Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Nowak
Michał Nowak , 30 lat

Wypadek prawie go zabił! Od kilkunastu lat, walczę o Michała każdego dnia!

Nasze życie zostało brutalnie podzielone grubą kreską - szczęśliwe lata znikają za mgłą przerażającej i trudnej rzeczywistości, która mija dzień za dniem. Zamiast poprawy, dostajemy kolejne wyzwania… Zamiast możliwości, bariery.  Początek i koniec. Michał jako 11-letni, mały jeszcze chłopiec został potrącony przez auto. Nie będzie kłamstwem, jeśli powiem, że po 16 latach na samo wspomnienie tego dnia wciąż mam gęsią skórkę. Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że tego dnia życie całkowicie się zmieniło, a coś, co uważałam za stałe, zniknęło na zawsze.  Na początku stan był oceniany jako ciężki. Lekarze mówili, że młody organizm podejmie walkę, ale musimy być gotowi na wszystko. Przez kilka miesięcy żyliśmy w potwornej nieświadomości, Michał był w śpiączce. Nigdy tego nie zapomnę. Tych emocji, przerażenia, mieszanki nadziei i strachu. Te wspomnienia mimo upływu lat są wciąż żywe…  Teraz, mimo upływu lat wciąż borykamy się z konsekwencjami tej tragedii. Tragedia to w naszym przypadku odpowiednie słowo. Bo Michał nigdy całkowicie nie podniósł się po tym upadku. Ani ciało, ani umysł nigdy nie wróciły do tego, co było kiedyś.  Nigdy nie dowiem się, kim byłby mój syn po uzyskaniu dorosłości. Być może już nigdy nie porozmawiam z nim o zwyczajnych sprawach, nie poznam jego samodzielnej rzeczywistości. Ktoś nam to po prostu odebrał. I pozostawił nas z niepewnością i strachem już na zawsze… Dla Michała jest tylko jedna szansa na poprawę codzienności - intenywna rehabilitacja. Tę regularną prowadzimy każdego dnia przy wsparciu najlepszych specjalistów. To kosztowne, ale dające rezultaty rozwiązanie. By pobudzać ciało i umysł Michała do działania potrzebujemy iść krok dalej. Jeden turnus rehabilitacyjny w ciągu roku to absolutne minimum. Niestety, koszt takiej opieki, specjalistycznych zajęć to mnóstwo jest duży. W naszym przypadku zbyt duży. Proszę, pomóż nam zawalczyć o postępy Michała! O to, by wypadek nie oznaczał dla niego końca wszystkiego. Dla nas opieka nad chorym, niepełnosprawnym dzieckiem jest niezwykle wymagająca, ale robimy co w naszej mocy, by zawsze być przy nim. Zsynchronizowane kalendarze, całe życie podporządkowane pod to, by zapewnić Michałkowi wszystko, co niezbędne. Zrezygnowaliśmy z siebie, porzuciliśmy wiele, by nasz syn mógł żyć, a jego rzeczywistość nie przypominała niekończącej się męki.  Takich sytuacji jak nasza jest pewnie tysiące. Za każdą z nich kryje się osobisty dramat. Michał robi postępy, siada, porusza palcami, reaguje na głosy, poznaje twarze. Kiedy myśleliśmy, że powoli wychodzimy na prostą, na naszej drodze pojawiła się kolejna przeszkoda: padaczka lekooporna. Coś, co przekreśla postępy, o które bardzo długo walczyliśmy. Musimy być gotowi niemalże nieustannie na reakcję. W ciągu dnia, w środku nocy. Czuwać, by się nie zachłysnął, by nie zasłabł…  Wiem, że Michał ma jeszcze szansę na postępy. Nie znam matki, która na moim miejscu poddałaby się bez walki. Kilka sekund przekreśliło jego marzenia i szanse na przyszłość, a teraz my w codzienności walczymy o to, by każdy dzień oznaczał szansę. My nadziei nie stracimy nigdy, a ty możesz dać nam nową energię do działania - tchniesz wiatr w te żagle?

