 drutami, które poskręcano ze sobą za pomocą specjalnych śrub. Z ran lała się krew i ropa. W końcu doszło do zapalenia kości. To było cierpienie, którego moja mama nie byłaby w stanie znieść bez pomocy psychologa. Krzyczałyśmy razem – mama z rozpaczy i bezsilności, ja z bólu. Metalowe obręcze były ciężkie i kilka razy szersze niż noga, ale bez nich ostatecznie straciłabym szansę na sprawność. Po operacji najtrudniejszy był powrót do domu. Mama musiała codziennie lekko popuścić jedną śrubkę, a drugą przykręcić. Wszystko po to, by nie dopuścić do przedwczesnego zrośnięcia się kości, która cały czas się nadbudowywała. W taki sposób urosła o 6 cm. 6 cm okupione bólem, tak silnym, jakby jakaś ogromna siła miażdżyła kości, jakby zaraz miały się połamać, pokruszyć na małe kawałki. Po dwóch latach operację trzeba było powtórzyć. Noga znowu przestała nadążać i konieczne było ponowne założenie aparatu. Tym razem przecięto kość podudzia. Każda z tych operacji była jak powrót do więzienia, w którym skazany poddawany jest torturom. Każdy drut wbity w kości znów powodował ból nie do zniesienia. Nie dało się ruszyć, bo każdy ruch podrażniał rany. Przez kilka miesięcy udało się wydłużyć nogę o kolejne 5 cm. Łącznie z wcześniejszą operacją o 11. Boję się. Każdego dnia panicznie boję się o swoją przyszłość. Boję się bólu, a najbardziej tego, że będzie bolało coraz bardziej. W walce o lepsze jutro potrzebuję regularnej rehabilitacji, stałej opieki specjalistów oraz dalszego leczenia. W przyszłości niezbędne będzie także przeprowadzenie nierefundowanej operacji stopy. Niestety, wszystko to związane jest z ogromnymi kosztami, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie... To moje życie, moja młodość. Nie chcę spędzić tego czasu na szpitalnym łóżku, zwijając się z bólu. Chcę normalnie żyć! Moją jedyną szansą jesteś Ty. Twoja pomoc i dobre serce są w stanie ocalić moją przyszłość i uwolnić mnie od bólu. Błagam Cię o pomoc... Wiktoria

1 464 zł
Katarzyna Oberc
Katarzyna Oberc , 16 lat

Kasia może znów chodzić! Zbieramy na operację – Pomóż!

Gdy dziecko rodzi się chore, rodzic zawsze ma nadzieję, że to nie jest prawda, że postawiona diagnoza okaże się błędną. Niestety w przypadku naszej Kasi tak się nie stało. Dziś  jest już nastolatką, która po wielu latach rehabilitacji musiała usiąść na wózku! Kasia urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową i wodogłowiem wewnętrznym. Gdy miała 6 miesięcy, przeszła endoskopowy zabieg mózgu, aby wodogłowie się nie rozwijało. Operacja na szczęście się powiodła i główka naszej córki jest w normalnych rozmiarach. Ku naszej ogromnej radości córeczka szybko zaczęła mówić. Poruszała się w pozycji czworacznej, stała w ortezach, zaczynała stawiać pierwsze kroki. Niestety, ale rozwinęła się u niej dysplazja stawu biodrowego w prawej nodze. Dziś walczymy z całych sił, aby mogła stanąć na nogi. Jest ciągle rehabilitowana, ale niestety to nadal za mało! Obecnie w związku ze zwichnięciem stawu biodrowego Kasia bardzo cierpi. Każda pozycja sprawia jej ogromny ból, przez który nie może nawet przespać nocy. Porusza się teraz na wózku inwalidzkim. Konieczna jest operacja stawu biodrowego, osteotomia i osteoplastyka kości udowej oraz wiele skomplikowanych działań, aby pozbyć się bólu. Operacja ta ulży jej w cierpieniu, ale też da nadzieję na powrót do poprzedniego stanu. Operacja ma się odbyć w Warszawie w Paley European Institut. Koszt zabiegu wraz z rehabilitacją 3-miesięczną, pobytem w Warszawie i zakupem ortez wynosi około 400.000 zł! Kasia pomimo swojej choroby jest dziewczynką uśmiechniętą i pogodną. Jej marzeniem jest stanąć na nogi. Marzenie uda się spełnić z pomocą ludzi o wielkich sercach… Zwracamy się o pomoc w zbiórce pieniędzy na ten cel, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie pokryć takiego wydatku. Wierzymy, że dzięki Tobie stanie się to możliwe! 🎥 TVP Rzeszów Apel o pomoc dla licealistki z Krosna