2 345,00 zł ( 12,33% )
Brakuje: 16 666,00 zł
Kacper Banasiak
Kacper Banasiak , 7 lat

Koszmarna choroba zabija Kacperka! Zbieramy na leczenie ostatniej szansy

Kacperek to cały nasz świat. Kiedy miał roczek, nikt nie spodziewał się, że w jego organizmie kryje się bardzo ciężka choroba. Był jak każde inne dzieciątko. Dokładnie takie jak twoje. Ciekawy świata, pełen energii, uśmiechnięty. Z czasem zaczął czuć się coraz gorzej. Coś pochłaniało jego energię. Nie chciał się już bawić, nie chciał próbować stawiać pierwszych kroków, coraz częściej płakał. Zamiast uśmiechu na jego twarzy, częściej gościły łzy. Po kilkunastu wizytach u różnych specjalistów otrzymaliśmy diagnozę. Był to najgorszy dzień w naszym życiu. Od tamtej pory każdego dnia walczymy, aby choroba nie odebrała nam naszego synka...  Kacper cierpi na nieuleczalną, bardzo szybko postępującą chorobę genetyczną, zwaną Zespołem Leigha. Komórki w ciele Kacperka powoli zaczynają obumierać i nie produkują energii. Dziecko pomimo chęci poznawania świata staje się coraz bardziej ograniczone i słabsze. Organy przestają funkcjonować prawidłowo. Nie bawi się zabawkami jak jego rówieśnicy, ponieważ jego mały organizm nie ma na to sił.  Lekarze na pytanie, jak pomóc naszemu synkowi spuszczają wzrok, jesteśmy zdani sami na siebie, musimy sami w domu być lekarzami dla naszego skarba i przeprowadzać różnego rodzaju eksperymenty z suplementacją, aby wesprzeć jego organizm w tej nierównej walce. Choroba każdego dnia sieje spustoszenie w jego malutkim organizmie, mimo cierpienia i ciągłej walki Kacperek się nie poddaje i każdego dnia stawia czoła tej chorobie. Nieustanny strach, cierpienie, smutek i żal wypełniają nam każdy dzień. Po długich i bezskutecznych poszukiwaniach w końcu pojawiła się nadzieja… Dotarliśmy do rodziców mieszkających w USA, których synek również choruje na Zespół Leigha z taką samą mutacją SURF1. Dzięki ich inicjatywie została założona fundacja Cure Surf1. Zbierają oni środki na finansowanie badań nad terapią. Kacperek, jako jedyny z całej Polski jest jej podopiecznym i na obecną chwilę kwalifikuje się do terapii. Celem tego projektu jest zastąpienie brakującego genu SURF1 u dzieci cierpiących na jego brak. Zastąpienie genu odbywa się za pomocą specjalnego wirusa o nazwie AAV9. Aby zwiększyć szanse naszego synka do zakwalifikowania się do terapii, musimy dołożyć część środków finansowych do całej zbiórki. Dzięki zebranym funduszom wesprzemy badania nad terapią genową i umożliwimy jej jak najszybsze uruchomienie. Nie znamy dokładnej kwoty leczenia, ale wiem, że będzie duża, sami nie damy rady! Dzięki tej terapii w przyszłości nie tylko nasz synek może żyć normalnie, ale wszystkie inne dzieci, ich rodzice ominą wielu cierpień, przez które my musimy przechodzić, a nie ma nic gorszego niż walczyć z chorobą dziecka, z którą nie ma szans wygrać...  Z całego serca prosimy, pomóż nam uratować naszego synka i daj szansę innym dzieciom oraz nadzieję ich rodzicom. Rodzice Kacperka

126 315 zł
Nikodem Rakoczy
Nikodem Rakoczy , 6 lat

Dzieciństwo, które zabiera choroba... Pomagamy Nikosiowi!

Jedyne czego naprawdę bym chciała, o czym naprawdę marzę, to by mój ukochany synek Nikoś, był zdrowym dzieckiem. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego o każdy krok rozwojowy musi tak ciężko walczyć... Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, nie będzie to możliwe bez specjalistycznego sprzętu, kompleksowego leczenia i rehabilitacji… Nikodem nie miał łatwego startu – właściwie od samego początku całe jego życie toczy się w cieniu leczenia, rehabilitacji, ale też cierpienia, którego przyczyną jest długa lista chorób i dolegliwości... Synek urodził się z małogłowiem oraz mózgowym porażeniem dziecięcym. Już w pierwszych dniach po urodzeniu, lekarze zauważyli u niego drgawki toniczno – kloniczne, drżenie rąk i nóg, hipoglikemię oraz wzmożone napięcie mięśniowe...  Mimo że synek ma już 3 lata, wciąż nie potrafi samodzielnie się poruszać, siedzieć, zjeść, ubrać i mówić. Nikodem wymaga stałej opieki i pomocy w każdym aspekcie życia. Choć niesprawność ruchowa jest najbardziej widoczną dysfunkcją Nikosia, to naszemu synkowi towarzyszą również zaburzenia w sferach poznawczych i komunikacyjnych. Często, gdy wieczorami opadam z sił, zamykam oczy, wyobrażając sobie, że to  tylko zły sen, a Nikoś jest zdrowym, pełnym energii chłopcem. Niestety, kiedy je otwieram, dopada mnie szara, trudna rzeczywistość... Synek jest moim skarbem, jest wyjątkowy, pogodny i często się uśmiecha...  Niestety, już teraz choroby znacznie obniżyły jego jakość życia. Dzieciństwo Nikosia niczym nie przypomina tego, które wiodą jego rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi konsultacje i wizyty u specjalistów.  Obecnie opiekuję się zarówno Nikosiem, jego młodszą siostrą, jak i chorą mamą. Wydatki mnożą się każdego dnia... Synka nie uleczy moja wielka miłość, potrzebuje dalszej, intensywnej rehabilitacji, leczenia oraz drogiego sprzętu. Niestety nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc!   Kamila - mama Nikosia   

27 526 zł
Krzyś Floras
Pilne!
Krzyś Floras , 4 miesiące

Krzyś urodził się z krytyczną wadą serduszka❗️Ratunku❗️

Krzyś jest naszym trzecim dzieckiem. Pokochaliśmy go z całą mocą, gdy tylko dowiedzieliśmy się o tym, że nasza rodzina się powiększy… Niestety, synek urodził się z „połową” serduszka, czyli nieuleczalną, krytyczną wadą serca HLHS – zespołem niedorozwoju lewego serca. O tym, że nasz synek jest obciążony taką wadą, dowiedzieliśmy się na badaniach połówkowych w trakcie trwania ciąży, a kolejne badania echa serca płodu tylko potwierdzały tę diagnozę. Tak potwornie baliśmy się o życie naszego maleństwa… W siódmej dobie swojego życia Krzyś przeszedł pierwszą operację ratującą życie, tzw. metodą Norwooda i do tej pory przebywa na intensywnej terapii kardiochirurgicznej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.  Aby nasz synek mógł w przyszłości funkcjonować na miarę swoich możliwości, będzie musiał przejść jeszcze co najmniej dwie poważne operacje, a  także kolejne zabiegi, badania i kontrole kardiologiczne. W walce z chorobą serduszka będzie wymagał także silnych leków, intensywnej rehabilitacji oraz zakupu specjalistycznych urządzeń medycznych monitorujących funkcje życiowe. Wszystko to jednak wiąże się z dużymi kosztami, Nie wiemy, dlaczego nasze maleństwo musi tak bardzo cierpieć... Dlaczego pierwsze miesiące życia musi spędzić w szpitalnym łóżku podłączony pod aparaturę, a nie w domu – w bezpiecznych objęciach rodziców. Wiemy jednak, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby uratować serduszko Krzysia. Jako rodzice ufamy, że nasz synek jest w najlepszych rękach i pomimo tych zawirowań, które za nami i tych, które jeszcze nas czekają – Krzyś będzie mógł cieszyć się życiem. Droga do zdrowia naszego maleństwa jest jednak bardzo kosztowna... Dlatego z całego serca prosimy Was wsparcie w walce o życie naszego synka. Każda wpłata to nadzieja na wygranie z wadą serduszka Krzysia. Bardzo dziękujemy za każdy, nawet najmniejszy, odruch serca. Rodzice Krzysia-Natalia i Andrzej

119 225,00 zł ( 74,71% )
Brakuje: 40 350,00 zł
Kubuś Nędza
Kubuś Nędza , 3 latka

Śmiertelne zagrożenie podczas snu❗️Pomóż Kubusiowi!