61 413,00 zł ( 14,43% )
Brakuje: 364 119,00 zł
Justyna Krupa
Justyna Krupa , 33 lata

Pokonać podstępną chorobę, która niszczy mnie od środka

Mam 30 lat i zamiast poczucia, że wszystko przede mną, w głowie trzymam bagaż przebytych doświadczeń, a w dłoni teczkę z dokumentacją obejmującą dotychczasowe leczenie. To jakiś koszmar, z którego od lat staram się wybudzić, ale na każdym kroku napotykam jedynie więcej przeszkód… Tak naprawdę moja walka o zdrowie trwa już od pierwszych chwil życia. Przyszłam na świat jako wcześniak z ciąży bliźniaczej, przez co zmagam się z mózgowym porażeniem dziecięcym, spastycznością, a do wszystkiego dochodzi jeszcze skolioza, kifoza i liczne dyskopatie. Moja lewa noga okazała się również krótsza w stosunku do prawej, co dodatkowo obciążało mój kręgosłup.  Lata 1995-2010 to czas, w którym przebyłam liczne operacje ortopedyczne, mające poprawić mój stan zdrowia. Najbardziej dokuczały mi bolesne przykurcze w obu nogach. Codzienna walka nie tylko przyniosła oczekiwane efekty, ale przede wszystkim dała mi poczucie, że jestem o krok przed chorobą, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało… 15 czerwca 2019 roku to data, która z pewnością na długo zostanie w mojej pamięci. Tego dnia podczas jazdy samochodem straciłam na dłuższą chwilę czucie w rękach i nogach. Przez głowę przebiegł mi najczarniejszy scenariusz, na szczęście wszystko zakończyło się dobrze. Okazało się, że przyczyną tego problemu była przepuklina, która naciskała na korzenie nerwowe i rdzeń kręgowy. Po operacji i rocznej rehabilitacji udało mi się dojść do siebie na tyle, że mogłam wrócić do pracy. Z powodu uszkodzonego rdzenia wciąż musiałam jednak intensywnie ćwiczyć pod okiem fizjoterapeuty.  Informacja od lekarzy, którą usłyszałam w sierpniu 2020 roku, dosłownie zwaliła mnie z nóg. Już wcześniej czułam, że moje zdrowie znów się pogorszyło, ale nie spodziewałam się aż tak okropnych wieści. Jakby wszystkiego było mało, okazało się, że cierpię na endometriozę.  Jest to podstępna choroba, której nie widać na zewnątrz, ale od środka doszczętnie niszczy organizm, powoduje dysfunkcje narządów, unieruchamia, co prowadzi do potwornych dolegliwości bólowych. Po konsultacji w klinice we Wrocławiu zostałam zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego w celu usunięcia ognisk endometriozy i powstałych nacieków. Po operacji moje życie zmieniło się nie do poznania. To dla mnie ogromna ulga i szansa na przyszłość. Moja walka wciąż jednak trwa. Leczenie endometriozy to długi i kosztowny proces, ale nie poddaję się, dzielnie walczę o siebie i swoją sprawność, która jest tak ważna. Dzięki systematycznej rehabilitacji, dzięki dalszej terapii, jestem w stanie poruszać się samodzielnie, a choroba nie odbiera mi wyuczonych zdolności i sprawności ruchowej. Codzienne koszty są jednak ogromne,  dlatego bardzo proszę o pomoc! Justyna

4 689,00 zł ( 7,08% )
Brakuje: 61 524,00 zł

Obserwuj ważne zbiórki