Klątwa Ondyny nie daje o sobie zapomnieć. To choroba nieprzewidywalna. Podczas każdego snu, drzemki podłączamy Kubusia do specjalistycznego sprzętu: respiratora i pulsoksymetru, martwiąc się za każdym razem o te parametry. Nawet zwykła infekcja czy katar wymaga stałego podłączenia do respiratora, a czasami również do koncentratora tlenu. Poznaj historię Kubusia:  W bajce pocałunek prawdziwej miłości może złamać każdą klątwę – nawet tę o śmiertelnym śnie. Gdyby tak było w prawdziwym życiu, nasz Kubuś na pewno byłby już zdrowym chłopcem. Pocałunki mamy i taty niestety tak nie działają… Nasz synek nie umie sam oddychać. Gdy zasypia, umiera. W czasie ciąży nikt nie spodziewał się tak dramatycznej diagnozy. Kuba przyszedł na świat w 35. tygodniu, a jego płuca nie były rozwinięte, choć już powinny. Mieliśmy jednak nadzieję, że to minie. Zamiast poprawy, doczekaliśmy się tragicznej diagnozy… Już w naszym szpitalu w Rzeszowie lekarze podejrzewali Klątwę Ondyny. W szpitalu w Warszawie, gdzie nas wysłano, tylko ją potwierdzili. Doszła jeszcze jedna diagnoza – choroba Hirschsprunga, która często towarzyszy tej pierwszej.  W ostatnim czasie Kubuś przeszedł bardzo ciężką operację brzuszka, już 7. od urodzenia. Chwile po operacji były bardzo ciężkie, a wręcz dramatyczne dla wszystkich. Jednak Kubuś walczył, dzielnie jak zawsze. Walczył kolejny raz o życie i o sprawność. Podczas ostatniej operacji została zamknięta stomia. Wszyscy, a szczególnie Kubuś uczymy się żyć w nowej rzeczywistości. Kubuś nadal wymaga intensywnego wsparcia specjalistów. Aktualnie naszym najważniejszym celem jest walka o pełną sprawność i o mowę. Dlatego też Kubuś dzielnie ćwiczy z neurologopedą. W związku z rurką tracheostomijną rozwój mowy jest znacznie utrudniony. Kubuś potrzebuje nieustannego wsparcia neurologopedy, rehabilitanta, osteopaty, dietetyka, terapeuty karmienia oraz innych specjalistów. Ponadto wymaga również specjalistycznego sprzętu oraz różnych akcesoriów medycznych, które my rodzice musimy w większości kupować sami… Szansę na lepsze życie stwarza także operacja wszczepienia stymulatora nerwu przepony, której koszt to około 500 tys. złotych. Operacja będzie możliwa, gdy Kubuś osiągnie wymagany wiek. Jednak już teraz prosimy o pomoc dla naszego synka w sfinansowaniu aktualnego leczenia i rehabilitacji.  Przed nami daleka droga, pełna strachu i wyrzeczeń. Jednak musi nam się udać, bo Kubuś tak bardzo chce żyć! Niestety, gdy zasypia, zapomina, że ma oddychać, dlatego musimy czuwać nad nim w każdej chwili. Wierzymy, że wspólnie możemy odczarować klątwę i sprawić, że życie Kubusia będzie spokojne i szczęśliwe.  Za okazane wsparcie serdecznie dziękujemy! Beata i Damian, rodzice najdzielniejszego Kubusia ➡️ Obserwuj codzienność Kubusia!

8 606 zł
Wiktor Kopeć
Wiktor Kopeć , 12 lat

11 lat i złośliwy nowotwór kości❗️Pomóż Wiktorowi wygrać walkę o życie!

Jesteśmy rodzicami 11-letniego Wiktora. Wakacje, na które syn tak długo czekał, okazały się najgorszymi w naszym życiu... W lipcu u Wiktora zdiagnozowano złośliwy nowotwór kości - osteosarcomę... Trwa walka o życie naszego syna, dlatego prosimy o pomoc! Wiktor jest dzieckiem niedowidzącym. Ma niedorozwój nerwów wzrokowych w obu oczkach... Całkiem niedawno uderzył się w biurko, którego po prostu nie zauważył. Bolała go noga, spuchła, pojawił się guz. Martwiło nas, że ból nie znika i utrzymuje się przez kilka tygodni... Trafiliśmy do lekarza na prześwietlenie, jednak nie umiał nam pomóc... Powiedział tylko, że coś jest z kością, tak samo jak kolejny specjalista z Rzeszowa. Opuchlizna nie schodziła. Otrzymaliśmy skierowanie na badania do Warszawy. Gdy usłyszeliśmy, że synek będzie mieć biopsję, nie mogliśmy w to uwierzyć... Baliśmy się, ale wciąż mieliśmy nadzieję, że to nic złego. Gdy przyszła diagnoza, nie mogliśmy uwierzyć w to, że to może być prawda. Brutalna prawda zwaliła nas z nóg... Guz kości. Nasz synek ma osteosarcomę, kostniakomięsaka, złośliwy nowotwór... Szok, załamanie... Łzy same leciały z oczu. Przecież Wiktor już jest chory, jego życie już nie jest łatwe, a teraz jeszcze to... Zaczęła się walka. Szpital, badania, kolejne podania chemii... Inne dzieci cieszą się wakacjami, wyjeżdżają nad morze, w góry, a naszego Wiktora czeka codzienność na oddziale onkologii... Cierpienie, kłucia, walka z nowotworem i przeraźliwy strach o to, co będzie... Ciężko pisać te słowa, serca rozrywa ból. Wiktor jest dla nas wszystkim. Jesteśmy zrozpaczeni tym, że nasz syn w wieku 11 lat musi mierzyć się z tak strasznym przeciwnikiem... Że nowotwór pozbawia go szczęśliwego dzieciństwa. Dość już przeszliśmy z jedną chorobą, a tu znowu... Wiemy, że musimy pomóc naszemu dziecku przejść tę niezwykle trudną drogę, by na końcu zobaczyć upragniony cel - zdrowego syna. Będziemy walczyć do końca! Przed Wiktorem długotrwałe leczenie... Potem rehabilitacja, walka ze skutkami ubocznymi chemii, ciągłe dojazdy do lekarzy... Do strachu o Wiktora dochodzi kolejny - skąd wziąć pieniądze na leczenie? Sami nie udźwigniemy finansowo tej walki. Ciężko prosić o pomoc, ale sami nie damy sobie rady... Dumę trzeba schować do kieszeni, najważniejszy jest Wiktor, jego życie i zdrowie. Prosimy o pomoc dla naszego syna. Wierzymy, że z Waszym wsparciem nam się uda, a Wiktor będzie zdrowy. Ewelina i Dawid, rodzice Wiktora

41 702 zł
Radosław Dudziak
Radosław Dudziak , 35 lat

Covid niemal zabrał mu życie! Rodzina cały czas walczy o Radosława

Radek przebywa w domu. Dostał znaczny stopień niepełnosprawności i z tego tytułu należy mu się rehabilitacja domowa. Nie spodziewałam się jednak, że fizjoterapeuci z naszego powiatu ze względu na odległość odmówią Radkowi rehabilitacji! A ona odgrywa kluczową rolę w powrocie do zdrowia brata. Prywatne wizyty pochłaniają kosmiczne sumy, dla nas nie do osiągnięcia. Z tego powodu proszę Was o pomoc.  Poznaj historię Radka:  Chwilę przed swoimi 33 urodzinami świat Radka runął jak domek z kart. Powikłania po COVID-19 niemal zabrały mu życie. Na OIOM-ie brat spędził dwa miesiące, a my mieliśmy być gotowi na najgorsze. Radek przeżył, ale jego stan wciąż jest poważny. Konieczna jest intensywna i niestety bardzo droga rehabilitacja! Myśleliśmy, że to zwykła grypa, a stan Radka lada moment się poprawi. Niestety – tak się nie stało. Doszło do krwioplucia i silnych duszności, jednak wezwani ratownicy medyczni z powodu negatywnego wówczas wyniku na obecność koronawirusa, odmówili zabrania go do szpitala.  Przez koleje dwa dni Radek dalej miał ataki duszności. Zabraliśmy go więc do lekarki rodzinnej, która przepisała leki i odesłała go do domu. 11 kwietnia Radek ponownie zaczął się dusić. Wezwałam pogotowie, ale tym razem, kiedy inny lekarz zobaczył brata, powiedział, że jest z nim bardzo źle! Podawano mu tlen – butla za butlą – morfinę i inne leki! Mimo to doszło do zatrzymania krążenia! Brat był przez ponad godzinę reanimowany! Natychmiast wezwano pogotowie lotnicze! Trafił do szpitala na oddział hemodynamik, okazało się, że przeszedł zakażenie COVID-19, a wszystkie objawy są jego powikłaniami! Doszło do masywnej zatorowości płucnej, niedokrwiennego uszkodzenia mózgu, ostrej niewydolności nerek, zapalenia płuc! Kazano nam się żegnać z bratem… Radek przebywał 2 miesiące na OIOM-ie, pod respiratorem. Ma założonego PEG-a, czyli żywienie dojelitowe. W stanie wegetatywnym został wypisany do domu… Obecnie Radzio nie mówi. Często miewa ataki zgrzytania tzw. Bruksizm. Jest to silniejsze od niego, a zarazem bardzo bolesne. Co kilka miesięcy musi mieć wykonywany kosztowny zabieg zapobiegający zgrzytaniu zębami. Miewał też często ataki padaczki i bezdechu. Nie raz dochodziło do sytuacji, w której się wydawało, że już nie zdołamy mu pomóc. Dzięki lekom udało się jednak te ataki uśpić. Reasumując, pragniemy, aby Radek mógł mieć rehabilitację domową. Sami robimy, co możemy. Widzimy postępy, ale są też sytuacje gdzie poprostu opadamy z sił. Brat potrzebuje opieki 24 godziny na dobę. Nie można go zostawić na chwile samego, ponieważ posiada rurkę tracheotomijną i PEG-a – trzeba pilnować, aby odessać nadmiar wydzieliny oraz regularnie karmić. Rehabilitacja oraz masaże bardzo korzystnie wpływają na jego samopoczucie. Doskonale pije napoje przez rurkę, codziennie siedzi na fotelu masującym. To ogromna ulga dla niego, ale są potrzebne ćwiczenia, aby były postępy. Bez systematycznej pracy wszystko co już uzyskaliśmy, możemy stracić.  Niestety – pieniądze topnieją w błyskawicznym tempie. Nie stać nas na prywatną rehabilitację. Bardzo chciałam prosić o pomoc, żebyśmy mogli zapewnić Radkowi odpowiednie leczenie. Jolanta, siostra

3 021 zł
Marek Buczek
Marek Buczek , 56 lat

Śmierć dziecka, udar męża... Pomóż przerwać cierpienie!

Śmierć dziecka była dla nas największą tragedią, jaka może spotkać człowieka. Myślałam, że los już dość nas doświadczył, że już nic złego teraz nas nie dosięgnie. Niestety, bardzo się myliłam... Los po raz drugi pokazał mi, że życie jest bardzo kruche... Jednego dnia mój mąż był pełen sił, następnego – obudził się na szpitalnej sali, nie pamiętając, co dokładnie się wydarzyło… Marek doznał udaru niedokrwiennego lewej półkuli mózgu. Przebywał wówczas w Niemczech i to właśnie tam udzielono mu pierwszej pomocy. Kiedy dotarły do mnie te tragiczne informacje, byłam przerażona i zdruzgotana! Stan mojego męża był naprawdę poważny! Marek trafił do szpitala, gdzie przeszedł trombektomię mechaniczną, następnie hemikraniektomię, był wentylowany mechanicznie. Przez najbliższe dni lekarze robili wszystko co, w ich mocy, aby mu pomóc. Niestety, udar był na tyle rozległy, że pozostawił w ogromne spustoszenie w jego organizmie - afazja, niedowład prawostronny ciała, paraliż...  Marek jednak zawsze należał do wytrwałych. Z pełną determinacją walczył o życie i zdrowie... W kolejnych tygodniach. kiedy jego stan się ustabilizował został sprowadzony do Polski i to tutaj rozpoczął walkę o powrót do sprawności.  Niestety, po roku kosztownego leczenia wyczerpały się oszczędności naszej rodziny, a została ostatnie prosta - nauka chodzenia, oraz nauka mowy.  Bez Waszego wsparcie może stać się najgorsze – będziemy musieli przerwać leczenie!  Wiem, że nie mogę do tego dopuścić, dlatego jestem tutaj i proszę Cię o pomoc! Każda złotówka może być tą, która przywróci mojemu mężowi, choć część dawnych umiejętności... Ewa, żona Zobacz wzruszający filmik:  

12 734 zł
Laura Magoń
Laura Magoń , 15 lat

Walczymy z naczyniakiem! Laurę czeka kolejna operacja!

Kilka lat temu u Laury wykryto malformację naczyniową, która powodowała bardzo silne krwotoki z nosa i jamy ustnej!  Laura przeszła 6 operacji, które spowodowały, że krwotoki ustały. Niestety – to nie koniec walki! Obecnie planowany jest zabieg chirurgiczny całkowitego usunięcia zmiany naczyniowej, co może wiązać się z implantowaniem kości i zębów szczęki. Prosimy, poznaj historię Laury i pomóż jej wyzdrowieć: O prawidłową diagnozę staraliśmy się od 2013 roku. Zdarzało się, że krwawienia ustawały, usypiając naszą czujność, po czym wracały jak bumerang w okresach osłabionej odporności i podczas wymiany zębów z mlecznych na stałe. Podejrzewano choroby immunologiczne lub zakaźne m. in. półpasiec jamy ustnej. Dopiero w 2017 roku zlecono badanie tomografem komputerowym i dopiero wtedy prawda wyszła na jaw…   Malformacja naczyniowa na podniebieniu obejmowała nasadę języka i policzek. Patologicznie wykształcone tętnice, żyły i naczynia są bardzo cienkie i delikatne. Często pękały, powodując bardzo silne krwotoki zagrażające życiu Laury!  Krwotoki to najniebezpieczniejszy objaw choroby, ale nie jedyny. Stałe zęby, zaczęły dostosowywać się do zmienionego chorobowo podniebienia. Widać było wyraźnie, że naczynia się rozpychały. Zgryz zaczął się krzywić, a twarz Laury deformować…  Malformacja powiększa się z wiekiem, dlatego konieczny był pilny zabieg embolizacji, czyli zamknięcia naczyń w klinice w Kassel w Niemczech!  Dzięki pomocy wielu wspaniałych ludzi udało się zebrać potrzebną kwotę na rozpoczęcie leczenia. Pierwszy etap operacji zakładał zahamowanie obfitych krwotoków, które były wywołane intensywnym rozrostem zmian naczyniowych.  Do października 2021 roku Laura przeszła 6 takich operacji, które spowodowały, że krwotoki ustały. Jest to jednak początek długiego procesu leczenia, który wymaga dalszych zabiegów i konsultacji medycznych z zakresu chirurgii szczękowej. To natomiast wiąże się z kolejnymi bardzo dużymi wydatkami. Obecnie specjaliści z kliniki opracowują dalszy plan postępowania. W perspektywie jest planowany  zabieg chirurgiczny całkowitego usunięcia zmiany naczyniowej, co może wiązać się z implantowaniem kości i zębów szczęki. Dlatego ważne jest precyzyjne zaplanowanie procedur medycznych przed tak poważną operacją. Dziękujemy za wszystko, co zrobiliście dla nas do tej pory i prosimy o dalszą pomoc, by walczyć o zdrowie Laury. Rodzice Laury

17 884 zł

Obserwuj ważne zbiórki